Rewolucyjne feministki, wzorujące się na Róży Luksemburg, użyły Kotwicy, symbolu Polski Walczącej, na afiszu zapowiadającym tegoroczną warszawską Manifę (żeby zobaczyć, kliknij w ten link: http://www.manifa.org/).
Plakaty te niesiono również podczas dzisiejszego przemarszu warszawskimi ulicami. Wcześniej, 7 marca, organizatorki Manify (od tego roku przemianowanej na Wielką Manifę, co jest nazwą śmieszną, bo wzięło w niej udział zaledwie kilkaset osób!) zaprezentowały w Warszawie happening, w trakcie którego jedna z jego uczestniczek wykonała striptiz i owinęła się białym płótnem z namalowanymi na nim symbolami Polskiego Państwa Podziemnego podczas II wojny światowej (link do strony ze zdjęciami: http://www.mmwarszawa.pl/442098/2013/3/8/striptiz…). Wszystko to odbywało się pod hasłem „O Polkę niepodległą”, co oczywiście było nawiązaniem do słów „O Polskę Niepodległą”, które towarzyszyły zazwyczaj Kotwicom malowanym przez harcerzy i harcerki Szarych Szeregów w ramach akcji Małego Sabotażu na murach i chodnikach podczas niemieckiej okupacji naszego kraju.
Lewackie feministki, wzorujące się na żydowsko-polsko-niemieckiej komunistce Róży Luksemburg, która sprzeciwiała się powstaniu niepodległej Polski, zbezcześciły w ten sposób polski patriotyczny symbol. Ten symboliczny gwałt dokonany przez feministyczne luksemburgistki jest tym bardziej odrażający, że przecież autorką projektu Kotwicy była kobieta, Anna Smoleńska, harcerka Szarych Szeregów, pseudonim „Hania”, studentka historii sztuki na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, która zginęła w wieku 23 lat w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz (za kilka dni, 19 marca minie 70. rocznica jej śmierci). Znak Kotwicy pozostał już jednak na zawsze symbolem walki o wolną Polskę. Polki ginęły w niej nawet po zakończeniu wojny, jak choćby niezłomna „Inka”, którą zamordowali ubeccy towarzysze „Czerwonej Róży”. Kotwica powróciła ponownie na mury i chodniki podczas stanu wojennego, wprowadzonego w Polsce przez komunistów 13 grudnia 1981 r.
Po symbol Polski Niepodległej, zaprojektowany przez bohaterską „Hanię” , którą zamordowali Niemcy, sięgnęły organizacje feministyczne i LGBT (Lesbijki, Geje, Biseksualiści, Transseksualiści), które są finansowane przez niemiecką Fundację Róży Luksemburg (m.in. stworzona przez Wandę Nowicką Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Demokratyczna Unia Kobiet, Fundacja Izabeli Jarugi-Nowackiej, OPZZ, Kampania Przeciw Homofobii). Jest to przybudówka partii Lewicy, która powstała na bazie postkomunistycznej PDS. Gros środków finansowych, którymi dysponuje, pochodzi z budżetu RFN. Tak jak inne niemieckie fundacje propaguje ideę pogłębionej integracji Unii Europejskiej, w której hegemonem są i będą Niemcy. Róża Luksemburg nadaje się idealnie na patronkę europejskiego superpaństwa, stworzonego na lewacką modłę (popierała ona mienszewicki odłam partii komunistycznej w Rosji, a jak słusznie zauważył Włodzimierz Bukowski, w krajach zachodnioeuropejskich rządzą mienszewicy, których rosyjscy odpowiednicy podczas sowieckiej rewolucji odróżniali się od bolszewików nie celami, do osiągnięcia których dążyli, lecz taktyką walki o ich realizację). Warto w tym miejscu zacytować opis poglądów Luksemburg na kwestie narodowe autorstwa Ludwika Krzywickiego (esej „Legendy Luksemburskie” z 1909 r.): „wraz z rozwojem ekonomicznym język narodów czynniejszych i potężniejszych w życiu gospodarczym staje się coraz bardziej używany przez narody inne, słabsze i mniejsze, mające z nimi styczność. Stąd powstają tendencje pojedynczych potężnych narodów do rozszerzania się, do wchłaniania innych narodów, które tracą własny język i przyjmują obcy, język przeważającego narodu lub mieszany. (…) Kiedy społeczeństwo socjalistyczne da masom ludowym wykształcenie, umożliwi im władanie kilku językami, a przez to udział w międzynarodowej cywilizacji. Z czasem warunki powyższe stworzą grunt do stopniowego ustąpienia i zaniku naprzód języków narodów mniejszych, wreszcie do połączenia całej ludzkości cywilizowanej w jednym języku i jednej narodowości, tak jak ludy wschodniego zagłębia Morza Śródziemnego po Aleksandrze Macedońskim zjednoczone zostały w hellenizmie, ludy zachodniego później stopiły się w narodowości romańskiej”.
Organizacje feministyczno-gejowskie czczące internacjonalistyczną komunistkę, która sprzeciwiała się niepodległości Polski, bo chciała powstania jednego, socjalistycznego, europejskiego narodu, mówiącego najprawdopodobniej po niemiecku, podjęły próbę wykorzystania do swoich celów symbolu narodowego stworzonego przez polską patriotkę, która oddała życie za to, żeby Polacy mieli prawo mówić po polsku, a nie niemiecku.
Luksemburg nie chciała tworzenia państw narodowych, takich jak Polska, bo według niej przeszkadzały w rozprzestrzenianiu się światowej rewolucji proletariackiej i służyły klasie panującej. Krzywicki streszcza jej poglądy następująco: „Treść i istotę państwa narodowego stanowią: panowanie klasowe burżuazji, militaryzm, cła, podatki pośrednie i cały system wyzysku klas pracujących, a nie wolność i niepodległość narodu jako całości. Dlatego wyprowadza wniosek, że proletariat jako klasa nie może dążyć do tworzenia państw narodowych”. Teraz proszę zamienić „burżuazję" na „mężczyzn”oraz „kler”, „proletariat” na „kobiety”, „militaryzm” na „przemoc wobec kobiet (fizyczną w rodzinach oraz symboliczną w sferze publicznej)”, „cła, podatki i system wyzysku klas pracujących” na „wyzysk kobiet w pracy (niższe płace) i w domu oraz dyskryminację z powodu braku żłobków, utrudnienia w zdobywaniu wykształcenia itp.”. Po dokonaniu tych podmian językowych będzie jasne, dlaczego Elżbieta Korolczuk, jedna z organizatorek Manify, obwinia polskie państwo narodowe za rzekome prześladowanie Polek: „Wrogiem Polki jest państwo, które ją marginalizuje. Polka nie jest niepodległa, dopóki skazana jest do życia w ciągłym strachu o jutro i nie może decydować o swoim ciele. Polka niepodległa to jest mit. Politycy, którzy często mówią o tym, że ważna jest nieodległość Polski, w ogóle nie interesują się realną sytuacją kobiet. W jakich warunkach kobiety żyją, jakie są warunki, jeśli chodzi o opiekę socjalną, o edukację, o kwestie związane z opieką nad dziećmi, tego wszystkiego wciąż nam brakuje”. W tej wypowiedzi zwraca uwagę skarga na dyskryminację współczesnego polskiego „proletariatu” w dostępie do edukacji, która objawia się chyba tym, że Polek z wyższym wykształceniem jest znacznie więcej niż Polaków (o ponad 4 proc.). Ponadto należy domniemywać, że złożonej z mężczyzn polskiej „burżuazji” niczego we współczesnej Polsce nie brakuje. Taka np. Kazimiera Szczuka jest w gorszej sytuacji od warszawskiego bezdomnego, bo jako „proletariuszka” cierpi nocami na klubowych imprezach feministycznych, podczas gdy ów okropny „burżuj” wyleguje się wygodnie na ławkach Dworca Centralnego!
Jest oczywiste, że polskim rewolucyjnym feministkom, tak samo jak XX-wiecznym komunistom, chodzi jedynie o zdobycie władzy w celu dokonania wielkiej zmiany społecznej, wprowadzenia lewackich wzorów ustrojowych i obyczajowych. Żeby tego dokonać muszą zniszczyć tradycyjne więzi społeczne, opierające się na narodowym patriotyzmie, religii katolickiej i rodzinie. Doprowadzi to w efekcie do stworzenia "nowego człowieka". Jeśli zastosować terminologię marksistowską, do której się odwołują rewolucyjne feministki, to należą one w Polsce do klasy uprzywilejowanej. Nie ulega wątpliwości, że ich antypatriotyczna, antykościelna i antyrodzinna retoryka jest odrzucana przez większość Polek, których reprezentowanie sobie uzurpują. Tak samo komuniści, wbrew swoim twierdzeniom, nie reprezentowali większości robotników, a w końcu zostali przez nich pozbawieni władzy i stali się jedynie politycznym folklorem. Luksemburgistowskie feministki także do takiego folkloru należą.
Warto przypomnieć, że również ubiegłoroczna warszawska Manifa miała antypaństwowe hasło, które brzmiało: „Przecinamy pępowinę między państwem i kościołem”. Wyraźnie widać w nim nawiązanie do tych znanych słów „Czerwonej Róży”: „Kler, nie mniej niż klasa kapitalistyczna, żyje na plecach ludu, ciągnie korzyści z degradacji, ignorancji i ucisku ludu”. Niewątpliwie najskuteczniejszym sposobem przecięcia owej „pępowiny” , o której mówią polskie luksemburgistki, byłaby po prostu likwidacja polskiego państwa narodowego, które stanowi wciąż wielką przeszkodę w przyjmowaniu wzorów narzucanych przez Brukselę.
Luksemburgistowskie środowiska feministyczno-gejowskie w Polsce otwarcie mówią, że „intencją Manify 2013 'O Polkę niepodległą!' jest rozmontowanie polskich heroicznych narracji”. Jak wiadomo taki sam cel stawia sobie „Gazeta Wyborcza”. 11 listopada 2011 r. zjednoczeni luksemburgiści, pod przywództwem Seweryna Blumsztajna, podjęli próbę zawłaszczenia polskiego święta narodowego poprzez zorganizowanie obchodów tzw. Kolorowej Niepodległej, a w celu rozbicia Marszu Niepodległości ściągnęli z Niemiec lewackie bojówki. Próba ta zakończyła się jednak na szczęście fiaskiem. W ubiegłym roku luksemburgiści zrezygnowali już z próby przejęcia święta Odzyskania Niepodległości, ale hasło tegorocznej Manify świadczy, że wciąż podejmują działania w celu bezczeszczenia polskich narodowych tradycji.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1746 widoków
I pomyślec
@ Pies Baskervillów
molasy
Mania i Fala
@ tumry
molasy
tumry
Jestem zniesmaczona,że wybrały Różę Luksemburg
@ moherowy beret
RE: molasy