Wcielanie ideologii gender skutkuje molestowaniem kobiet

Przez molasy , 09/03/2014 [11:13]
Ze sfinansowanych przez Unię Europejską badań dotyczących przemocy seksualnej, opublikowanych przed Dniem Kobiet, wynika jednoznacznie, że w najgorszej sytuacji znajdują się kobiety w tych krajach, które przodują we wprowadzaniu ideologii gender, zaś w najlepszej - w tych, które tak jak Polska, na tym polu dopiero raczkują. Według danych podanych w raporcie (http://fra.europa.eu/sites/default/files/fra-2014… - str.33) w Szwecji, w której edukację seksualną wprowadzono do szkół już w 1955 r., molestownych seksualnie jest 81,8 proc. nastolatek i kobiet w wieku 15-64 lat, we Francji - 79,5 proc., w Danii - 78,6 proc., w Finlandii - 73 proc., w Holandii - 72,7 proc., w Wielkiej Brytanii - 71,1 proc., w Luksemburgu - 68 proc., w Belgii - 67,6 proc. Na drugim biegunie są natomiast Bułgaria - 27,1 proc., Polska - 33,4 proc., Portugalia - 35,5 proc., Austria - 36 proc., Rumunia - 36,5 proc., Litwa - 37,4 proc. Średnia dla 28 krajów UE wynosi 58,3 proc. W krajach genderystowskich szczególnie dramatycznie wygląda sytuacja dziewczynek poniżej 15 lat. W Finlandiii jest ich molestowanych 52,6 proc., we Francji - 45,5 proc., w Luksemburgu - 43,4 proc., w Danii - 43,2 proc., w Niemczech - 40,3 proc., w Szwecji - 40,0 proc. Najlepiej jest natomiast na Cyprze, gdzie molestowanych jest 12,6 proc. dziewczynek, w Słowenii - 13,1 proc., w Polsce - 16,7 proc., na Litwie - 17,6 proc., na Malcie - 20.9 proc., w Grecji - 23,5 proc., w Rumunii - 23,2, na Węgrzech - 23,4 proc., w Portugalii - 24,4 proc. Z powyższych danych wynika jednoznaczne, że sytuacja kobiet jest najlepsza w "zacofanych obyczajowo" krajach postkomunistycznych oraz w hołdującym kultowi "macho" krajach południa Europy, zaś najgorsza w zdominowanych przez postmarksistowskie feministki krajach przodujących we wdrażaniu genderystowskich "osiągnięć" rewolucji seksualnej z lat 60. ubiegłego wieku. Bardzo ciekawym przypadkiem jest Estonia, kraj odrodzony po upadku Związku Sowieckiego, w którym molestowanych seksualnie jest aż 50,8 proc. dziewczynek poniżej 15 lat. Czyżby to zaprzeczało temu, co wyżej napisałem o zbawiennych dla kobiet skutkach "zacofania obyczajowego" państw byłego bloku wschodniego? Bynajmniej. W Estonii, która bardzo ściśle współpracuje z krajami skandynawskimi, wprowadzono już w 1996 r. do szkół edukację seksualną na wzór szwedzki i fiński (seksu uczone są już 10-latki!), seksualizującą młodzież i zachęcającą do podejmowania ryzykownych zachowań seksualnych. Jej oczywistym skutkiem jest gwałtowny wzrost liczby przypadków molestowania dziewczynek. Estonia jest krajem wyjątkowym, bo o ile w zdecydowanej większości innych państw należących do UE odsetek molestowanych nastolatek i kobiet w wieku 15-64 lat jest mniej więcej 1,5-2 razy większy niż dziewczynek do 15 lat, to w niej różnica jest bardzo niewielka (58,8 oraz 50,8 proc.). Trzebaby tu jeszcze przeprowadzić bardziej szczegółową analizę danych, z uwzględnieniem struktury wiekowej molestowanych Estonek, ale jestem pewien, że znacznie większy ich odsetek jest w rocznikach, które zaznały "dobrodziejstwa" edukacji seksualnej, niż wśród tych, które temu genderystowskiemu eksperymentowi pedagogicznemu nie były poddawane. Tragiczne skutki seksualizacji estońskich dzieci na wzór fiński i szwedzki są niezbitym dowodem na olbrzymią szkodliwość genderyzmu w wersji skandynawskiej. Tymczasem właśnie ten model nauki seksu w szkołach stawia za wzór do naśladowania Wanda Nowicka w uzasadnieniu swojego projektu ustawy o edukacji seksualnej zgłoszonej w polskim Sejmie! (zob. http://www.prawo.vulcan.edu.pl/pages/adds/projekt…) Czy wyniki tego sondażu są zaskakujące? Dla normalnych ludzi, myślących zdroworozsądkowo i logicznie oczywiście nie, natomiast dla zaślepionych ideologicznie wyznawców "postępowego" postmarksizmu-genderyzmu - jak najbardziej. Dlatego nawet przeprowadzający te badania ośrodek próbuje ich wyniki dezawuować jako nieprawdziwe! Według "Gazety Wyborczej" ich autorzy (i autorki oczywiście!) piszą w komentarzu do raportu: "Wyższy poziom równouprawnienia płci może przekładać się na większą liczbę ujawnianych przypadków przemocy wobec kobiet, ponieważ w społeczeństwach o wyższym poziomie równouprawnienia akty przemocy wobec kobiet częściej spotykają się z otwartą reakcją i potępieniem." (http://wyborcza.pl/1,75478,15575146,55_proc__mole…) To jest oczywiście genderystowski bełkot. Ci idioci sugerują, że lepsza sytuacja jest w Szwecji, w której molestowanych jest 81,8 proc. kobiet, niż w Polsce, w której ten odsetek wynosi 33,4 proc.! To twierdzenie jest obraźliwe dla Polek, bo wynika z niego, że jakieś 50 proc. z nich było molestowanych, ale kłamie! To kompletny idiotyzm, bo wzrost przemocy wobec kobiet jest oczywistym skutkiem implementacji ideologii gender. Jej skutkiem jest bowiem rozbicie tradycyjnych, tak znienawidzonych przez rewolucyjne feministki, "patriarchalnych" struktur społecznych, przede wszystkim rodzinnych, które zapewniały kobietom bezpieczeństwo. W przeszłości potencjalny napastnik powstrzymywał się przed molestowaniem seksualnym kobiet, bo wiedział, że są pod ochroną ich ojców, braci, wujków, stryjków i kuzynów. Jeśli dopuściłby się gwałtu, to spotkałaby go z rąk męskich krewnych ofiary bardzo surowa kara (chronione przez rodzinę przed domową przemocą były także kobiety, które wyszły za mąż). W tej chwili w takich krajach jak Szwecja czy Finlandia rodziny są całkowicie rozbite. Dzieci dorastają zazwyczaj bez normalnych kontaktów z ojcem, bo są wychowywane przez samotne lub powtórnie zamężne matki. Młode dziewczyny są zatem pozbawione ochrony, jaką w "patriarchalnej" rodzinie dawali im ojcowie, a także inni męscy jej członkowie. Zresztą w tzw. partnerskim modelu rodziny ojciec ma zajmować się kuchnią, a nie chronieniem córek przed przemocą seksualną! Młode Szwedki wyprowadzają się z domów rodziców natychmiast po ukończeniu szkoły i zazwyczaj utrzymują z nimi jedynie sporadyczne kontakty. Jeszcze nie w pełni dorosłe dziewczyny stają się w ten sposób łatwym łupem dla rozbudzonych na lekcjach seksu rówieśników oraz seksualnych zboczeńców, których w każdym społeczeństwie jest kilka procent. A ponieważ są nauczone w szkole, że w każdej sytuacji mają prawo zachowywać się wyzywająco seksualnie w stosunku do mężczyzn (w genderystowskim bełkocie brzmiałoby to: "wyrażać swą ekspresję seksualną"), więc to robią, a to niestety kończy się molestowaniem i gwałtami. Jak już pisałem na swoim blogu imprezy takie jak manify czy "marsze szmat" skutkować muszą wzrostem liczby zgwałceń kobiet, z czego wojujące feministki się bardzo cieszą, bo dzięki temu rekrutują spośród ofiar do swoich szeregów nowe adeptki genderyzmu. O tym, że wprowadzanie gender pogarsza sytuację kobiet świadczą także dane UE na temat różnic płacowych między nimi i mężczyznami (http://europa.eu/rapid/press-release_IP-14-190_pl… - wykres 1) Nie jest raczej przypadkową korelacją, że wśród 8 krajów najbardziej dyskryminujących kobiety pod względem zarobków przeważają te, w których panuje genderyzm, nakazujący m.in. obowiązkową naukę seksu dzieci w szkołach seksu (Estonia, Austria, Niemcy, Czechy, Finlandia, Wielka Brytania), natomiast wśród 8 krajów z najmniejszą różnicą płacową między płciami zdecydowana większość to "zacofane pod względem implementacji genderyzmu" kraje wschodniej i południowej Europy (Słowenia, Malta, Polska, Włochy, Rumunia, Litwa). Jedyny logiczny wniosek z analizy powyższych danych brzmi: Wprowadzanie ideologii gender pogarsza sytuację kobiet! Co ciekawe tę konkluzję potwierdza wywiad w "Gazecie Wyborczej", polskim organie postmarksizmu-genderyzmu, z Maciejem Balcerzakiem, autorem książki "Planeta Korporacja", zatytułowany: "Im dalej na wschód Europy, tym bardziej robi się względem kobiet szarmancko, a w Kanadzie koleżanka musiała sama przynosić sobie krzesło na spotkanie." (http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,1556207…) Odnosi się on do tego fragmentu wypowiedzi Balcerzaka: "Na zachodzie panuje silny duch równouprawnienia. Koleżanka pracująca w Kanadzie musiała przynosić sobie krzesło na spotkanie, kiedy pozostałe zajęli mężczyźni." Oto cały genderyzm w pigułce! W krajach, w których został wprowadzony, kobiety są szczęśliwe, bo same sobie przynoszą krzesła, zarabiają znacznie mniej od mężczyzn oraz są molestowane seksualnie na masową skalę!
Pies Baskervillów

Jeśli gender to nauka, to ktoś wśród nas, durni szuka:) Dobrze że drzewa sie nie buntuja,i nie każą się sadzić korzeniami do góry:) A mówią że ciemnota średniowiecza już minęła,a tu nie,ona tylko zatoczyła koło,i wraca do punktu wyjścia:)
Domyślny avatar

molasy

11 years 7 months temu

Jest nawet jeszcze gorzej, niż Pan pisze, bo opierające się na chrześcijaństwie średniowiecze nie było takie ciemne jak się powszechnie uważa (czarny PR zrobili mu słynni przedstawiciele renesansu). Genderyści to pogańscy Hunowie, niszczący kulturę i cywilizację zachodnią, dzięki której człowiek poleciał w kosmos. Ponieważ znaleźli gdzieś w Oceanii jakieś prymitywne plemię, w którym kobiety wykonują tzw. męskie zajęcia, to uważają, że należy to implementować i u nas. A takie działanie musi doprowadzić do katastrofy i zapaści cywilizacyjnej. Gender studies mają tyle samo wspólnego z nauką, co marksizm-leninizm wprowadzony na uniwersytety przez bolszewików.
Pies Baskervillów

Prędzej żyrafa zniesie jajko,niż się przyjmie ta bandycka teoria:)