Szklany sufit Kazimiery Szczuki

Przez molasy , 22/03/2013 [11:09]
Jako typowy samiec lubujący się w czytaniu podtrzymujących patriarchat opowieści o rycerzach na białych koniach ratujących niewinne, gładkolice dziewice z paszczy patriarchalnych i antyfeministycznych smoków (ich antyfeminizm objawia się tym, że nie gustują w niewiastach o twarzach bokserów oraz tym, że odmawiają wzięcia udziału w manifach, uzasadniając to tym, że nie jest na nich mile widziany ich przyjaciel potwór o stu twarzach Janusz Palikot, który przecież walczy o wcielenie w życie ideałów feminizmu tak jak Józef Stalin walczył o realizację ideałów pokoju na świecie), spieszę na ratunek Kazimierze Szczuce, której nie tylko Maja Narbutt wypomniała, że mimo kilkunastu lat pracy nad doktoratem nie zdołała go napisać, ale jeszcze Teresa Bochwic zarzuciła, że używa skrótu dr przed swoim nazwiskiem jako pracownica naukowa Uniwersytetu Łódzkiego. Staję w jej obronie, chociaż ona na pewno sobie tego nie życzy, ponieważ jest to niewątpliwie z mojej strony przejaw męskiego szowinizmu, objawiającego się tym, że uważam, iż sama sobie z zarzutami pod jej adresem nie poradzi. (http://wpolityce.pl/artykuly/49535-nikt-tak-nie-k… oraz http://wpolityce.pl/artykuly/49587-szczuka-magist…) Apologię Szczuki zacznę od wyjaśnienia, dlaczego używa skrótu dr przed nazwiskiem. Otóż nie oznacza on tytułu naukowego „doktor”, lecz tytuł feministyczny „doktorka”. Oba te tytuły mają się do siebie tak jak np. terminy „demokracja” i „demokracja socjalistyczna”, czyli są antonimami (przeciwieństwami). Tak samo nic wspólnego z „profesorem” nie ma skrót „prof.” przed imieniem i nazwiskiem Magdaleny Środy. Ta pani jest po prostu „profesorką”. Jeśli chodzi o to, że Szczuka nie zdołała zrobić doktoratu, to jest to niezbity dowód na istnienie „szklanego sufitu”, kluczowego pojęcia „feminizmu naukowego”, który jest współczesnym odpowiednikiem „socjalizmu naukowego”, o którego zaprowadzenie na świecie walczyła Róża Luksemburg wraz z Leninem i Stalinem (skojarzenia z Kaliszem i Palikotem są nieprzypadkowe). Istnienie „szklanego sufitu”, czyli blokowania kobietom dróg awansu zawodowego lub naukowego, jest feministycznym dogmatem, i ten, kto próbuje go podważać, twierdząc, że jakaś kobieta, tak jak przykładowa Mucha, na jakieś stanowisko się nie nadaje, jest albo męskim szowinistą, albo zniewoloną przez patriarchalne wzory kulturowe ról płciowych kobietą. Ta szklana przeszkoda w robieniu kariery tak „utalentowanym” jak Szczuka kobietom występuje ZAWSZE we wszystkich firmach, instytucjach oraz instytutach naukowych. Nie inaczej jest w Instytucie Badań Literackich PAN, w którym doktorat próbował zrobić „puch marny”, w obronie którego w tym tekście występuję. Ktoś mógłby pomyśleć, że szklany sufit blokujący karierę naukową Szczuce w IBL podtrzymywał reprezentujący szowinistyczny patriarchat profesor, pod opieką którego przygotowywała doktorat. Ale nic z tych rzeczy. Szczuka jest bowiem uczennicą prof. Marii Janion (zawsze odczytywałem skrót przed jej nazwiskiem jako „profesor”, bo sądziłem, że w odróżnieniu od Środy jest ona prawdziwym naukowcem, ale teraz w to zwątpiłem, bo zobaczyłem w Wikipedii, że jest to jednak „profesorka”), która uchodzi za guru polskich feministek. Byłożby zatem możliwe, że to kobieta blokuje kobiecie awans naukowy i zarazem oczywiście zawodowy? Oczywiście nie! „Feminizm naukowy” naucza, że jest to niemożliwe, bo WSZYSTKIE kobiety są dyskryminowane i ŻADNA z nich nie dyskryminuje innych osób (oczywiście z wyjątkiem przypadków, gdy jest to „dyskryminacja pozytywna”, np. parytety polegające na tym, że w organizacji lub partii, do której należy 10 proc. kobiet, otrzymują one połowę miejsc we władzach lub na listach wyborczych. W pracach naukowych napisanych na studiach „gender studies” nie stwierdzono jeszcze przypadku, żeby jakaś kobieta nie awansowała z powodu swojej głupoty lub braku jakiejś cechy charakteru, np. umiejętności organizacyjnych, zdolności przywódczych albo słabości psychiki objawiającej załamaniami nerwowymi czyli tzw. „dołami” (do ich przeżywania Szczuka przyznaje się w wywiadach). W języku „feminizmu naukowego” nie istnieje słowo „nieudaczniczka”. Co innego jeśli chodzi o mężczyzn. Wszyscy, którzy nie zrobili kariery, to są po prostu nieudacznicy. Skoro Szczuka, wykreowana w mediach na intelektualistkę, na najmądrzejszą wśród polskich feministek wielbiących „Czerwoną Różę” (skoro ona jest taka „mądra”, to strach wyobrazić sobie jak „inteligentne” są głupsze od niej), nie zdołała napisać doktoratu, a zarazem nie była blokowana przez patriarchalnego profesora, to musi istnieć jakieś inne wytłumaczenie pojawienia się „szklanego sufitu”. I ja, nie chwaląc się, jak to się takim jak ja męskim szowinistom zdarza, tę przyczynę załamania się naukowej kariery gwiazdy rewolucyjnego feminizmu odkryłem. Otóż w badanej w IBL przez długie lata przez Szczukę polskiej literaturze, tworzonej głównie przez mężczyzn, jest za mało wątków patriarchalnych! I „feministka naukowa” jest wskutek tego dyskryminowana, bo nie może pisać prac o „patriarchacie” w dziełach polskich pisarzy i poetów, które to pojęcie obok „szklanego sufitu” jest podstawą teorii gender. Twórczość takiego np. Czesława Miłosza nie nadaje się na feministyczny doktorat, bo nie da się użyć do jej analizy patriarchalnego wytrycha. Z tego powodu Szczuka „nie znalazła do jego wierszy dojścia”, o czym świadczy ten fragment jej wywiadu: „Staram się być uważna, szukać dojścia do tekstu, który czytam. Zwracam jednak uwagę, kiedy męski sposób widzenia przedstawia się jako uniwersalny. Nie zawsze tak jest. Kiedy mówię o poezji Miłosza, nie mówię o patriarchacie.” Według teorii gender, jeśli kobieta nie mówi o patriarchacie, to znaczy, że mówi o przysłowiowej „d…e Maryni”, a rewolucyjnym feministkom takie kobiece „paplanie ‘psiapsiółek’, jak zwalczać cellulit” [„psiapsiółki”, to „dowcipne” zdrobnienie od słowa „przyjaciółki”, użyte przez Szczukę w wywiadzie dla „Vivy”] nie przystoi. Zatem Szczuka na temat Miłosza nie ma nic do powiedzenia! Ale nie tylko ten laureat literackiej Nagrody Nobla tak zawodzi wyznawczynie teorii gender. Podobnie rozczarowują inni polscy pisarze. Proszę się zapoznać z tym fragmentem jej wywiadu: „Na seminarium prof. Janion w Szkole Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN tworzymy z koleżankami, jak to mówimy, lożę feministek. Profesor wykłada, a my - przyznaję - tylko czekamy, że będzie tam coś dla nas. Czekamy, a tu często po prostu nic nie ma.” (http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,9685…) Po pierwsze chciałbym tu zauważyć, że Szczuka, bojowniczka o używanie żeńskich końcówek zawodów i stanowisk w odniesieniu do kobiet, mówi „profesor” o pani Janion. Pod wpływem jej żądań Wikipedia już „sfeminizowała” tytuł naukowy tej wybitnej naukowiec (wybitnej naukowczyni?), a tymczasem ona sama nie wciela w życie tego, czego wymaga od innych. Czyżby nieświadomie ulegała patriarchalnym wzorom kulturowym? Po drugie chciałbym zwrócić uwagę na to, że Szczuka najwyraźniej nudzi się z koleżankami na wykładach prof. Janion! „Czekamy [na wzmianki o patriarchacie w polskiej literaturze], a tu często po prostu nic nie ma” – mówi rozczarowana „doktorka” Szczuka. Nie przyszło mi do głowy, że tak barwnie pisząca o polskiej literaturze „profesorka” może mieć tak nudne wykłady! Jeśli nawet prof. Janion nie potrafi znaleźć wątków patriarchalnych w polskiej literaturze, to jakże tego dokonać może dr (czyt. „doktorka”) Szczuka! Jak w takim razie ta wyznawczyni teorii gender ma sformułować temat pracy doktorskiej? No, może by się to jeszcze jakoś dało zrobić, ale gdzie znaleźć materiały do jej napisania, skoro w twórczości polskich pisarzy brak wątków patriarchalnych? Jak wyjaśnić ich brak? Przecież zgodnie z teorią gender żyliśmy i żyjemy w patriarchacie. Dlaczego zatem w twórczości polskich pisarzy tak trudno jego odbicia się doszukać? Otóż mam w tej sprawie hipotezę, która – jak sądzę – potwierdza teorię gender. Polscy pisarze ukrywali w powieściach i wierszach swój niewątpliwy patriarchalizm po to, żeby utrudnić robienie kariery naukowej takim badaczkom ich twórczości jak Szczuka! Zbudowali w ten sposób tak potężny „szklany sufit” (przypomnę, że to Stefan Żeromski opisał "szklane domy"), że nawet „najtęższa głowa” wśród polskich „feministek naukowych” nie zdołała go rozbić! No dobra, dość tych żartów, bo jeszcze Szczuka i jej koleżanki wezmą na poważnie wszystko to, co napisałem powyżej , i zaproszą mnie na „nudny” wykład prof. Janion, albo na przyszłoroczną „wesołą” manifę jako gościa honorowego zasłużonego w identyfikacji „patriarchalnego szklanego sufitu” w literaturze polskiej. Zatem na zakończenie napiszę coś na poważnie: Nie ma w nauce miejsca dla osób, które hołdują pseudonaukowym teoriom w rodzaju „gender studies”.
Pies Baskervillów

Problem polega na tym,że takie osobniczki,nie miały nigdy,faceta. Masturbacja,fizyczna i ideowa,to ich motto:) Stąd,te fantazje,poparte idiotami,preferującymi tzw "gender studies". Nie byłoby to warte reakcji,gdyby nie to,że zaczyna to być jakąś sektą "pseudointelektualną",niebezpieczne dla młodych ludzi,ktorzy jak gąbka,chłoną wszelkie debilne pomysły. PS Właśnie przeczytałem,o dzielnej kobiecie: Jedną z osób, które protestowały przed posiedzeniem komisji SZ była Anita Czerwińska z "Gazety Polskiej", która miała zaproszenie od klubu PiS. - Dobrze, że nie dostaliśmy kary więzienia. To jest przykre i smutne, że zamyka się Sejm przed opinią publiczną w momencie, gdy jej znaczna część jest dławiona i nie daje się jej wypowiedzieć. Sejm należy do obywateli. Nie jestem zdziwiona, że PO zawłaszczyła wszystko. Sejm jest folwarkiem Platformy i marszałek Kopacz - powiedziała Czerwińska, odnosząc się do decyzji Ewy Kopacz.
Domyślny avatar

Szczuka faceta miała, bo była mężatką, ale bardzo się na nim zawiodła i się z nim rozwiodła ("częstochowski rym" jest przypadkowy i nie jest aluzją do literatury "badanej" przez Szczukę w IBL). To było już kolejne jej rozczarowanie w stosunku do świata mężczyzn, bo pierwszym był konflikt z ojcem (adwokat, który bronił opozycjonistów w PRL), którego bardzo surowo ocenia w wywiadach prasowych, oskarżając o "patriarchat", itd., itp. Sądzę, że te negatywne doświadczenia są źródłem jej nienawiści do mężczyzn i z tego powodu szuka lekarstwa w genderowym feminizmie, który nadaje sens jej życiu. To jest jej "religia", która wypełnia typową dla ateistów egzystencjonalną pustkę. Powiem szczerze, że po przeczytaniu jednego z jej wywiadów, zrobiło mi się jej nawet żal. To co mówi i robi, to jest tylko poza. W rzeczywistości jest słaba, chodzi na seanse psychoanalityczne. Dosyć często krytycznie o niej do tej pory pisałem, ale teraz mi się już tego odechciało. Jeśli mnie znowu czymś nie wkurzy, to już o niej pisać nie będę.
Pies Baskervillów

No fakt,też mi jej żal,zwłaszcza jak patrzę,na koczkodana babe-chłopa w sejmie:)
Domyślny avatar

Właśnie z powodu pojawienia się takich cudaków, pisać o tej feministycznej zarazie trzeba. Ona rozprzestrzeniła się już w całej Europie Zachodniej i prowadzi ją do upadku, a teraz jest implementowana w Polsce. Jak piszę w notce, już jest widoczna choćby w Wikipedii, która jest głównym źródłem encyklopedycznych informacji dla młodego pokolenia, dorastającego w epoce Internetu.
Pies Baskervillów

To wobec tego,proponuję uczcić Żeromskiego,i wręczyć mu kwiaty,przez internet:) Pozdrawiam zwolenników kobiet,skoro jeszcze istnieją:))
moherowy beret

to już wiem,że ten ktoś ma w głowie maślankę i jest nieszczęśliwy.Płaci spore pieniądze specjaliście,żeby ten uszczęśliwił dziwaka.Dziwak z maślanką w głowie będzie męczył się i ciągnął za sobą słuchaczy.Wyobrażam jej starość,bez przyjaciół,bez bliskiej osoby,nikomu niepotrzebna istota.Może istota gender,ale bez przyszłości.
Domyślny avatar

AS

12 years 6 months temu

Pani Szczuka jest poprostu zwykłą mitomanką, której się wydaje, że głupie, które zawsze jest pod prąd mądrego jest czymś postępowym i rewolucyjnym skazanym na sukces. Czyż nie wmawiano tym "postępowym" cymbałom, że rewolucja bolszewickiej jest rewolucją postępową. Kto w jej działaniu miał przeciwne zdanie szedł do łagrów lub kończył strzałem w tył głowy by nie przeszkadzać ludziom postępowym. Przecież oni chcieli dobrobytu dla ludu pracującego. Historia zweryfikowała to łgarstwo i pokazała że jedynie bogatymi stali się ci którzy swymi frazesami oszukiwali lud by ich wyniósł na szczyty władzy. Oszukany lud (ciemny lud, łatwowierny lud) wyniósł ich dwa razy na szczyty władzy. Pierwszy raz gdy na przygotowany przez konfidentów NKWD grund (umęczonej przez wojnę i okupację Polskę) wyjechali na czołgach do Polski niczcząc wszystkich co walczyli o prawowitą Ojczyznę Polskę z Orłem w Koronie. Polowali i ścigali jak wściekły psy Opozycję i członków ZWZ nazywając ich bandytami, gdy tymi bandytami ( nie wyzwolicielami) byli oni. To oni pod kłamstwem wyzwolenia, przynieśli zniewolenia. To właśnie to oszołomienie niby czymś postępowym przyniosło Polsce zniewolenie po II-giej Wojnie Światowej. Część zaślepionych komunizmem po czasie przetarła oczy, ale dla Polski było już za późno. Ponieważ komunizm to utopia i bajka by garstce cwaniaków żyło się lepiej, to wiecznie nie mogło trzymać się kupy, dlatego wzięli podnkontrolę przemiany Solidarnościowe w Polsce. Lud myślał że steruje przemianami, gdy tym czasem to on był sterowany. Stworzono psełdo demokratyczne struktury, Sejm kontrolowany przez WSI, a gdy chciano pozbyć się kontroli donosicieli i szpicli tajnych służb, to na oczach Narodu, bezkarnie obalono prawowity Rząd Jana Olszewskiego. Naród nie zaprotestował, to zaczęto umacniać struktury. Dowodem głupoty i naiwności było powierzenie jednemu z puczystów teki premiera zaraz po obalenie został nim Pawlak ( dziwnie niezatapialny przez lata etatowy współrządzący) potem po latach gdy ukryto struktury dawnych NKWD-mocodawców pod strukturami Liberalizmu wybrano następnego puczystę rządu Jana Olszewskiego - obecnego jaśnie nam panującego Donalda Tuska. jaki musi być poziom świadomości społecznej by wybrać go na premiera i to dwukrotnie. Umocniono medialny rynek mediów by dęły wyimaginowaną medialną " prawdę". Dla wielu mniej światłach Polaków jeśli usłyszą tą samą wiadomość z dwóch " różnych" źródeł np. TVN i Polsat to dla nich taka wiadomość musi być najprawdziwszą prawdą, nie bacząc, że te dwa źródła służą temu samemu Panu i takie same cele im przyświecają. Komuniści podobnie jak faszyści chcieli opanować świat i byli postępowi, więc i nowocześni wielu durniów patrzyło w nich jak w obrazek. Oba systemy runęły i zostawiły tyle nieszczęść, że stały się niewiarygodnymi na zbudowanie globalnego systemu politycznego. Dlatego też ta obrzydliwa międzynarodówka nastawiona jedynie na własne korzyści ekonomiczne ( przy globalnym władaniu masami, to byłby dla nich prawdziwy raj), wymyśliła nowe postępowe pełne szczęśliwości i inne (inne nawet od normalności) gdzie nie ma płci, tożsamości, pochodzenia, gdzie jest się tym kim chce się w danej chwili być, bez obiektywnej prawdy, bez obiektywnej winy, bez obiektywnych zasad etyki i honoru.. Tą szczęśliwością dla świata jest jeszcze bardziej groźny niż faszyzm i komunizm razem wzięte libertyńsko lewacki liberalizm o globalnym zasięgu. Teraz wygląda niegroźne, bo dopiero buduje (a w zasadzie demontuje) wszelkie obowiązujące normy etyczno-moralne, burzy pojęcia biologicznie uzasadnione, tworzy fikcję prawne. Tworzony jest świat chaosu bez możliwości odniesienia się w niedalekiej przyszłości do czegokolwiek co jest normalne. Pani Szczuka chce zrobić karierę podobnie jak pani Środa, na kanwie naukowej nie mają wiele do zdziałania, są poprostu za słabe, więc chcą odnieść sukses w tym co nowe nowoczesne, nowoczesną okrzyknięto w środowiskach oszołomskich rewolucję genger, gdzie wielu jest niezorientowanych, ale już wiedzą przez przekaz globalny, że jest to nowoczesne, więc trzepią pianę w mętnej wodzie, może gdzieś da się wypłynąć. Co do tatusia pani Szczuki, to odcina się od niego, bo w dzisiejszym świecie trzeba należyć do elity po PRL-owskiej by zasiadać przy jakimkolwiek korycie w Polsce. Więc może nie żadna ideolówka, ale zwyczajna karierowiczówka. Piszę słowa które aż mnie bolą ze względu na gramatykę ale "doktorka" Szczuka mogła by nie zrozumieć - przecież to taka " nowoczesna" kobieta? , ona/on/ono - tak bardzo nie chciałbym urazić, ale nie mam odniesienia, bo nie wiem kim się czuje, albo kim chciała by być w danej chwili, a może jest kimś wyjątkowym homoseksualnym i też nie wiem czy on, czy ona. Więc najlepiej bezosobowo ONO Szczuka, bez płci z równouprawnieniem i pełnym szacunkiem, naturalnie nie do poglądów ale do człowieka jako istoty stworzonej przez Boga. Pani Szczuka nie wierzy w Boga, więc zapewne nie czuje się stworzeniem boskim, więc brak jakiegokolwiek relatywizmu nie pozwala ocenić wartości jakie przedstawia sobo ONO Szczuka. Więc do jakich wartości można mieć szacunek?. Wymierzenie czegoś wymaga odniesienia do wzorca przyjętego jako wzorzec miary. Brak relatywizmu to uniemożliwia, i nie oznacza to bynajmniej nic pozytywnego. Brak odniesienia, brak relacji jest całkowitym upadkiem łącznie z nauką nie mówiąc już o gatunku ludzkim. Wyobraźmy sobie, że raptem wszyscy zechcą być postępowymi ortodoksyjnymi (więc nie bi) homosesualistami. Czasami jak przyglądam się tej "radosnej twórczości" postępowych oszołomów to mam wrażenie że mam doczynienia z dość sporą populacją z uszkodzeniem ponarkotykowym mózgu. Trudno uwierzyć by człowiek o zdrowych zmysłach mógł wymyśleć wiele rozwiązań które próbuje się na siłę przepchnąć przez Sejm. Gdyby tu nie chodziło o Sejm i poważnie działające prawo, a o jakieś pogawędki przy barze, to mógłbym pomyśleć, że ktoś sobie jaja robi, ale tu chodzi o nasze życie i życie przyszłych pokoleń i takich "jajcarzy" w życiu politycznym nam nie potrzeba. W polityce trzeba być poważnym i odpowiedzialnym, kto tego nie rozumie powinien odejść z przestrzeni publicznej i udać się na leczenie.