"Jeśli się wystarczająco żyje, to wszystkie nawet najbardziej nieprawdopodobne rzeczy mogą się zdarzyć, acz nie przypuszczałem, że zostanę uznany za marcowego propagandzistę" - tak Konstanty Gebert, polski Żyd, domagający się postawienia obok budynku warszawskiego Muzeum Historii Żydów Polskich pomnika Sprawiedliwych, czyli Polaków ratujących Żydów podczas II wojny światowej, zareagował na słowa Barbary Keff, polskiej Żydówki, że "to będzie przyklepanie takiej marcowej opowieści o Sprawiedliwych, marcowej 68 r.". Do tej ostrej wymiany zdań między publicystą "Gazety Wyborczej" (publikuje w niej pod pseudonimem Dawid Warszawski) i pracownicą Żydowskiego Instytutu Historycznego doszło 27 marca tego roku w budynku Agory przy Czerskiej, w studiu Radia TOK FM. Prowadząca audycję "Post Factum" młoda dziennikarka Agata Kowalska starała się zachować neutralność w sporze, ale wyraźnie bliższe były jej poglądy Keff. (Podcast z audycją znajduje się w archiwum Radia TOK FM - po wejściu na stronę http://audycje.tokfm.pl/ należy wpisać w wyszukiwarce "keff").
Keff wraz Heleną Datner oraz Elżbietą Janicką jest autorką listu protestacyjnego przeciwko postawieniu pomnika "Ratującym-Ocaleni", o co wystąpił zawiązany we wrześniu 2013 r. i kierowany przez amerykańskiego biznesmena oraz filantropa Zygmunta Rolata międzynarodowy komitet, złożony z Żydów mieszkających w USA, Izraelu i Polsce (m.in. Gebert, Szewach Weiss, Daniel Rotfeld i Elżbieta Ficowska).
W zasadzie Gebert nie powinien być zaskoczony tym, że upamiętnianie Sprawiedliwych jest traktowane przez środowisko lewackich genderystów żydowskiego pochodzenia w Polsce, do którego należy Keff, jako przejaw "propagandy marcowej". Wiedziałby z pewnością o tym, gdyby czytał moje notki, bo w jednej z nich napisałem: "Według dekonstruktorskich ustaleń Janickiej oraz innych żydowskich i filosemickich naukowców z PAN, a także IPN, mit Sprawiedliwych jest takim samym antysemickim oszustwem jak mit bohaterów „Kamieni na szaniec”. Został wymyślony, jako parawan dla ukrycia polskiego antysemityzmu i holokaustu dokonanego przez Polaków na narodzie żydowskim." (http://www.blogpress.pl/node/16412). A w innej cytowałem wypowiedź Janickiej, współautorki listu protestacyjnego przeciwko postawieniu pomnika Sprawiedliwym: "Bez trudu … przyjęła się odgórna opowieść o Zagładzie i stosunku Polaków do Żydów. Także wśród większości ludzi zdeklarowanych przeciwko systemowi i prześladowanych przez system. W trakcie kampanii antysemickiej 68 roku niektóre z tych osób, bardzo zasłużone skądinąd, włączyły się w partyjno-państwową operację propagandową, służąc jej swoim niekwestionowanym autorytetem. W filmie Kidawy i Gontarza „Sprawiedliwi” z 1968 roku antysemickie poglądy wygłaszała np. członkini Żegoty, intelektualistka katolicka Maria Kann. Władysław Bartoszewski natomiast po 1968 roku przygotował wydanie na zagranicę książki o Polakach ratujących Żydów The Blood Shed Unites Us (Interpress, Warszawa 1970), którą polskie władze rozpowszechniały za granicą jako parawan dla trwającej czystki rasowej." (http://blogpress.pl/node/16395)
Nawet jeśli Gebert moich notek nie czytał, to i tak pewnie wiedział, że Keff, która napisała przedmowę do antypolskiej książki Janickiej "Festung Warschau", podziela jej poglądy na temat tzw. stereotypu Sprawiedliwych ("stereotyp" to jedno z najważniejszych słów w nowomowie lewackich genderystów). Być może liczył jednak na to, że ze względu na długoletnią znajomość z nią (w studiu TOK FM zwracali się do siebie per "ty", a nie "pan/pani") oraz miejsce rozmowy, uniknie oskarżeń, że robi to samo, co Bartoszewski i członkowie jednej z frakcji PZPR, walczący w 1968 r. o władzę w partii komunistycznej i w Polsce z inną, złożoną w znacznej części z komunistów żydowskiego pochodzenia. Jeśli tak było, to się zawiódł. Keff dopatrzyła się w wypowiedziach Geberta "marcowej propagandy", bo w następujacy sposób polemizował z jej stwierdzeniem, że pomnika Sprawiedliwym stawiać nie należy ze względu na ich niereprezentatywność w stosunku do ogółu Polaków: "Masz oczywiście rację: Sprawiedliwi nie byli reprezentatywni. Rozumiem, że w następnym liście będziesz się domagała zburzenia pomnika Rappaporta [autor Pomnika Bohaterów Getta, stojącego obok budynku Muzeum HŻP]. (...) Powstańcy byli niereprezentatywni, powstańcy gettowi. Było ich 220 na półmilionową masę mieszkańców getta. Z całą pewnością członków żydowskiej policji w getcie było więcej niż powstańców. Więc co - ten pomnik jest zniewagą, tego pomnika powinno tam nie być, dlatego że powstańcy byli niereprezentatywni? Pomniki mają być reprezentatywne, tak jak bohater socrealistyczny miał być reprezentatywny, o czym ty mówisz?" Keff na to odpowiedziała: "... najpopularniejszy był wtedy [podczas "marcowej propagandy"] film Kidawy "Sprawiedliwy", "Sprawiedliwi" to się chyba nazywało - to było opowieścią o tchórzliwych Żydach, którzy szli biernie na śmierć, i po prostu o masach ratujących Polaków, których jedynym problemem było właściwie jedynie to, że Żydzi owładnięci paniką nie bardzo chcieli się dać uratować."
Oczywiście podzielam w pełni argumentację Geberta, a dodam do niej jeszcze, że powstańcy z getta byli niereprezentatywni dla ogółu warszawskich Żydów nie tylko ze względu na liczebność, ale też dlatego, iż byli to ludzie bardzo młodzi, z dzisiejszego punktu widzenia nawet dzieci (trzeba tu jednak pamiętać, że podczas wojny w dorosłość wkraczano znacznie wcześniej niż obecnie). Nie było wśród nich nikogo z przywódców żydowskiej społeczności w Warszawie. Natomiast wśród Sprawiedliwych są Polacy w różnym wieku, o różnym wykształceniu, bardzo różnych profesji, o bardzo zróżnicowanym stanie majątkowym. Popierając argumentację Geberta, nie jestem jednak jednocześnie zaskoczony oburzeniem Keff, bo przecież zestawianie znikomej liczby powstańców z getta z dużą liczbą pomagającej Niemcom policji żydowskiej jest niepoprawne polityczne i uważane w obowiązującym w Polsce "dyskursie" (jedno z ulubionych słów lewaków) za antysemickie. Czegoś takiego można by się spodziewać po takich rzekomych antysemitach jak prof. Jerzy Robert Nowak lub prof. Krzysztof Jasiewicz (siebie z wrodzonej mi skromności obok nich nie śmiem wymienić :)), a nie po dziennikarzu "Gazety Wyborczej" Konstantym Gebercie! Przecież on ma szczęście, że za to co powiedział o powstańcach gettowych, do skóry mu się nie dobrał publicysta "Gazety Polskiej Codziennie" Dawid Wildstein, głoszący, że ranga militarna Powstania w Getcie Warszawskim jest równa randze Powstania Warszawskiego i tropiący wszystkich rozpowszechniających antysemityzm w Polsce - i tych o poglądach lewicowych, piszących krytycznie o syjonistycznym Izraelu, kryjących się wg niego w redakcjach "Gazety Wyborczej" oraz "Krytyki Politycznej", i tych o poglądach prawicowych, endeckich, do których zaliczył niedawno Rafała Ziemkiewicza, próbującego się przed nim bezskutecznie ukryć poprzez propagowanie hasła "Antysemici won z prawicy!".
Z powodu swego zaangażowania w projekt budowy pomnika Sprawiedliwych Gebert został także pod koniec kwietnia zaatakowany na łamach "Gazety Wyborczej" przez Jana Grabowskiego, pracownika Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN, który w tekście pod szyderczym tytułem "W sprawie Zagłady Polska gola" ustawił go w jednym rzędzie z uważanym przy Czerskiej za antysemitę o. Tadeuszem Rydzykiem: "Można wręcz powiedzieć, że UPRŻ [upamiętnianie Polaków ratujących Żydów] jest jedynym tego rodzaju forum zgody narodowej w dzisiejszej Polsce. Miejscem, gdzie publicysta Gebert spotyka się z redemptorystą Rydzykiem."
(http://wyborcza.pl/magazyn/1,137926,15859357,W_sp…) Redaktorką "Magazynu Świątecznego", która zamieściła list Grabowskiego atakujący m.in. Geberta, jest "katoliczka-genderystka" Aleksandra Klich.
Gebert nie jest jedynym publicystą organu "tych, którym nie jest wszystko jedno", oskarżonym ostatnio o stosowanie metod "propagandy marcowej". Jacek Żakowski, stały felietonista GW, zarzucił to Dominice Wielowieyskiej, etatowej dziennikarce GW, bo skrytykowała byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za branie pieniędzy od ukraińskiego biznesmena popierającego reżim Janukowycza. Najpierw zaatakował ją podczas porannej audycji w Radiu TOK FM, a następnie, gdy w obronie redakcyjnej koleżanki wystąpił Waldemar Kumór, napisał na portalu Agory: "... bardzo krytycznie oceniam jej trwające od wielu miesięcy polowanie na Kwaśniewskiego. Nie dlatego, żebym chciał chronić byłego prezydenta, ale dlatego że prowadzi je w stylu, który nadto przypomina mi wzmożenie lustracyjne i komisję orlenowską. Kluczowe jest dla mnie zdanie: "nie wiemy, czy [Kwaśniewski] w większym stopniu jest lojalny wobec swoich jawnych i niejawnych mocodawców o niejasnej proweniencji czy wobec interesu Polski i UE". To jest pomówienie o zdradę sformułowane w języku czarnej, marcowej propagandy, do którego nieodmiennie należy fraza "niejawni mocodawcy"." (http://metromsn.gazeta.pl/Wydarzenia/1,126477,159…)
Nie będę tu wnikał w meritum sporu między Żakowskim a Wielowieyską o Kwaśniewskiego, bo szkoda na to czasu, gdyż od momentu ujawnienia w 1995 r. jego kłamstw na temat jego rzekomego wyższego wykształcenia jedynie bezczelny, "marcowy" propagandzista może twierdzić, iż jest to polityk godny zaufania, i jedynie kompletny dureń może się dziwić, iż on nie mówi prawdy o swoich zarobkach. Cała trójka jest siebie warta i powinna powtarzać przy każdej wypowiedzi publicznej słynną frazę ich węgierskiego postkomunistycznego kolegi: "Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem". Jeśli chodzi o Żakowskiego, to szkoda, że pisząc zacytowane wyżej słowa, nie spojrzał w lustro, bo wtedy zobaczyłby twarz prawdziwego propagandzisty "marcowego", który równo pół roku temu najpierw w Radiu TOK FM, a później na łamach "Gazety Wyborczej", zarzucił Antoniemu Macierewiczowi, że "od dawna realizuje interesy Kremla w Polsce" i przekazał rosyjskiej razwiedce raport z likwidacji WSI przed jego oficjalną publikacją. "Gdyby był Pan rosyjskim (lub jakimkolwiek innym) agentem, stanowiłby Pan poważne zagrożenie dla Polski" - napisał 16 grudnia 2013 r. czołowy przestawiciel "propagandy marcowej" na łamach kontynuatorki metod "Trybuny Ludu" - http://wyborcza.pl/1,75968,15141923,Prezesie__kim….
"Propaganda marcowa", objawiająca się m.in. zarzucaniem "wrogim elementom" stosowania metod "propagandy marcowej", jest przy Czerskiej wszechobecna, więc nie jest to żaden news. Ale nowością jest, że takie zarzuty są wysuwanie nie tylko pod adresem "wrogów ludu (demokracji)" typu Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz czy o. Tadeusz Rydzyk, ale także wobec pracowników Agory. Ten fakt potwierdza to, co napisałem w notce "Przestańmy nazywać "Wyborczą" "Gazetą Michnika", że w mafii czerskiej ujawniły się głębokie podziały i nie jest już ona kontrolowana przez formalnego redaktora naczelnego GW. (http://blogpress.pl/node/19148) Te podziały można zidentyfikować na podstawie tego, co pracownicy mediów Agory (Wielowieyska, Klich, Kowalska), ich stali współpracownicy (Żakowski, Gebert, który już chyba nie ma etatu w GW) oraz goście sporadycznie dopuszczani na łamy GW i do mikrofonu TOK FM (Grabowski, Keff) zamieszczają, piszą i mówią, zgodnie ze słowami Jezusa: "Po owocach ich poznacie". Gebert jest jednym z ostatnich reprezentantów pierwszego pokolenia GW, któremu dominujący w tej chwili przy Czerskiej lewacy-genderyści (Klich, Kowalska, Żakowski, Keff, Grabowski) zarzucają coś na kształt "odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego". Natomiast Wielowieyska sytuuje się gdzieś pomiędzy nimi, bo wprawdzie poglądy ma lewackie, ale jednocześnie ma dobre kontakty z dziennikarzami kreowanymi przez obóz GW na wyrazicieli poglądów prawicowych (Lisicki, Zaremba, Skwieciński, Zdort), których zaprasza do Radia TOK FM w roli komentatorów.
Obrzucanie się przez przedstawicieli obozu GW oskarżeniami o stosowanie "propagandy marcowej" dowodzi niezbicie, że obecne kierownictwo sekty czerskiej jest słabe. Albo nie ma jednolitej linii propagandowej, albo nie potrafi narzucić swoim podwładnym obowiązku jej przestrzegania. W czasach gdy "Gazetą Wyborczą" kierowało trio Michnik-Łuczywo-Rawicz taki brak dyscypliny był nie do pomyślenia. W tej chwili można odnieść wrażenie, że przy Czerskiej każdy ciągnie w swoją stronę i panuje tam chaos. Mnie to oczywiście bardzo cieszy, gdyż przyczynia się to do przyspieszenia spadku czytelnictwa "Gazety Wyborczej" i słuchalności Radia TOK FM. "Marcowi" propagandziści z Czerskiej, kłóćcie się dalej!
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1338 widoków
Pani Agata Kowalska
@ 3kropek