Zachwalany przez Korwin-Mikkego podatek pogłówny był proporcjonalny, a nie równy!

Przez molasy , 22/05/2014 [12:50]
Jedną z wielu ekonomicznych bredni powtarzanych w kółko przez Janusza Korwin-Mikkego jest jego opowieść, a raczej bajka, o podatku pogłównym, opisywanym przez niego jako równa danina pieniężna dla państwa od jego każdego obywatela. Według niego powinien on wynosić 200 zł od osoby i zastąpić wszystkie inne podatki. Korwin-Mikke mówi i pisze o pogłównym tak, jakby proponował powrót do podatku, który "obowiązywał przez ogromną większość historii ludzkości" i jest "najprostszy" (http://www.youtube.com/watch?v=-pTMQio5UsI). Jednak to nieprawda. W rzeczywistości bowiem podatek pogłówny płacony przez Polaków przed kilkoma wiekami było bardzo skomplikowany i nie był równy dla wszystkich! Podatek pogłówny nie był w I Rzeczpospolitej podatkiem stałym. Sejm uchwalił go jednak kilkakrotnie w XVI i XVII w. Z obowiązującej w Polsce w 1520 r. taryfy pogłównego wynika, że różnica w wysokości stawek najniższych i najwyższych była wręcz kolosalna! Istniały aż 192 kategorie podatkowe, a najbiedniejsi podatnicy (m.in. kmiecie i niżsi słudzy kościelni) płacili zaledwie 0,5 grosza rocznie, podczas gdy najbogatsi biskupi aż 300 zł (1 zł dzielił się na 30 gr), czyli aż 18 000 (osiemnaście tysięcy) razy więcej! Był to więc podatek proporcjonalny. Liczono go od wykonywanego zawodu lub zajmowanego stanowiska oraz równolegle od majątku (np. od każdej wsi wynosił 1 zł). Formalnie podatek płacili jedynie mężczyźni, ale gdy byli głowami rodzin, to doliczano im podatek od żon i dzieci (w niższej wysokości). W wydanym w 2003 r. przez GUS tomie 1 "Historii Polski w liczbach" skategoryzowano w następujący sposób wysokość pogłównego w 1520 r. w Polsce (na podstawie badań prof. Andrzeja Wyczańskiego): 0,5-1 gr uczniowie, niżsi słudzy kościelni, kmiecie, wołosi, zagrodnicy, plebs miejski, czeladnicy, terminatorzy 2-7 gr bakałarze, studenci, klechy, służba kościelna, zamkowa i dworska, drobni kupcy, rzemieślnicy, sołtysi, robotnicy wykwalifikowani, ubożsi gwarkowie 8-30 gr niższy kler, wykładowcy Uniwersytetu Krakowskiego, pisarze sądowi, popi, młynarze, bogatsi gwarkowie, rajcy i kupcy średnich miast, kuźnicy i hutnicy szklani, szlachta zagrodowa 2-4 zł prałaci i kanonicy kolegiaccy, archimandryci, bogaci proboszcze, lekarze, urzędnicy sadów szlacheckich, rajcy poznańscy i lwowscy, wójtowie, ławnicy, bogaci kupcy dużych miast 5-19 zł prałaci i kanonicy katedralni, kasztelanowie mniejsi, starostowie, poborcy podatkowi, rajcy krakowscy, celnicy generalni, wysocy urzędnicy żup krakowskich 20-99 zł kasztelan krakowski, wojewodowie, kasztelanowie więksi, biskupi ziem ruskich, opaci, wielkorządca i żupnik żup krakowskich 100-300 zł biskupi koronni (bez ziem ruskich) Podatek pogłówny uchwalony został także przez Sejm w 1662 r. "W taryfie pogłównej zawarto dwie podstawy wymiaru podatku. Pierwsza określała wysokość podatku rocznego od sprawowanej funkcji ( urzędu). Np. biskupi płacili 900 złp, wojewodowie 300 złp, starostowie 60 złp, proboszczowie (rzymsko-katoliccy), 10 złp, uniccy 2 złp. Druga, znacznie niższa stawka, obejmowała pozostałą ludność zamieszkującą wsie i miasta. Ustawa sejmowa określała, że opodatkowaniu pogłównemu podlegają wszyscy oprócz: dzieci do lat dziesięciu, osób starych, (zwykle za takie przyjmowano osoby mające powyżej 60 lat) oraz żebraków do roboty niedołężnych. I tak np. szlachta posiadająca 1 włókę ( ale bez poddanych ) płaciła 2 złp, drobna szlachta mająca poniżej 1 włóki pracująca samodzielnie płaciła 1 złp. Żony ich i dzieci powyżej 10 lat płaciły połowę ich stawki, za wyjątkiem rodzin szlachty posiadającej mniej niż 1 włókę ziemi, które płaciły ¼ głównej stawki. Chłopi, czeladź i służba domowa, bez podziału na mężczyzn i kobiety płacili podatek w wysokości 1 złp rocznie. W 1676 r stawki wzrosły o 100%. Ustawa w instrukcji określała sposób sporządzania spisu osób podlegających opodatkowaniu. Na proboszcza każdej parafii nakładała obowiązek sporządzenia listy osób podlegających opodatkowaniu z terenu jego parafii. Rejestr danej ziemi stanowił zbiór raportów z poszczególnych parafii. Na czele komisji prowadzącej rejestr podatkowy stał proboszcz, a jej członkami byli zazwyczaj znaczniejsi obywatele. Spisy na końcu podpisywał proboszcz. Następnie raporty trafiały do poborcy danej ziemi. W rejestrach podatnicy byli ujmowani pod nazwą wsi, w której mieszkali. W ramach wsi podatnicy zwykle byli wpisywani według kolejności zgłoszeń. Każdy zapis podawał imię i nazwisko płatnika, jego stan rodzinny (żona, dzieci powyżej 10 lat) oraz pozostałych domowników (rodzice, rodzeństwo). Poddani oraz czeladź wymieniani byli tylko ilościowo, czasem z zaznaczeniem stanu. Przy uchwalaniu 1662 r. podatku pogłównego zakładano, że będzie pobrany tylko jednorazowo w 1662 roku. Potrzeby skarbu Rzeczypospolitej sprawiły, ze był on uchwalany i pobierany w latach 1673, 1674 i 1676." (http://www.zdrojkowscy.pl/index.php?show=articles…) Pogłówne z 1662 r. było zatem nieco bardziej uproszczone niż to z 1520 r. Stawki podatkowe były mniej zróżnicowane, ale i tak różnice były ogromne, bo najbogatsi płacili 900 razy więcej niż najbiedniejsi. Zatem Korwin-Mikke plecie kompletne banialuki na temat równych stawek podatku pogłównego. Jedyne co prawdziwe w jego wywodach to fakt, że było ono niskie w stosunku do dochodów, bo robotnik niewykwalifikowany zarabiał w Krakowie ok. 1520 r. 1,5 gr dziennie, zaś ok. 1530 r. w królewszczyznach zarobek roczny parobka wynosił 57 gr., służącej - 45 gr, zaś dwornika - 240 gr. Nie jest prawdą twierdzenie Korwin-Mikkego, że pogłówne przeznaczano wyłącznie na wojsko i policję, bo mogło ono pójść także na inne cele (to z 1662 r. miało być użyte na odbudowę kraju, zniszczonego po wojnie z Kozakami i po potopie szwedzkim). Opowiadając swoje brednie podatkowe, największy szarlatan ekonomiczny III RP nie wie, że z teorii ustroju państwa stanowego, istniejącego w Europie od średniowiecza, wynika, iż pobór podatków na cele wojskowe i policyjne nie był potrzebny. Zapewnienie bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego należało do obowiązków stanu rycerskiego, który później przekształcił się w szlachecki. Rycerze i szlachta winni zapewnić ochronę stanowi duchownemu oraz pracującemu (mieszczaństwo i chłopi), wykonując obowiązek obronny i policyjny osobiście oraz łożąc na to z własnej kieszeni odpowiednie środki. To smutne, że potomek jakiegoś szlachcica herbu Korwin, uchwalającego w 1662 r. pogłówne, nie wie, iż mimo jego zapłacenia, nie mógł się on domagać od państwa zapewnienia mu bezpieczeństwa. On je musiał zapewnić sobie sam, przy pomocy braci szlachty, a ponadto był zobowiązany do chronienia znajdujących się pod jego opieką chłopów i mieszczan. Jeśli porównać stawki pogłównego, to widać, że te płacone przez szlachtę są relatywnie niższe od uiszczanych przez mających podobny majątek duchownych i mieszczan, którzy dodatkowych świadczeń na obronność nie ponosili (np. biskupi płacili kilkakrotnie wyższe podatki niż posiadający często większe od nich majątki magnaci). Z taryfy z 1662 r. wynika, że drobna szlachta płaciła tyle samo co chłopi, ale wbrew pozorom nie było to niesprawiedliwe, bo była ona zobowiązana do służby wojskowej na własny koszt, więc jej faktycznie obciążenie na rzecz obronności państwa było wyższe niż chłopów. Wbrew temu co twierdzi Korwin-Mikke, obliczenie i pobór podatku pogłównego to nie była wcale taka prosta sprawa. Z analizy taryfy pogłównego z 1520 r. wynika, że istnieli dobrze opłacani poborcy podatkowi (płacili dosyć wysokie podatki w wysokości 5-19 zł). Musiał więc wtedy funkcjonować dobrze rozbudowany aparat skarbowy. On później zanikł, o czym świadczy opis organizacji poboru podatków w 1662 r. Skomplikowany system ustalania wysokości pogłównego i jego poboru sprzyjać musiał zaistnieniu różnego rodzaju przekrętów, więc z pewnością baśnią z 1000 i jednej nocy jest opowieść JKM, że gdy ono obowiązuje, to "nie ma żadnej korupcji, nie ma żadnych oszustw podatkowych, no nic się nie da zrobić". Może on te bajania opowiadać dlatego, że nigdzie na świecie takiego podatku w tej chwili nie ma. Ale w czasach gdy on funkcjonował, np. w Palestynie w czasach Jezusa Chrystusa, wielu podatników musiało próbować unikać jego płacenia, bo egzekwujący go w imieniu cesarza poborcy cieszyli się bardzo złą sławą, o czym w wielu miejscach jest wzmiankowane w Ewangelii. Korwin-Mikke mówi, że pogłówny powinien być podatkiem jedynym i z jego opowieści wynika, że tak w przeszłości było. To kompletna brednia! Albo jest on całkowitym ignorantem w dziedzinie podatków i nie wie, że nigdy i nigdzie tak nie było, że pogłówny był podatkiem jedynym, albo o tym wie i okłamuje swoich wyznawców. Nie wiem co gorsze! Nie będę tu wymieniał nazw różnych podatków obowiązujących w przeszłości obok pogłównego. Zamiast tego przypomnę, skąd się wzięło słynne powiedzenie: "Pieniądze nie śmierdzą". Otóż wypowiedział je cesarz rzymski Trajan, po obłożeniu podatkiem osób korzystających z szaletów miejskich! W na pozór bardzo logicznej argumentacji Korwin-Mikkego, że "każdy tak samo musiał być chroniony, więc każdy płacił tyle samo" brak logiki, bo to nieprawda, że "każdy musiał tak samo być chroniony". Niektórzy musieli być bardziej chronieni niż inni, choćby z tego powodu, że wypełniali zadania z zakresu bezpieczeństwa, więc byli bardziej zagrożeni. To oczywiste, że król musiał być bardziej chroniony od kmiecia, bo był cenniejszy dla państwa. Tak samo bardziej chronieni musieli być wyżsi urzędnicy, np. wojewodowie, bo gdyby im się coś stało, to po pierwsze doszłoby do zakłócenia funkcjonowania organów państwowych, w tym porządkowych, a po drugie procedura wybrania ich następców trwałaby długo (telefonów wówczas z niewiadomych zapewne dla JKM powodów nie używano, a samoloty też nie latały), co skutkowałoby spadkiem poziomu bezpieczeństwa i generowałoby koszty, a to doprowadzić by musiało do podwyższenia stawek pogłównego. Tak samo należało bardziej niż niewykwalifikowanych robotników chronić kupców, szczególnie bogatych, bo bez nich poziom bezpieczeństwa spadał, gdyż choćby nie miałby kto robić dostaw broni, koni i prowiantu dla sił porządkowych, czyli wojska i policji. I tak mógłbym argumentować dalej. Ponadto nie jest prawdą, że magnat mający 100 wsi potrzebował tyle samo ochrony, co parobek, który miał niewiele ponad to, co na swoim grzbiecie i ten jego lichy dobytek mieścił się w małym tobołku. Ochrona ogromnego majątku bogacza generowała o wiele większe koszty niż biedaka, więc logiczne jest, że kwota wpłacanego przez niego podatku pogłównego musiała być wyższa. Nawet 18 000 razy! Najśmieszniejsze jest w tym wszystkim jednak to, że zaślepieni wyznawcy Korwin-Mikkego nie widzą (albo nie chcą widzieć), że opowiadając o podatku pogłównym, ich idol robi ich w bambuko, bo przecież w tej wypowiedzi, do której link dałem powyżej, on mówi, że "w starożytności był w 3 wariantach - od biedniejszej ludności był niższy, od średniej wyższy, zależało tam od przynależności społecznej, od bogatych był najwyższy". Zatem nie był to podatek o równej dla wszystkich stawce, lecz o 3 skalach podatkowych, zatem był de facto bardzo podobny do obowiązującego w tej chwili w większości krajów europejskich! A na dodatek twierdzi, że "nie zawsze był nakładany na wszystkich, różnie z tym zresztą bywało". Zatem płacili go tylko niektórzy mieszkańcy danego kraju! Z powodów o których pisałem wyżej, zwolniony bowiem z niego czasami był stan rycerski i szlachecki! Zatem to, co opowiada Korwin-Mikke o pogłównym, przypomina do złudzenia informacje rozpowszechniane przez Radio Erewań, bo ani to nie był podatek równy, ani jedyny, ani powszechny, ani prosty i tani w poborze!
Pies Baskervillów

Myślę,że się dał Pan wziąć na lep,tzw cudownej,kreatywnej księgowościo-ekonomii:) Iluż to ja tych "cudotfurcuf" przeżyłem,jeden nawet drzewo z lasu wywoził,aby skończyć na ekonomii:) Ja myślę, nie o tym co było dawno temu,tylko dlaczego tylu młodych ludzi,nie mając perspektywy żadnej DZISIAJ,decyduje się na tułaczkę poza granicami?. Zaznaczam,że nie jestem żadnym partyjnym agitatorem(obrzydzenie mam do partii)to tylko moje skromne dywagacje emigranta,pozdrawiam
Domyślny avatar

molasy

11 years 4 months temu

Ja sądzę, że jest na odwrót niż Pan pisze i się nie dałem "wziąć na lep,tzw cudownej,kreatywnej księgowościo-ekonomii:)", którą rozpowszechnia pan JKM. To on twierdzi, że ma cudowną receptę na dobrobyt dla wszystkich, w co ja nie wierzę, a jeden z powodów mojej niewiary podaję w tym tekście. Korwin-Mikke plecie ekonomiczne brednie i tyle! Skoro ktoś się ośmiesza opowiadaniem idiotyzmów na temat systemu podatkowego w przeszłości, to moim obowiązkiem jest to wszystkim uświadomić, tym bardziej, że jestem historykiem z wykształcenia. Tak jak i Pan, nie jestem agitatorem żadnej partii. Demaskuję jedynie manipulacje propagandowe. Zachęcam moich czytelników do myślenia. Niech każdy wyciągnie z tego co napisałem to, co chce. Jako historyk mam coś w rodzaju "skażenia zawodowego" i dlatego interesuje mnie "to co było dawno temu". Mimo to dosyć rzadko tematy historyczne na swoim blogu podejmuję. Tym razem się nim zająłem, bo dotyczy on teraźniejszości. Ktoś twierdzi, że chce przywrócić podatek z przeszłości, który się sprawdzał, podczas gdy to nieprawda. I to w tej notce udowodniłem. Chyba coś mówi o polityku to, że plecie brednie? Nie znajduję powodu do przypuszczania, że ta notka przeszkodzi w jakikolwiek sposób analizowaniu, "dlaczego tylu młodych ludzi,nie mając perspektywy żadnej DZISIAJ,decyduje się na tułaczkę poza granicami". To jest kwestia z tematem tej notki w ogóle niezwiązana, aczkolwiek bardzo ważna. Myślę, że w wielu moich tekstach znajdują się cząstkowe odpowiedzi na to pytanie, bo ogólna jest oczywista: Wyjeżdżają, bo III RP jest źle rządzona, niedająca wszystkim równych szans, uprzywilejowująca "znajomych królika", marnująca ich talenty i zdolności, itd. Postawioną przez Pana kwestią powinny zająć się ministerstwa i inne instytucje rządowe, uczelnie wyższe i instytuty naukowe, politycy, publicyści. Powinno być zwołane "pospolite ruszenie" w celu rozwiązania tego problemu. Ja go oczywiście nie mam, ale jestem pewny, że nie ma go też Korwin-Mikke, bo to, co proponuje, to zwykła szarlataneria ekonomiczna. On tylko mąci młodym ludziom w głowach, a tak naprawdę chodzi mu wyłącznie o to, żeby robić wokół siebie szum medialny. On chce brylować na salonach, udzielać wywiadów i przede wszystkim - robić kasę! Bo dzięki zamieszaniu, jakie się ostatnio wokół niego wzmogło wzrośnie sprzedaż jego tygodnika "Najwyższy Czas!" oraz będzie mógł zażądać wyższych stawek za felietony pisane dla innych czasopism. Może napisze też jakąś książkę, która rozejdzie się w wielkim nakładzie. A może nawet dostać się do Parlamentu Europejskiego, gdzie będzie miał finansowe Eldorado! Recepty ekonomiczne rozpowszechniane przez JKM służą tylko jemu, a nie tym młodym ludziom, o których Pan pisze. I to tyle mam na jego temat do powiedzenia, bo szkoda czasu, żeby się nim dłużej zajmować.
Pies Baskervillów

Mnie też JKM nie interesuje,ale myślę,że ci inni nie mają też wiele do zaoferowania,poza hasełkami populistycznymi. Ot poprostu,wójtowie z serialu Rancho:) Stoją przed lustrem i ćwiczą grożne miny:) Ja to widzę z daleka,lepiej widać,proszę mi wierzyć:) Tak jak smoking pasuje dopiero w trzecim pokoleniu,tak w kraju,jeszcze nie ma męża stanu,który by to lewactwo,kolesiostwo,odstawił w niebyt.
Domyślny avatar

molasy

11 years 4 months temu

No cóż, sądzę, że można to, o czym Pan pisze podsumować prafrazą słynnej definicji konia z Encyklopedii Benedykta Chmielowskiego: "Jaki jest polski polityk każdy widzi". :)
Pies Baskervillów

po powrocie na górę SG,widzę,że nas prowokują do dyskusji:)) No to zaczynamy,ale bez zadęcia:) Cenię sobie Pana,więc wiem co piszę. Co z tymi kobietami?w wydaniu Korwina? To taka zaczepka:))