Ryszard Bogucki: Żeby robić biznes, trzeba się było ułożyć z WSI

Przez molasy , 20/03/2013 [23:29]
„Początek lat 90. był okresem intensywnego funkcjonowania w biznesie służb specjalnych, szczególnie wojskowych” – powiedział w bardzo interesującym wywiadzie dla dziennika „Puls Biznesu” Ryszard Bogucki, okrzyknięty w pierwszych latach III RP „złotym dzieckiem” polskiego biznesu, który obecnie odbywa karę 25 lat więzienia za zabójstwo. „Ktoś, kto się z nimi ułożył, mógł spokojnie funkcjonować. Ten, kto się nie dogadał, tak jak było w moim przypadku, miał potem problemy. Najczęściej bankrutował. W dużej mierze to właśnie służby dawały w tym czasie biznesowe know-how.” Bogucki założył pierwszą firmę w 1988 r., a już po 5 latach dysponował majątkiem o wartości 10 mln dolarów, co było na ówczesne czasy sumą ogromną, gdyż amerykańska waluta miała wtedy w przeliczeniu na złote wielokrotnie większą wartość niż obecnie. Ożenił się z Miss Polonia. Jeździł Ferrari Testarossa. „Wówczas na świecie było tylko 13 takich aut” – wspomina. „Jedno z nich miał Diego Maradona”. Bogucki tak opisuje ten okres swoich wielkich sukcesów biznesowych: „Na przełomie lat 80. i 90. w biznesie wychodziło niemal wszystko, bo bogacące się społeczeństwo stało się żądne wszelkich dóbr. Kolejki ustawiały się po każdy towar.(…) Szybko przekonałem się, że dostęp do informacji, na czym można zarabiać pieniądze, to 90 proc. sukcesu, a tylko pozostałe 10 proc. stanowi własna inicjatywa.(…) Zarabiałem wówczas duże pieniądze bez konieczności uwłaszczania się na państwowym majątku, dlatego w ogóle o tym nie myślałem. Mało tego, nie chciałem nawet w tym uczestniczyć. Zdawałem sobie sprawę, że aby prywatyzować łakome kąski, trzeba wejść w układ. Przecież sztuka zarabiania dużych pieniędzy to także sztuka dzielenia się nimi. Aby prywatyzować atrakcyjne przedsiębiorstwa w tamtych realiach, trzeba było dzielić się ze służbami.(…) Można było tak przeprowadzić prywatyzację, aby majątek trwały był wyceniony jak najniżej, czyli de facto przejąć przedsiębiorstwo za przysłowiowego złotego. Dziwnym trafem majątek w prywatnych rękach okazywał się potem wart dużo więcej. Właśnie tak powstawały pierwsze fortuny”. Prywatyzacja w Polsce lat 90. przebiegała według schematu zastosowanego po raz pierwszy przy sprzedaży majątku Centrali Techniczno-Handlowej Elektroniki (CTHE) Unitra Serwis. Ta państwowa firma stworzyła z osobami i podmiotami prywatnymi kilka spółek, m.in. Unitra Eltron I i Unitra Eltron II, do których wniosła aportem atrakcyjne nieruchomości na terenie całej Polski. Kilka miesięcy po ich zawiązaniu, minister przemysłu zlikwidował Unitrę Serwis. Wskutek tego cały majątek tej państwowej firmy, który był przeniesiony do spółek zależnych, trafił w ręce prywatnych posiadaczy ich akcji. Według Boguckiego, schemat realizacji tej „pierwszej prywatyzacji III RP” wymyślili i nadzorowali Grzegorz Szymanek i Piotr Baczkowski, którzy „jako pierwsi zajmowali się w Polsce tworzeniem inżynierii finansowej”, zaś wszystko odbywało się pod kontrolą wojskowych służb specjalnych, które później umieściły na stanowisku dyrektora w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych, a następnie w Ministerstwie Skarbu pułkownika WSI Jana Szczęsnego. Przypomnę, że nazwisko tego oficera pojawia przy późniejszych wielkich prywatyzacjach, m.in. Pekao SA (podczas prac sejmowej komisji bankowej Artur Zawisza mówił o dokumencie, z którego wynikało, że współuczestniczył we wzięciu ponad 90-milionowej łapówki) oraz LOT-u i Stoenu (w tej sprawie podejrzany jest m.in. gen. Gromosław Czempiński). Szczęsny już nie żyje, podobnie jak Szymanek (zmarł w tajemniczych okolicznościach w 1998 r.), zaś Baczkowski jest poszukiwany przez policję, bo zniknął z żoną 2 lata temu. Według Boguckiego za jego zniknięciem stoją ludzie z WSI: „Baczkowski jest chroniony przez bardzo silny układ związany ze służbami, którego geneza sięga jeszcze połowy lat 80. Z akt więziennych Baczkowskiego wynika, że w 1984 lub 1985 r. trafił po raz pierwszy do aresztu za handel zegarkami. Właśnie wtedy miał tam poznać kogoś, kto odmienił jego życie. W naszych rozmowach z Szymankiem i Baczkowskim często pojawiał się temat ich wyjazdów do Pragi czy Wiednia. Podkreślali, że mają tam bardzo ważne spotkania. Przez pryzmat znajomości akt Papały, znajomości akt śmierci Szymanka i różnych innych akt z całą pewnością mogę powiedzieć, że utożsamiam Baczkowskiego z tzw. układem wiedeńskim.” Bogucki też chciał w 1993 r. przy prywatyzacji Unitry zarobić, co niestety mu się nie udało, gdyż został oszukany przez Szymanka i Baczkowskiego. Opisuje to tak: „… za około 2 mln USD kupiłem udziały w obydwu spółkach [Unitra Eltron I i Unitra Eltron II], a po niespełna trzech miesiącach miałem je odsprzedać firmie Berken International z Liechtensteinu z zyskiem 0,5 mln USD. Całą transakcję traktowałem jako zwykłą inwestycję kapitałową. Okazało się jednak, że umowę sprzedaży udziałów ze spółką z Liechtensteinu podpisałem, ale obiecanych pieniędzy nie otrzymałem. Niestety, dziś wiem, że byłem łatwą ofiarą dla tych, którzy chcieli mnie oszukać. Wówczas byłem bardzo naiwny i naprawdę uważałem, że ludzie są lepsi niż w rzeczywistości.(…) Dziś wiem, że cała sprawa miała również drugie dno. Wtedy jako młody człowiek nie miałem świadomości, co się faktycznie kryje pod hasłem pierwsza polska prywatyzacja. Nie wiedziałem wówczas, czemu ta prywatyzacja ma służyć, czy są w nią zaangażowane służby, czy też nie. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że prywatyzacja była nadzorowana przez wojskowe służby.” Pełnomocnikiem Berken International był płk Szczęsny. Trudno jednak uwierzyć w naiwność Boguckiego, który musiał zdawać sobie sprawę, że chodzi o machinacje finansowe, o czym świadczy ten fragment wywiadu: „Rozmawiając o tej transakcji z Baczkowskim i Szymankiem, wiedziałem, że chodziło tylko o przejęcie atrakcyjnych nieruchomości, a nie handel elektroniką. Kluczową rolę odegrał wtedy Wojciech Grzybowski, dyrektor Unitry Serwis. To on wycenił wartość tych nieruchomości, które miały być włożone aportem do dwóch nowo powstałych spółek, grubo poniżej ich realnej wartości. W ramach odwdzięczenia się za pomoc w przeprowadzeniu tej prywatyzacji przez lata zasiadał w radach nadzorczych i zarządach kolejnych spółek związanych z Baczkowskim.” Niezależnie od stanu wiedzy Boguckiego na temat roli odgrywanej przez służby specjalne przy „pierwszej prywatyzacji III RP”, transakcja zakupu akcji Unitry Eltron I i Unitry Eltron II, na której stracił 2 mln dolarów, pogrążyła go finansowo. Był zmuszony brać kredyty na bardzo wysoki procent i jego firma straciła płynność finansową. Został też oskarżony o oszustwa w handlu samochodami (sprawa toczy się w sądzie do dzisiaj!) i aresztowany. Po wyjściu z więzienia za kaucją próbował wrócić do biznesu, ale stracił wiarygodność w oczach kontrahentów. Nawiązał kontakty z mafią pruszkowską (pośredniczył w tym Baczkowski, który wciąż mu obiecywał, że otrzyma 2,5 mln dolarów od Berken International), która umożliwiła mu czerpanie zysków z gry na „jednorękich bandytach” i w końcu wyjechał nielegalnie z Polski do Meksyku. Gdy wrócił do Polski stał się ponoć płatnym zabójcą. Bogucki temu zaprzecza i twierdzi, że został „wrobiony” w zabójstwo Andrzeja Kolikowskiego ps. Perhing, za co został skazany na 25 lat więzienia. Bogucki jest też podejrzewany o zabicie gen. Papały, ale ostatnio w śledztwie dotyczącym tego zabójstwa nastąpił zwrot. Według najnowszych ustaleń prokuratury, śmierć byłego komendanta policji była przypadkowa, a zabił go złodziej samochodów Igor Ł. ps. Patyk. Bogucki wierzy w tę wersję, ale jednocześnie podtrzymuje swą wcześniejszą linię obrony, iż na życie gen. Papały mogła nastawać „grupa trzymająca władzę” w Polsce do czasu wygrania wyborów przez PiS: „Według mnie gen. Papała wiedział o istnieniu grupy, która odpowiada za obsadzanie kluczowych stanowisk w państwie i od lat brała udział w uwłaszczaniu się na majątku państwowym. Taka hipoteza była przyjęta w początkowym etapie śledztwa przez prokuratora Mierzewskiego. Jednak pod koniec 1998 r. Mierzewski został wezwany do pałacu prezydenckiego na spotkanie z Markiem Siwcem, szefem BBN, i prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Są komunikaty prasowe z tego spotkania. Wówczas zarzucono Mierzewskiemu, że w śledztwie dotyczącym zabójstwa gen. Papały porusza wątki, które nie mają żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, i powinien skupić się na wątku kryminalnym. Krótko po tym spotkaniu Mierzewski dokładnie tak zrobił.(…) W ciągu tych wszystkich lat i znajomości akt procesowych mogę uważać za uprawnioną hipotezę, że grupa osób związana z Piotrem Baczkowskim, o której działalności mógł zdobyć wiedzę gen. Papała, poczuła się zaniepokojona jego przypadkową śmiercią. Obawiała się bowiem, że przy okazji śledztwa dotyczącego zabójstwa szefa policji prokuratura może trafić na ślady tego, czym faktycznie interesował się generał. Uważam, że ta teza wyjaśnia wszystko, co działo się przez te lata ze mną, wokół mnie i z prowadzonym przez 12 lat śledztwem w sprawie zabójstwa Marka Papały. Przecież osoby przewijające się przy prywatyzacji Unitry występują też w sprawie gen. Papały. Dziwnym zbiegiem okoliczności w bilingach Mazura, którego nigdy nie poznałem, pojawia się dwadzieścia kilka połączeń z Unitrą Serwis.(…) Szczęsny wraz z gen. Romanem Kurnikiem, bardzo ważnym ogniwem w sprawie zabójstwa gen. Papały, był też na placówce dyplomatycznej w Japonii. To tylko przykład wielu związków przyczynowo-skutkowych, a także dowodowych pomiędzy tematami prywatyzacji a wrabianiem mnie w sprawę zabójstwa gen. Papały.” Bogucki liczy, że zostanie uniewinniony nie tylko z zarzutu zabójstwa gen. Papały, ale także Pershinga. Tej nadziei nabrał, gdy został przesłuchany w śledztwie dotyczącym prywatyzacji LOT-u i Stoenu, w którym podejrzani są m.in. gen. Czempiński oraz prezes giełdowej spółki MNI Andrzej Piechocki. Dotychczasową nieudolność wymiaru sprawiedliwości w ściganiu przestępstw prywatyzacyjnych tłumaczy następująco: „… organy ścigania ze względu na konstrukcję prawa w Polsce rozpatrują każdą sprawę jednostkowo z tendencją do zawężania kierunkowego śledztw. Patrzą na słonia o ogromnych gabarytach z bardzo bliska, i to jeszcze przez szkło powiększające. Tak nie da się niczego wyjaśnić, tym bardziej prywatyzacji. Trzeba więc wyrzucić szkło i zrobić kilka kroków wstecz, aby zobaczyć całość. Od początku lat 90. mechanizm prywatyzowania przedsiębiorstw jest ten sam. W tle znajduje się zawsze ta sama grupa, zmieniają się tylko podmioty dokonujące transakcji. Uważam, że gen. Czempiński został poświęcony dla śledztwa. Tymczasem osoby, które powinny znaleźć się w kręgu zainteresowania organów ścigania, pozostają w cieniu. Tak samo było zresztą w sprawie gen. Papały.” Wśród polityków utrzymujących kontakty z grupą Baczkowskiego i płk. Szczęsnego Bogucki wymienia Marka Siwca, który – jak wynika z wyżej cytowanego fragmentu jego wywiadu – nakazał prokuratorowi zmienić strategię prowadzenia śledztwa w sprawie zabójstwa gen. Papały. Bogucki utrzymuje, że uczestniczył w 1996 lub 1997 r. wraz z Baczkowskim, Piechockim i Szczęsnym w spotkaniu z nim. O Piechockim, obecnie jednym z największych inwestorów giełdowych w Polsce powiedział: „… przekonywał mnie, że potrafi wygenerować milion dolarów bez pieniędzy, na kartce papieru. Mówił, że ten milion będzie funkcjonował w obiegu prawnym i może posłużyć do wielu rzeczy jako instrument inżynierii finansowej.” Tak swoją drogą, to prezes MNI nie śpi chyba w ostatnich dniach spokojnie, bo jest zaangażowany w rozliczne interesy z tajemniczymi spółkami cypryjskimi, więc kryzys finansowy w tym raju podatkowym może doprowadzić do tego, że straci niejeden milion dolarów. Oczywiście trzeba pamiętać przy czytaniu wywiadu Boguckiego o jego sytuacji procesowej. Nie można bezkrytycznie wierzyć we wszystko to, co mówi. Jednak podawane przez niego fakty układają się w logiczną całość. Warto zwrócić przy tym uwagę na wykazywaną w ostatnim czasie wielką aktywność polityczną Siwca, którego szefem jest Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent powiedział w jednym z wywiadów, że należy stworzyć nowy ośrodek polityczny, który zastąpi zmęczoną rządzeniem PO. Takie kontrolowane przekazanie władzy leży zdaniem Kwaśniewskiego w interesie ekipy Tuska, bo uchroni to ją przed zemstą ze strony zwycięskiego PiS-u. Moim zdaniem grupa polityczno-biznesowa, o której mówi Bogucki, stać może za przejęciem „Rzeczpospolitej” (Grzegorz Hajdarowicz jest jej słupem). Zakup tej gazety sfinansował bank Leszka Czarneckiego, jednego z najbogatszych Polaków, który w l. 80. był tajnym współpracownikiem peerelowskich służb specjalnych. Tę transakcję bardzo dokładnie opisywała „Gazeta Wyborcza”, która poczuła się chyba ponownie, tak jak w okresie afery Rywina, zagrożona przez stojącą za tym producentem filmowym „grupę trzymającą władzę”. Teraz też takie zagrożenie ponownie się pojawiło, bo dyrektor „Presspubliki” powiedział w ubiegłym roku w jednym z wywiadów, że jego firma chce przejąć Agorę. To zapewne w celu obrony przed tym wrogim przejęciem „Gazeta Wyborcza” opisała dokładnie sposób sfinansowania zakupu Presspubliki przez Getin Noble Bank (jej akcje są w nim zastawione) oraz przypomniała o agenturalnej przeszłości jego właściciela Leszka Czarneckiego. W tym czasie prawicowe portale milczały na ten temat. „Gazeta Wyborcza” gwałtownie atakowała także Kwaśniewskiego zanim ogłosił powrót do czynnej polityki (zarzucała mu, że bierze pensję od Jana Kulczyka, którego fortuna wyrosła na transakcjach prywatyzacyjnych, przebiegających pod kontrolą służb specjalnych według schematów opisanych przez Boguckiego takich jak np. słynny zakup akcji Telekomunikacji Polskiej od Skarbu Państwa i odsprzedaż ich z wielkim zyskiem Francuzom). Link do wywiadu Boguckiego: http://ludzie.pb.pl/ryszard-bogucki/3041600,11919…
Domyślny avatar

jolkus

12 years 6 months temu

w latach dziewięćdziesiątych ,byliśmy bezbronni.Ci co mieli nas bronić ,po prostu olali ,woleli biznesem się zająć,zresztą tak w większości postępowała elita polityczna,byle nachapać jak najwięcej dla siebie,resztę mieć gdzieś
Domyślny avatar

Służby specjalne kontrolowały po prostu w l. 90. realizację umów okrągłostołowych, chociaż w trochę zmienionej wersji. Pierwotnie Jaruzelski i Kiszczak chcieli tylko wciągnąć część opozycji do obozu władzy, ale wypadki wymknęły się spod kontroli i czerwcowe wybory zapoczątkowały szybką demokratyzację Polski. Stało się tak w znacznym stopniu dlatego, że w niedemokratycznych przecież wyborach przepadła lista krajowa PZPR i grupa czołowych działaczy komunistycznych musiała odejść z polityki. Nie mogli liczyć na objęcie stanowisk rządowych, bo większość ministrów w rządzie Mazowieckiego wywodziła się z opozycji. Komuniści stracili też posady w administracji terenowej i bali się, że zostaną odwołani z zarządów firm państwowych. W ramach rekompensaty za utratę wpływowych stanowisk politycznych (ale nie całej władzy, bo Jaruzelski był prezydentem z wielkimi uprawnieniami) pezetpeerowskiej nomenklaturze dano możliwość uwłaszczenia się na majątku państwowym. Pilnowały tego służby specjalne. Bogucki nie wywodził się z rodziny nomenklaturowej, a poza tym wzbudzał zawiść ostentacyjnym pokazywaniem swego bogactwa. Służby nie musiały się z nim liczyć i dlatego wystrychnęły go na dudka na 2,5 mln dolarów. Nie był "swój", nie wywodził się z tej części opozycji, która zasiadła przy Okrągłym Stole, więc wolno im było dać mu kopniaka w tyłek, po którym już się nie pozbierał.
Domyślny avatar

Tego typu dyskredytujące Kaczyńskich plotki jeszcze do dziś są powtarzane. To była zorganizowana akcja służb, którą symbolizuje termin "szafa Lesiaka". Warto przy tej okazji przypomnieć, że UOP prowadził akcję skierowaną przeciwko Kaczyńskim wtedy, gdy czołową jego postacią był płk Bartłomiej Sienkiewicz, nowy minister spraw wewnętrznych i nadzorca służb specjalnych. Objęcie przez niego tych stanowisk wpisuje się dobrze w scenariusz kontrolowanego przekazania władzy przez ekipę Tuska "grupie trzymającej władzę" z Kwaśniewskim na czele, która jest powiązana ze służbami specjalnymi, o czym piszę w ostatnim akapicie notki.
Pies Baskervillów

Na przykład taka,wyciąg ze statusu,czysta kpina. -------------- ROZDZIAŁ III MAJĄTEK I DOCHODY FUNDACJI § 10 1.Majątek Fundacji stanowi fundusz założycielski w kwocie pieniężnej 6000 złotych (słownie: sześć tysięcy złotych), wymieniony w akcie notarialnym jej ustanowienia oraz składniki majątkowe nabyte w trakcie działalności Fundacji. 2.Z funduszu założycielskiego na działalność gospodarczą przeznaczona jest kwota 3000 złotych (słownie: trzy tysiące złotych). --------------- W dalszej częsci,poza nazwiskami kancelarii,gdzie była zarejestrowana,ZADNYCH nazwisk. Ale ważne,że słupy rzucili groszem,i jeszcze dają gwarancje finansowe,i w kułak się śmieją:)
Domyślny avatar

No fundacja to jest biznes, który ma wszystkie biznesy pod sobą. Świetnie np. zarabia się na małych dzieciach, głodnych albo molestowanych seksualnie, czego dowodzą ostatnio nagłośnione przypadki nadużyć w fundacjach "Maciuś" i "Kidprotect"!
Pies Baskervillów

Myślę,może się mylę,ale to czasy Kwaśniewskiego,zaowocowały tymi różnymi układami. Wtedy,przekręt i polityk chodzili na grilla,grali w tenisa,kupowali zabytkowe wille za bezcen. Porywania,to był nieomal sport narodowy. Ta reszta,co dzisiaj przy korycie,wpisała sie w ten trend,udoskonalając jedynie metody,cel jest ciągle ten sam. Rozłożyć ten kraj na łopatki,przy poklepywaniu po pleckach,naszych sąsiadów.
Domyślny avatar

Zgadza się. Kwaśniewski był prezydentem przez 10 lat, niemal połowę czasu istnienia III RP. To w okresie jego rządów odbywały się największe prywatyzacje. Stopień zepsucia państwa doskonale odsłoniły przesłuchania przed sejmową komisją w sprawie afery Rywina. "Towarzystwo", o którym mówił Rywin w rozmowie Michnikiem, to było niewątpliwie otoczenie Kwaśniewskiego, bo przecież nie Millera, który wytwornych manier nie posiada. Dlatego przypuszczam, że właśnie ta grupa towarzysko-biznesowa, mająca wsparcie służb wojskowych w osobie gen. Dukaczewskiego, próbuje teraz ponownie zdobyć władzę. Miller jest jej niechętny, co by potwierdzało jego wersję, że to nie on wysłał Rywina, czyli w tej aferze nie był winowajcą, lecz ofiarą.