Polak Władysław Bartoszewski heroizuje powstańców żydowskich, a Żydówka Elżbieta Janicka deheroizuje żołnierzy AK – tak można podsumować dwa wywiady zamieszczone w „Gazecie Wyborczej” z datą 13-14 kwietnia tego roku. Oboje podpisali wcześniej list z żądaniem ukarania prof. Krzysztofa Jasiewicza za to, że bronił Polskiego Państwa Podziemnego przed zarzutami, iż nie pomagało Żydom podczas II wojny światowej, więc wydawać by się mogło, że ich narracje będą ze sobą spójne, będą się uzupełniać. Zapewne liczyła na to redakcja „GW”, dobierając swoich rozmówców. Jednak po przejściu od ogółu do szczegółu, od tezy ogólnej do szczegółowej analizy treści wywiadów, to okazuje się, że Bartoszewski i Janicka podają fakty ze sobą sprzeczne. Ich narracje nie dają się z sobą połączyć.
Elżbieta Janicka podtrzymała oskarżenie wysunięte 2 lata temu w książce „Festung Warschau” i powtórzone w niedawnym wywiadzie dla PAP, że jeden z dowódców powstania w getcie Mordechaj Anielewicz zginął wraz ze swym podwładnymi dlatego, że AK nie pomogła im w ewakuacji kanałami na aryjską stronę. Według pracownicy Instytutu Slawistyki PAN, wysłannicy komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej zabiegali o pomoc od 1 maja 1943 r., a pośrednikiem w kontaktach z dowództwem AK był Aleksander Kamiński, który według niej słabo się z tej misji wywiązał, bo zajęty był pisaniem „Kamieni na szaniec”, w których o Żydach nic nie wspomniał, więc jest antysemitą, podobnie jak bohaterowie jego powieści. Ostatecznie, dzięki pomocy warszawskich szmalcowników, polujących wcześniej na Żydów, ekspedycję ratunkową zorganizował jeden z wysłanników Anielewicza Symcha Ratajzer, ale dotarła ona do getta już po śmierci dowódcy ŻOB, która nastąpiła 8 maja w podziemiach budynku przy Miłej 18.
Janicka przytacza w „Festung Warschau” bardzo oskarżycielską wobec AK relację Icchaka Cukiermana, członka dowództwa ŻOB, który nie brał udziału w powstaniu:
„Faktem również jest, że «Grot» nie chciał się ze mną spotkać, ani osobiście, ani za pośrednictwem swego wysłannika. […] Wiem, z całą pewnością, że mieli plan warszawskiej sieci kanalizacyjnej. […] zwróciłem się do ludzi z AK z prośbą o pomoc w wyprowadzeniu z getta resztek bojowników, ale oni chcieli skończyć nie tylko z powstaniem, lecz również z powstańcami. Jako bojownicy – z punktu widzenia AK – byliśmy zbędni wszędzie na polskiej ziemi. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie było wśród nich ludzi, dla których ważny był aspekt humanitarny. Ale ich organizacja nie była na to nastawiona. AK nie była organizacją pomocy, była to organizacja wojskowa. I jako taka nie potrzebowała nas ani w walczącym getcie, ani w aryjskiej części Warszawy. Byliśmy im niepotrzebni także w partyzantce – jako Żydzi, wszędzie byliśmy zbędni. Co prawda proponowali nam, żebyśmy poszli do partyzantki, ale potem zabijali nas. Również w partyzantce zabijali nas – sami partyzanci. […] Nie ulega wątpliwości, że antykomunistyczne przesłanki były w tym przypadku jedynie pretekstem.”
Janicka cytuje także relację Ratajzera:
„W swojej naiwności myślałem, że natychmiast znajdą się wszystkie możliwe środki i sposoby. Ale bardzo szybko okazało się, że tu, po aryjskiej stronie, nikt na nas nie czeka i że jeżeli chcemy kogoś ocalić, musimy tego dokonać własnymi siłami. Było to dla mnie szokujące odkrycie. […] Przez okno widziałem palące się getto. […] Przerażająca i bolesna była świadomość, że możemy liczyć tylko na siebie […]
Co robiłem? Biegałem od rana do wieczora jak zatruta mysz. Przypominałem sobie wszystkich, których znałem, próbowałem ich szukać, spotykać się, do jakiegoś stopnia biorąc pod uwagę czyhające niebezpieczeństwo. I robiłem rzeczy szalone. Tak jak wtedy, kiedy zwerbowałem policjanta granatowego. […] W końcu znaleźliśmy kanalarzy przez króla szmalcowników na ulicy Prostej. […] I nagle król postanowił, że ja jestem Żydem. Więc my mówimy, że jesteśmy z AK i idziemy wyciągnąć grupę Polaków, która pomagała Żydom, a w czasie powstania utknęła w getcie, i tak dalej. No, jakoś wyszedłem z tego, obiecałem udowodnić swoją „aryjskość” po powrocie. Poszliśmy. […] Kanalarze szybko oprzytomnieli. Uświadomili sobie, jak bardzo narażają swoje życie i w końcu powiedzieli, że rezygnują i wracają. […] Oni dostali z góry swoją zapłatę. A poza tym, ja im powiedziałem, że zapisują swoje nazwiska na kartach historii Polski, że dokonują bohaterskiego czynu, i tak dalej. Przemawiałem do patriotycznego sumienia Polaków.”
Zupełnie inaczej mówi o pomocy AK dla żydowskich powstańców Władysław Bartoszewski:
„AK była nieprzygotowana do ratowania getta, nie była na to nastawiona i wielu ludzi to bolało. Ale przyczyny tej sytuacji były bardzo złożone.
Pierwszym nieszczęściem było aresztowanie w marcu 1943 roku łącznika z getta Arie Wilnera, który kontaktował się z nami, np. załatwiając broń dla Żydów. Nie warto się spierać, ile jej dostali, sami nie mieliśmy jej dużo. Zresztą nawet gdyby tych pistoletów było pięć razy więcej, to mogłoby zginąć więcej Niemców, ale getta by to nie uratowało. Choć Wilner nikogo nie zdradził, kontakt z nim był spalony. To osłabiło kontakty polsko-żydowskie.
Druga sprawa to fakt, że powstanie w getcie wybuchło za wcześnie. Taką decyzję wymusili Niemcy kolejnymi akcjami deportacyjnymi. O ewentualności rychłego wybuchu powstania AK dowiedziała się zaledwie kilka dni wcześniej (…)
Getta nie można było już uratować. Można było próbować ratować poszczególnych ludzi. I takie próby były. W sprawozdaniu o zniszczeniu dzielnicy żydowskiej Stroop kilka razy wspomina o współpracy Polaków z Żydami walczącymi w getcie i atakowaniu Niemców poza gettem przez ''polskich bandytów''.
Byłoby łatwiej, gdyby Żydzi chcieli wyjść z getta, ale oni chcieli tam siedzieć do końca, póki był cień szansy, że można tam dopaść jakiegoś Niemca.
Żydzi walczyli w beznadziejnej sytuacji tylko w obronie wartości. I walczyli z pełną tego świadomością. Bo to byli mądrzy, inteligentni ludzie. Wiedzieli, co robią.(…)
- Od 19 kwietnia kręciłem się codziennie w pobliżu murów getta, w rejonie Bonifraterskiej, placu Krasińskich. Rozmawiałem z przedstawicielami organizacji żydowskich. Patrzyłem na to, co się działo, jako konspirator, ale też warszawiak i świadek.
I gdyby mnie zapytano, jak oceniam zachowania i nastroje ludzi na zewnątrz getta, mógłbym powiedzieć to, co wiele lat później zapisał Icchak Cukierman. Że panowała duża sympatia dla Żydów, rozumiano, że ich walka jest skierowana przeciwko Niemcom, imponowała ich odwaga i siła.
Ale, pisał też Cukierman, ''byli i tacy, głównie ludzie z półświatka, którzy widzieli w nas tylko wszy wyskakujące z płonących domów. Ale nie wolno robić na podstawie tego uogólnień. Widziałem na własne oczy płaczących Polaków - stali i płakali''.
Cukierman stał pod murami w tym samym tłumie co ja. To obiektywna relacja. Zbyt często powtarza się opinię, że co prawda bywali ludzie przyzwoici, ale większość patrzyła na getto obojętnie albo niechętnie.” (http://wyborcza.pl/magazyn/1,132058,13727029,Arcy…)
Wypowiedź Bartoszewskiego stoi w jawnej sprzeczności z tym, co napisała Janicka. Ten pierwszy twierdzi, że istniała współpraca między AK a Żydami walczącymi w getcie z Niemcami, ta druga temu zaprzecza. Bartoszewski mówi, że „były próby” pomocy ze strony AK dla powstańców, Janicka nic o tym nie pisze, więc z pewnością ich nie było (na pewno o nich nic nie wie, bo jeśli by wiedziała, a o nich by nie napisała, to dopuszczałaby się manipulacji, a pracownicy naukowi PAN tak z pewnością nie robią; gdyby nie wiedziała to by się dowiedziała, bo naukowczynie Instytutu Slawistyki PAN, jako adeptki tzw. krytyki fantazmatycznej, słyną z naukowej dociekliwości :)). Polski historyk mówi, że na terenie getta zostali do końca walk tylko „mądrzy, inteligentni ludzie”, którzy wiedzieli, że zginą i się na to godzili. Żydowska fotografka, zatrudniona z niewiadomych powodów w Instytucie Slawistyki PAN, twierdzi, że Anielewicz i jego podwładni wcale ginąć nie chcieli. Oboje sojusznicy w potępianiu prof. Jasiewicza za jego wyimaginowany w ich umysłach antysemityzm przytaczają mające diametralnie różną wymowę fragmenty wspomnień Cukiermana. Z tego cytowanego przez Janicką wynika, iż Armia Krajowa była podczas walk w getcie po stronie Niemców, bo było jej na rękę, że zabijali oni Żydów, a później już otwarcie uczestniczyła w ich holokauście. W przytoczonym przez Bartoszewskiego, Cukierman mówi, że Polacy żywili sympatię do powstańców, a wyjątkami byli jedynie szmalcownicy. Z kolei z relacji Ratajzera wynika, że to „król” szmalcowników pomógł mu w zorganizowaniu wyprawy ratunkowej (początkowo sądził, że Ratajzer jest Polakiem, ale gdy odkrył prawdę, to mimo wszystko nie wycofał się z pomagania mu). Na dodatek Ratajzer wmówił mu, że chodzi o pomoc dla Polaków znajdujących się w getcie, z czego wynika, że jednak „król” szmalcowników znowu takim wszechwładnym władcą nie był, bo nie miał pojęcia, co się dzieje w jego królestwie. Poza tym na tle wicekomendanta żydowskiej policji w getcie Jakuba Lejkina, na którym oddział Anielewicza wykonał egzekucję (łatwo wyobrazić sobie, co by dzisiaj Janicka napisała, gdyby zastrzelili go żołnierze AK, bo jeśli wierzyć wspomnieniom jednego z żydowskich policjantów, wydanymi przez Centrum Badań nad Holocaustem PAN, w formacji policyjnej pracowali bardzo dzielni i szlachetni ludzie) wygląda on na uosobienie monarszej dobroci. A ponadto, może to dowodzić, że jednak Polacy walczącym powstańcom pomagali, co byłoby epokowym odkryciem, skoro nic o tym nie wie Janicka, naukowczyni z PAN, czyli z nie byle jakiej instytucji naukowej (i to na dodatek żydowskiego pochodzenia, o czym przypominam na jej wyraźne żądanie).
Coś mi się wydaje, że tego szmalcownika, z którym przygotowywał wyprawę do getta, Ratajzer wystylizował na „króla” na wzór „królów” gett, którymi byli wpływowi, najbogatsi Żydzi z przedwojennych Judenratów. O jednym z nich pisał żydowski lekarz z getta łódzkiego: „Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król" getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze "chaimki" i "rumki" oraz znaczki pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).” (http://upadeknarodu.cba.pl/zydowska-policja.html)
Odnoszę wrażenie, że Bartoszewski prowadzi w wywiadzie udzielonym „GW” pewnego rodzaju polemikę z tezami Janickiej, ale może mi się tak tylko wydaje, bo jej nazisko w nim nie pada. Pewne jest natomiast to, że wszystkich podawanych przez nich faktów nie da się razem połączyć w jedną historię bez zastosowania narzędzi z warsztatu badawczego historyka. Niestety nie mam czasu, żeby to zrobić. Na pewno jednak ani Bartoszewski, ani Janicka nie mówią całej prawdy. Proszę zwrócić uwagę na to, że w ich wywodach nie ma ani jednego złego słowa o Żydach. O Polakach oboje mówią dużo złego. Wprawdzie Bartoszewski stara się ich bronić, ale skoro cały czas to robi, cały czas się tłumaczy, to znaczy, że są winni, bo „tylko winny się tłumaczy”. A Anielewicz i inni Żydzi nic nie zawinili temu, że znaleźli się w tak trudnym położeniu. Mamy proste odwrócenie powiedzenia, że „winni są Żydzi i cykliści”. Teraz brzmi ono: „Niewinni jak Żydzi i niemowlęta”.
Dlaczego ani Bartoszewski, ani Janicka nic do zarzucenia Żydom nie mają? Ano dlatego, że nie są antysemitami. Nic złego o Żydach nie mówią, bo każda, nawet najlżejsza ich krytyka jest od razu okrzykiwana antysemityzmem. Ośmielił się to zrobić prof. Jasiewicz w wywiadzie wywiad dla „Focus Historia Ekstra”, kiedy odpowiadał na pytanie sformułowane przez dziennikarza w następujący sposób: „Jak wyjaśnić fakt, że Polskie Państwo Podziemne, istniejące przecież prawie od początku okupacji, praktycznie wyłączyło się ze sprawowania swojej funkcji wobec części obywateli – polskich Żydów? Szczególnie kiedy Żydzi zostali fizycznie oddzieleni przez okupantów hitlerowskich od reszty obywateli polskich.” Proszę zwrócić uwagę, że dziennikarz traktuje brak pomocy Polskiego Państwa Podziemnego dla Żydów jako „fakt” i dlatego nie pyta np.: „Czy uważa Pan, że PPP wyłączyło się ze sprawowania opieki nad częścią swoich obywateli – Żydami?”. Ku zaskoczeniu pytającego, prof. Jasiewicz odrzucił jego zarzut, podając liczne przykłady działań władz Podziemnego Państwa Polskiego na rzecz Żydów. Nie będę ich tu przypominał, bo są w Polsce powszechnie znane (nie wiedzą o nich jedynie żydowscy i filosemiccy naukowcy z PAN, pracujący w Centrum Badań nad Holocaustem oraz w Instytucie Slawistyki oraz niektórzy dziennikarze, ale na to nic się nie poradzi, bo głupota jest nieuleczalna). Przytoczę za to ten fragment jego wywiadu:
„Chciałbym też zauważyć, że sami Żydzi, bardzo wpływowi w niektórych państwach, prawie nic dla swoich współbraci nie robili, biernie przyglądając się ich zagładzie i zapewne kalkulując, co by na tym można było ugrać.
Jest jeszcze jeden motyw w różnych wypowiedziach i publikacjach żydowskich. Zawsze wszystko, co dla nich robiono, robiono źle lub było to o wiele za mało. Przypominają mi się sceny z paru filmów lub książek, gdzie i w związku z przygotowaniami do powstania w getcie warszawskim padają w dialogu zarzuty, że Polacy – naturalnie antysemici – nie dają Żydom broni, tak bardzo potrzebnej do walki. PPP nie miało wprawdzie magazynów broni w Puszczy Kampinoskiej czy innych miejscach, ale w pojmowaniu Żydów to bez znaczenia. Im się wydawało, że mamy tysiące sztuk rozmaitej broni. No a skoro oni umyślili sobie powstanie, to my im wszystko oddajemy – jeśli tego nie robimy, to tylko dlatego, że byliśmy antysemitami. Ten chory tok rozumowania żydowskiej narracji jako takiej wywołuje zjawisko projekcji – swoje zło i zaniechania Żydzi przerzucają na innych, zwłaszcza na Polaków.
Przypomnijmy fakty. „Bracia – resztki Żydów w Polsce żyją z przeświadczeniem, że w najstraszniejszych dniach naszej historii, wy nie udzieliliście nam pomocy – pisze Żydowski Komitet Narodowy w Polsce do organizacji żydowskich w Ameryce 1 stycznia 1943 r., a więc wkrótce po wymordowaniu większości Żydów z getta warszawskiego w Treblince. – Odezwijcie się przynajmniej w ostatnich dniach naszego życia. Jest to nasz ostatni apel do was”.
„Niemcy wywieźli i zamordowali lub spalili żywcem dziesiątki tysięcy Żydów – czytamy w innym piśmie Żydowskiego Komitetu Narodowego z Warszawy do Joint Distribution Committee w Nowym Jorku z 15 maja 1943 r. – Część Żydów uratowała się. W całej Polsce z trzech milionów Żydów pozostało nie więcej niż 10 proc., resztę Niemcy wymordowali. W najbliższych tygodniach wymordują pozostałych. Można jeszcze ratować tysiące Żydów [podkr. K.J.], Przyślijcie natychmiast sto tysięcy dolarów. Od was zależy ratunek tysięcy ludzi. Czekamy”.
„Nie rozumiemy waszego milczenia – piszą znowu Żydzi polscy do Żydów amerykańskich. – Na pięć wysłanych depesz nie otrzymaliśmy odpowiedzi i mimo apelów i alarmów żadne fundusze dla nas nie nadchodzą. Dlaczego Joint nie przesyła pieniędzy? Możemy jeszcze uratować od zagłady i niechybnej śmierci tysiące Żydów, kobiet i dzieci. Musimy mieć znaczne fundusze. Zaalarmujcie natychmiast Joint i wszystkie inne organizacje żydowskie. Na ratowanie resztek Żydów musimy mieć sto tysięcy dolarów. Czekamy na waszą pomoc.
A tego jest więcej. No i na apele do środowisk żydowskich pospieszył z pomocą jedynie… Rząd RP na Uchodźstwie, przeznaczając dodatkowe fundusze i wzywając polskie społeczeństwo do udzielania pomocy w przechowywaniu Żydów po aryjskiej stronie. Zachęcam do przejrzenia dokumentacji w Studium Polski Podziemnej, np. teka 78, z której pochodzą powyższe cytaty.
I jeszcze jedno w kontekście „rozliczeniowych” książek Grossa. Owe żydowskie bzdury i dane wzięte z sufitu o Żydach zamordowanych głównie przez polskich chłopów to właśnie projekcja zmierzająca do ukrycia największej żydowskiej tajem¬nicy. Otóż skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, „co się działo na obrzeżach Zagłady”, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w procesie mordowania swojego narodu. Tu kłania się bierność powszechna samych Żydów i postawy Judenratów, okrutne żydowskie policje w gettach – bo to one wyłapują, spędzają na różne Umschlagplatze i upychają w wagonach swoich sąsiadów, rodziny i przypadkowych Żydów. Wreszcie to żydowskie komanda zapędzają Żydów do komór gazowych, a potem oprawiają ich zwłoki, grzebiąc w pochwach, odbytnicach, wyrywając złote mostki i koronki.(…)
Niestety, Żydów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretacji wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy robili, i tak będzie poddane ich krytyce – że za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłębszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo on do niczego nie prowadzi. W nauce należy odrzucić empatię, sympatię czy antypatię, a skoncentrować się na faktach oraz niezbywalnym prawie do ich różnych interpretacji. Ludzi, którzy używają słów „antysemita”, „antysemicki”, należy traktować jak ludzi niegodnych debaty, którzy usiłują niszczyć innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych. To oni tworzą mowę nienawiści.
Prawdziwym nieszczęściem są nawiedzeni – a przeważnie tylko tacy są – badacze żydowscy, którzy nie dążą do opisania takiej czy innej rzeczywistości, lecz piszą pod z góry założoną tezę. A mówiąc bez ogródek – zwyczajnie i świadomie rozmijają się z prawdą.” (http://gazetawarszawska.com/2013/04/05/zydzi-byli…)
Według Bartoszewskiego za te „antysemickie wypowiedzi”, prof. Jasiewicz powinien ponieść surowe konsekwencje. To dopiero będzie piękna scena: Zdominowana przez polskich Żydów Rada Naukowa PAN, wyrzuca na bruk Polaka, który ośmielił się ich skrytykować! Toż to będzie pokaz ich siły, pokaz ich władzy nad duszami „Polaczków”! No tak, ale czy przypadkiem zdaniem Janickiej sam Bartoszewski nie jest antysemitą, zaprzeczając temu, co napisała w „Festung Warschau”?
Zarzuty o doprowadzenie do śmierci Anielewicza i jego grupy odnoszą się również do niego. Według naukowczyni z PAN również on, jako żołnierz patriotycznej, antykomunistycznej AK uważał, że Żydzi „są zbędni na tej ziemi”. Również on odpowiada za ich zabijanie. Zamiast pójść kanałami, żeby wyprowadzić z getta oddział Anielewicza, stał pod jego murem i gapił się na reakcje przechodniów. Na dodatek kłamie, że Polacy nie cieszyli się z tego, iż Żydzi giną. Opowiada się za postawieniem pomnika Sprawiedliwych wśród Narodów Świata obok Muzeum Historii Żydów Polskich, przeciwko czemu Żydzi polscy protestują, gdyż mogłoby to negować niezbity, udowodniony przez Janicką oraz innych żydowskich i filosemickich badaczy fakt, że Polacy odpowiadają za holokaust. Warto tu zwrócić uwagę, że z wielką energią zwalcza zamiar takiego usytuowania tego pomnika Stowarzyszenie Przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita”, któremu szefuje Jerzy Jedlicki. Jeśli tak robi, to znaczy, że forsowanie tego pomysłu jest przejawem polskiego antysemityzmu!
Bartoszewski jest zatem, tak jak wszyscy Polacy, winny śmierci Anielewicza, do której doszło w ramach zagłady Żydów, w której główną rolę odegrała Armia Krajowa. I nie zmyje jego winy rytualne potępianie prof. Jasiewicza za antysemityzm. Już Janicka wie o co tu chodzi! Tak jak Kamiński, inny Sprawiedliwy, Bartoszewski jest ukrytym antysemitą! Jest bowiem udowodnione przez koleżankę Janickiej z Instytutu Slawistyki PAN, Annę Zawadzką, że każdy polski patriota jest antysemitą. Przykładów antysemityzmu Bartoszewskiego można podać bez liku. Nie wierzycie? No to macie parę!:
Jerzy Jedlicki: „W 1963 r. Władysław Bartoszewski w „Tygodniku Powszechnym” zaapelował, by przesyłać mu wspomnienia o Polakach, którzy ratowali Żydów w czasie okupacji.(…) Na ankietę Bartoszewskiego odpowiedziałem natychmiast, nie kryjąc zawstydzających zdarzeń w moim okupacyjnym otoczeniu.(...) Od tamtej pory „Sprawiedliwi” funkcjonują w roli polskiego alibi. Było dla mnie jasne, że stawianie problemu: „których było więcej: tych, co pomagali, czy tych, co denuncjowali?” jest całkowicie błędne. Przez wszystkie te lata byłem świadom jednostronności i nierzetelności sporów o zdekonstruowaną już dzisiaj rolę „świadków” Zagłady. Arytmetyka, ile Polacy w stosunku do innych narodów posadzili drzewek w ogrodzie Yad Vashem, jest niedorzeczna. Przesłania ona właściwe zagadnienie, czyli antropologiczną analizę kultury i norm środowiskowych tamtego czasu.” (http://www.slh.edu.pl/content/tematy-kt%C3%B3rych…) Bartoszewski zatem wykonał niecną robotę w celu stworzenia „alibi” polskiemu antysemityzmowi.
Janicka: „Bez trudu … przyjęła się odgórna opowieść o Zagładzie i stosunku Polaków do Żydów. Także wśród większości ludzi zdeklarowanych przeciwko systemowi i prześladowanych przez system. W trakcie kampanii antysemickiej 68 roku niektóre z tych osób, bardzo zasłużone skądinąd, włączyły się w partyjno-państwową operację propagandową, służąc jej swoim niekwestionowanym autorytetem. W filmie Kidawy i Gontarza „Sprawiedliwi” z 1968 roku antysemickie poglądy wygłaszała np. członkini Żegoty, intelektualistka katolicka Maria Kann. Władysław Bartoszewski natomiast po 1968 roku przygotował wydanie na zagranicę książki o Polakach ratujących Żydów The Blood Shed Unites Us (Interpress, Warszawa 1970), którą polskie władze rozpowszechniały za granicą jako parawan dla trwającej czystki rasowej.” (http://www.dialog-pheniben.pl/pl/component/conten…) Także członkowie Żegoty (Rada Pomocy Żydom) mieli (a w przypadku Bartoszewskiego wciąż mają) antysemickie poglądy.
Wywiad Bartoszewskiego dla „GW” Janicka potrafiłaby łatwo „zdekonstruować”, gdyby dostała na to zgodę od jej zwierzchniego kapo Jedlickiego. Ileż w nim ukrytego antysemityzmu! Według Janickiej, heroizacja ginących w nierównej walce powstańców żydowskich ma odwrócić uwagę od tego, że zostali oni przez Bartoszewskiego i innych żołnierzy AK skazani na śmierć. Pisze on o sympatii Polaków dla walczących w getcie Żydów jedynie dlatego, żeby przykryć antysemityzm Polaków i ich odpowiedzialność za holokaust. Podziw dla bohaterskich powstańców to przejaw patriarchalizmu, opierającego się na przemocy stosowanej przez większość w celu ucisku mniejszości, np. Żydów. W tym miejscu przerwę, bo nie chcę Janickiej odbierać „dekonstrukcyjnego” chleba. A poza tym mógłbym dostać propozycję pracy w Instytucie Slawistyki PAN, która to myśl mnie przeraża, bo nie znoszę przebywać w towarzystwie durniów, w szczególności „dekonstruktorskich”, którzy nie mają zielonego pojęcia o slawistyce, a w szczególności o historii Słowian.
Przyjmijmy po prostu do wiadomości, że dla Janickiej Bartoszewski, tak samo zresztą jak Kamiński (oraz ja i Ty, Czytelniku tego tekstu), jest antysemitą. Ukrytym, ale skutecznie przez nią „zdekonstruowanym”. Próbował się ukryć z nienawiścią do Żydów, ale żydowscy naukowcy z PAN nie dali się na jego sztuczki nabrać! Wymyślił temat polskich Sprawiedliwych jako parawan dla polskiego antysemityzmu. Wziął udział w czystkach rasowych w 1968 r. Wcale się nie zdziwię, jeśli Janicka oraz jej koleżanki i koledzy z PAN, w szczególności z Instytutu Slawistyki i z Centrum Badań nad Holocaustem, napiszą wkrótce list protestacyjny potępiający Bartoszewskiego. A ja, gdybym był na miejscu prof. Jasiewicza, to dla jaj, też taki list bym podpisał. Bo niestety Bartoszewski całkiem się w ostatnim czasie zamotał i przydałaby mu się nauczka, która wyleczyłaby go z przyłączania się do nagonek na polskich historyków, oskarżanych przez żydowskie lobby o wydumany antysemityzm.
Książka Janickiej dowodzi, że prof. Jasiewicz ma całkowitą rację, zarzucając żydowskim badaczom stosunków polsko-żydowskich pisanie książek tendencyjnych, „pod z góry założoną tezę”. Słusznie zauważył, że nie warto z nimi dyskutować, bo „cokolwiek byśmy robili, i tak będzie poddane ich krytyce – że za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie.” Eskalacja ich żądań i pretensji postępuje w ostatnim okresie w ekspresowym tempa. W tej chwili odmowa oddania Żydom przez AK całej posiadanej broni, „to jest pryszcz”, żeby przytoczyć słowa Barbara Engelking, dyrektorki Centrum Badań nad Holokaustem PAN, wypowiedziane 2 lata temu w odniesieniu do jej artykułu o donosach Polaków na ukrywających się Żydów. To są drobiazgi, bo teraz naukowcy żydowscy oskarżają nasz naród o holokaust ich narodu (rzekomo do jego dokończenia doszło już po wojnie). Piszą o polowaniach polskich chłopów na ich rodaków, bez wiedzy Niemców, a pod ochroną polskiej policji granatowej (jest to oczywiście kontrapunkt dla bestialstw popełnianych w gettach przez policje żydowskie, które badacze żydowscy wybielają). Twierdzą, że ci Polacy, którzy zostali zamordowani przez Niemców za ukrywanie Żydów, są sobie sami winni, bo mieli zbyt długie języki i rozpowiadali o tym sąsiadom. Nie podoba im się kręcenie filmów o takich przypadkach, jak np. „Historia Kowalskich”. Nie życzą sobie pomnika Sprawiedliwych obok Muzeum Historii Żydów Polskich i pewnie w końcu pani bufetowa postawi go obok pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej na Powązkach (wpierw przeprowadzi oczywiście sondaż). Szydzą z tego, że w Warszawie jest ponad 400 upamiętnień powstańców warszawskich i nie mogą ścierpieć, że niektóre z nich są na terenie byłego getta. Oskarżają AK o masowe mordowanie Żydów. Utożsamiają polski patriotyzm z antysemityzmem. Twierdzą, że przydomowe kapliczki były stawiane w Warszawie w podzięce Bogu za zagładę Żydów itd., itp.
Jest zatem skandalem nad skandalami, że Bartoszewski podpisał się pod listem potępiającym prof. Jasiewicza, który wystąpił w obronie Polaków. To kolejny postępek tego zasłużonego dla Polski człowieka, który niestety nie może być nazwany inaczej niż antypolskim.
Nawet pobieżna analiza zarzutów przedstawionych w książce Janickiej dowodzi, że bez wątpienia prof. Jasiewicz ma rację. Tak jak on powiedział, Żydzi zrzucają swoje zaniedbania na Polaków. Ich elity całkowicie zawiodły podczas II wojny światowej. Żydówka Hannah Arendt napisała: „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii” („Eichmann w Jerozolimie”). To złożone z najbogatszych i najbardziej wpływowych Żydów władze samorządowe ( Judenraty) gorliwie służyły Niemcom w ewidencjonowaniu, chwytaniu i wywożeniu do obozów zagłady swoich braci i sióstr. Posługiwały się w tym żydowską policją, która zamiast stanowić trzon ruchu oporu była niemieckim narzędziem do eksterminacji Żydów (powtarzam jeszcze raz, że polscy szmalcownicy, wywodzący się z przestępczego marginesu społecznego, to przy nich aniołki). Gdyby ich rodacy z zagranicy dostarczyli im pieniądze, to mieliby tyle broni, ile byłoby im potrzeba, bo kupiliby ją na czarnym rynku. Mogliby wtedy tworzyć samodzielne oddziały partyzanckie. Powstanie zorganizowali na własną rękę, bez porozumienia z AK i bez żadnych przygotowań. Nie opracowali żadnych planów ewentualnej ewakuacji ze strefy walk. Nie mieli planów sieci kanalizacyjnej. Przez 3 lata istnienia getta mogli doskonale poznać szlaki poruszania się kanałami. Ale im się nie chciało tego robić. Zaniedbali wykonania najprostszych czynności i obwiniają za to Polaków. Na jakiej podstawie sądzili, że „natychmiast znajdą się wszystkie możliwe środki i sposoby” ratowania jednego z oddziałów? W konspiracyjnych warunkach wcale niełatwo było zorganizować tego typu przedsięwzięcie. Przypomnę, że Akcja pod Arsenałem była przesunięta aż o 3 dni dlatego, iż dowódcy „Szarych Szeregów” nie mieli kontaktu z dowództwem Kedywu AK. Nie wiadomo, czy była w tym czasie możliwość zorganizowania spotkania Cukiermana z gen. Stefanem Grotem-Roweckim, na którego wówczas Niemcy polowali i kilka tygodni później aresztowali. Poza tym, dlaczego komendant AK miał wydawać zgodę na tak ryzykowne przedsięwzięcie? Czy miał prawo narażać na śmierć swoich żołnierzy, wydając im rozkaz wejścia do getta, gdy walki praktycznie ustały? I to nie z dostawami broni, żywności czy lekarstw, lecz po to, żeby tym, którzy byli na jego terenie posłużyć za przewodników? Po co było narażać ludzi? Nie wiem też, czy rzeczywiście AK była w posiadaniu planów sieci kanalizacyjnej, a jeśli tak, to kto je miał, czy był z nim kontakt, czy byli w AK zaprzysiężeni kanalarze, bo przecież szmalcownicy, z którymi kontaktował się Ratajzer, akowcami nie byli, krótko mówiąc, czy taka akcja w wojskowej strukturze AK była wówczas możliwa do przeprowadzenia (szkoda, że nie odniósł się do tego Bartoszewski, który z pewnością ma najlepszą wiedzę na ten temat). A poza tym, gdyby zamiast czekać na pomoc, jak na mannę z nieba, Żydzi sami zaczęli organizować tę ekspedycję od 1 maja, to by ona dotarła do getta na czas. Ratajzerowi się przecież udało nakłonić nawet do współpracy polską policję granatową i szmalcowników!
Janicka nie zadała sobie najmniejszego trudu, żeby dokonać krytyki źródłowej relacji Cukiermana i Ratajzera (ważna jest nie tylko ich treść, ale także okoliczności ich powstania), skonfrontować je z innymi źródłami i odpowiedzieć na sformułowane przeze mnie powyżej pytania (można i trzeba zadać jeszcze wiele innych). Ale czego ja od niej wymagam? Ona nie ma o tym pojęcia, bo jest fotografką, wtajemniczoną jedynie w pseudonauki Gender Studies, a w szczególności tzw. krytykę fantazmatyczną!
To, że Cukierman miał takie odczucia na temat AK, jak napisał w cytowanej przez Janicką relacji, nie znaczy, że taka była prawda. Ona też tak samo się myli, uważając się za naukowca (naukowczynię). Tylko jej się tak wydaje. Nie jest naukowcem, gdyż nie stosuje w swych tekstach naukowego warsztatu i nie przestrzega naukowej etyki. Rozumiem rozgoryczenie Cukiermana, bo przecież chodziło o życie jego przyjaciół. Ale przecież współpraca między AK i ŻOB była utrudniona nie ze względu na narodowość, lecz z powodów ideowych. Żydowska formacja bojowa została stworzona przez organizacje lewicowe i komunistyczne, z których niektóre były sterowane z Moskwy. AK w zasadzie nie przyjmowała członków ŻOB w swoje szeregi, podobnie jak członków GL i AL (tak samo komunistów nie powoływano przed wojną do wojska polskiego). Dlatego Cukierman znalazł się w komunistycznej partyzantce i część jego relacji odnosi się już do stosunków między oddziałami AK i AL. Zdarzały się między nimi starcia, co z narodowością ich członków nie miało nic wspólnego. Trudno zresztą odnieść się do zarzutów Cukiermana, bo są ogólne i niekonkretne. Tak naprawdę, to nie wiadomo, o co mu chodzi. To, co pisze w niektórych miejscach nie ma sensu: „Co prawda proponowali nam, żebyśmy poszli do partyzantki, ale potem zabijali nas.” Po co akowcy mieliby to robić? Jeśli chcieli zabijać Żydów, to mogli to przecież zrobić bez przyjmowania ich do swoich oddziałów. Przypuszczam, że Cukierman może mówić o jakichś przypadkach wykrycia zdrady ze strony agentów sowieckich żydowskiego pochodzenia. Ale bez informacji, a jakie konkretnie przypadki chodzi, jest to jedynie hipoteza. Poza tym wyrażenie „proponowali nam, żebyśmy poszli do partyzantki” nie precyzuje, o jaką partyzantkę chodzi. Może rozmówcy Cukiermana z AK radzili komunizującym Żydom pójście do oddziałów AL, które następnie miały utarczki z akowcami? Może chodzi mu już o sytuację po wojnie, gdy Żydzi z AL znaleźli się w aparacie komunistycznym i z tego powodu byli likwidowani przez partyzantkę poakowską?
Na koniec poproszę czytelników o przeczytanie poniższego cytatu zamieszczonego w przypisach „Festung Warschau”: „Poszukiwanie winnych jest zawsze bardzo ludzkim odruchem. Po wojnie Edelman często sprzeczał się z Kazikiem, jednym z młodych Polaków, którzy wyprowadzili jego grupę z kanałów na Prostej – ale dopiero w momencie, kiedy już ośmiu ludzi zginęło. W końcu Kazik nie wytrzymuje: «Przestań. Przecież to Niemcy byli winni». Słysząc niektóre wypowiedzi, można przeoczyć fakt, że zarówno Polacy, jak i Żydzi byli wspólnymi ofiarami hitlerowców” (Norman Davies, "Głos ocalonego")”.
I teraz proszę o odpowiedź na pytanie, dlaczego Janicka uznała, że poglądy walijskiego historyka są „skandaliczne”? Czy nie ma racji prof. Jasiewicz, pisząc, że z takimi jak ona żydowskimi „badaczami” holokaustu nie ma sensu dyskutować? Z nich można tylko szydzić, zaś to, co oni piszą o rzekomej winie Polaków za zagładę Żydów, nadaje się najwyżej do wytarcia tyłka. Wstyd dla polskiej nauki, że tego typu ignorantki pracują w Polskiej Akademii Nauk.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1706 widoków
molasy
@ tumry
molasy
@ Pies Baskervillów
Powstanie w Gettcie - Powstanie Warszawskie
@ tumry
Molasy
Twór do Tworek