Red. Mosz zachowuje się radiu ToK FM jak amerykański nazista

Przez molasy , 03/02/2013 [15:00]
Na antenie radia ToK FM miał niedawno miejsce incydent, który skojarzył mi się ze sceną z amerykańskiego filmu "Upadek" (jest to ekranizacja prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w Los Angeles w 1991 r., w reżyserii Joela Schumachera, z Michaelem Douglasem w roli głównej). W obu przypadkach chodziło o stosowanie żeńskich form nazw stanowisk i zawodów, wykonywanych przez kobiety. Wśród drugoplanowych postaci, które pojawiają się w filmie Schumachera, jest sklepikarz-nazista. W jednej ze scen rozmawia on z policjantką. Gdy przedstawiła się ona jako "police officer" ("officer" należy tu tłumaczyć jako "funkcjonariusz"), nazista zaczął z niej szydzić. Zapytał ją, dlaczego nazwała się "funkcjonariuszem" ("officer"), a nie "funkcjonariuszką" ("officeress"). Jego zdaniem powinna być tutaj stosowana taka sama zasada, jak w przypadku "actor"-"actress" ("aktor"-"aktorka"). Policjantka nie zgodziła się jednak z argumentacją nazisty i wyjaśniła, że skoro wykonuje obowiązki "funkcjonariusza policji" ("police officer"), to tak należy się do niej zwracać. Wkrótce po jej odejściu, nazistę spotkała słuszna kara za jego niesłuszne poglądy i został przez Michaela Douglasa zastrzelony. Podobnie jak nazista w hollywoodzkim filmie w stosunku do policjantki, zachowywał się w radiu ToK FM w audycji EKG Tadeusz Mosz w stosunku do prezes PGNiG Grażyny Piotrowskiej-Oliwy. Przedstawiając ją, nazwał ją "prezeską". Piotrowska-Oliwa natychmiast zaprotestowała, stwierdzając, że jest "panią prezes". Mimo to, Mosz, powołując się na istniejący w radiu TOK FM feministyczny obyczaj, jeszcze kilka razy nazwał ją "prezeską". Robił tak, chociaż pani prezes wciąż powtarzała, że sobie tego nie życzy. Widocznie uważał, że skoro mówi się "aktor"-"aktorka", to powinno się także mówić "prezes"-"prezeska". Mosz, dziennikarz stacji radiowej propagującej "słuszne", feministyczne poglądy, i współczesny amerykański nazista (nie jest to postać wymyślona, lecz autentyczna, bo film Schumachera oparty jest na faktach) mogliby sobie podać ręce, bo myślą tak samo. Obaj chcą narzucić kobietom, wbrew ich woli, nazewnictwo piastowanych przez nich stanowisk. Obaj są przekonani, że wiedzą, co dla innych jest dobre. Komuś może się wydawać, że taka zbieżność w zachowaniu się wyznawców ideologii nazistowskiej i feministycznej jest przypadkowa. Bynajmniej. Wzorujący się na Róży Luksemburg wojujący feminizm, to współczesne wcielenie bolszewizmu, czyli tak jak nazizm, jest to ideologia totalitarna. Feministki i feminiści, tak jak bolszewicy, głoszą teorię walki klas, z tym, że klasą uciskaną nie są robotnicy, lecz kobiety. Feministki, tak jak bolszewicy i naziści, dążą do zniszczenia tradycyjnych więzi społecznych i stworzenia "nowych ludzi". Wspólną cechą umysłowości wyznawców ideologii feministycznej oraz bolszewickiej i nazistowskiej jest przekonanie, że wiedzą, co jest dobre dla innych ludzi. Wszyscy oni uzurpują sobie prawo do reprezentowania wielkich grup społecznych (feministki - wszystkich kobiet, natomiast bolszewicy oraz naziści - wszystkich robotników oraz całych narodów), chociaż de facto są niewielkimi mniejszościami, którym chodzi jedynie o zdobycie władzy. Łączy ich to, że chcą mieć władzę absolutną, nie tylko polityczną, ale także nad umysłami rządzonych. W celu jej zdobycia rozwijają na wielką skalę propagandę w mediach, którym "nie jest wszystko jedno", takich jak "Volkischer Beobachter", "Gazeta Wyborcza", Radio Moskwa czy ToK FM. Warto zwrócić uwagę na to, że propagandę feministyczną i gejowską uprawiają dzisiaj w polskich mediach mainstreamowych ci sami ludzie, którzy "walczyli na froncie ideologicznym" w okresie PRL. Wielu z nich zrobiło karierę dziennikarską w stanie wojennym, gdy wyrzucono na bruk "nieprawomyślnych" dziennikarzy (np. Mariusz Walter, Janina Paradowska, Monika Olejnik, Grzegorz Miecugow). Mosz należy do tej właśnie grupy. Oto fragment jego występu w peerelowskiej telewizji zamieszczony na You Tube (http://www.youtube.com/watch?v=v4sdGNtlo2k). Dziennikarze tacy jak Mosz robią karierę, bo instyktownie wyczuwają skąd wieje ideologiczny wiatr i potrafią się tak ustawić, że pcha ich on do przodu. Dlatego przypuszczam, że gdyby żył w państwie rządzonym przez takich ludzi jak nazista z filmu "Upadek", to w dalszym ciągu uprawiałby propagandę w mediach, np. w radiu Oficeress FM. Warto tu zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Otóż polskie feministki nie są wcale takie konsekwentne w domaganiu się powszechnego używania żeńskich form nazw zawodów, stanowisk i tytułów naukowych. Nie słyszałem na przykład, żeby Magdalena Środa zaprotestowała kiedyś, gdy została nazwana "profesorem", a nie "profesorką". Podobne niekonsekwentne "dwójmyślenie" prezentuje Mosz w radiu Tok FM. Często zaprasza on do programu EKG ekonomistkę z SGH profesor Elżbietę Mączyńską i nie nazywa jej wcale "profesorką". Mosz nie używa także żeńskiej formy stanowiska piastowanego przez Henrykę Bochniarz, czołową działaczkę feministyczną w Polsce, która organizuje feministyczny Kongres Kobiet. Stoi ona na czele Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. Na swoim blogu przedstawia się ona jako "prezydent" tej organizacji. I Mosz nie nazywa jej wcale w programie EKG "prezydentką". Powyższe przykłady "dwójmyślenia" czołowych działaczek feministycznych oraz dziennikarza-propagandysty z radia Tok FM potwierdzają istnienie analogii między propagandą feministyczną w mediach Agory a totalitarną w bolszewickiej Rosji oraz nazistowskich Niemczech, tak świetnie opisaną przez George'a Orwella, autora terminu "dwójmyślenie".
wagram

wagram

12 years 8 months temu

dzieki za ten jakże potrzebny tekst. Tekst o kompletnie niepotrzebnych Polsce i Polakom - figurach typu mosz. Pozdrawiam.
Bernard

krok po kroku, kawałek po kawałku próbują przejmować przestrzeń, wprowadzać swoje normy i zwyczaje najpierw jako alternatywne, potem dominujące, a w końcu jedynie poprawne.
Domyślny avatar

Bardzo trafny komentarz. Jak napisałem w tekście, cel zwolenników ideologii feministycznej i gejowskiej jest taki sam jak bolszewików i nazistów - dążą do zniszczenia istniejących od wieków więzi społecznych, żeby na gruzach dawnego społeczeństwa, dawnej kultury, móc bez przeszkód ulepić "nowego człowieka". Zauważyć trzeba, że stosowana przez środowiska feministyczne i gejowskie metoda "małych kroków" w destrukcji tradycyjnych norm i wartości jest znacznie skuteczniejsza niż stosowana przez bolszewików metoda rewolucyjna. Bolszewicy odnieśli tylko częściowy sukces w tworzeniu "homo sovieticus". Po ich klęsce politycznej, normalne społeczeństwo się odradza. Natomiast obawiam się, że szkody wyrządzane przez wyznawców ideologii feministycznej i gejowskiej będą bardzo trudne do naprawienia. Trudno mi sobie np. wyobrazić, że w tych krajach europejskich, w których wprowadzono małżeństwa gejowskie wraz z ich prawem do adopcji dzieci, te rozwiązania prawne zostaną cofnięte w dającej się przewidzieć przyszłości. Nie ma na to szans, bo nawet partie konserwatywne w krajach europejskich wpisały postulaty feministyczne i gejowskie do swoich programów wyborczych (np. w Szwecji broni się jeszcze przed tym jedynie partia chadecka, która jednak ma zaledwie kilkuprocentowe poparcie). Tam, gdzie ideologia feministyczna tryumfuje, nie ma już wolności słowa, np. za stwierdzenie, że homoseksualizm jest grzechem można trafić do więzienia (taki los spotkał szwedzkiego pastora, mimo że tylko cytował Biblię). Krok po kroku narzucane jest jednolite, czyli totalitarne, myślenie...
Andrzejek2010

Już w marcu 2011 roku spostrzegłem się, że jest coś nie tak, że znam komunistycznego przekaziora. Wówczas robił z nas wariatów mówiąc o pieniądzach. Teraz widzi, że jest atak psów wszelakiej maści, więc się przyłącza. MOSZNA SIĘ USMIAĆ
Domyślny avatar

molasy

12 years 8 months temu

Dziękuję za ten doskonały klip! Sądzę, że Mosz doskonale wie, czyje są to pieniądze. W jednym z wywiadów prasowych chwalił się, że przyczynił się do wprowadzenia liberalnej reformy gospodarczej przez Wilczka, który był ministrem gospodarki w rządzie Rakowskiego. To wtedy, jeszcze w PRL, narodziły się fortuny najbogatszych obecnie Polaków. Cały ten proces "liberalizacji", który doprowadził do Okrągłego Stołu, odbywał się pod kuratelą Kiszczaka i nadzorowanych przez niego służb specjalnych. Największe pieniądze zarobili w Polsce przekształcającej się z PRL w III RP ludzie związani z SB, WSI oraz aparatem partyjnym. I TO SĄ ICH PIENIĄDZE. Jeśli pogrzebać w życiorysach czołówki polskich bogaczy z listy tygodnika "Wprost", to okaże się, że niemal wszyscy mają agenturalną przeszłość, np. Leszek Czarnecki, Zygmunt Solorz Żak czy Mariusz Walter. Sam Mosz także był pod kuratelą służb specjalnych. Ponoć odrzucił ofertę pracy dla WSI, ale nawet jeśli to prawda, to bez wątpienia był kontrolowany i sterowany przez innych agentów. Pozdrawiam Andrzej
tumry

tumry

12 years 8 months temu

Mosz umie moszczyć sobie giazdka w różnych miejscach. Moszcz (ten z zatrutego jabłka - "Królewna Śnieżka i 7 krasnoludków) i mocz mnoży w swoich wytworach zawodowych w nieskończoność. A że pewnych rzeczy nie jest w stanie dostrzec, to można zrozumieć, gdyż np. taki Mosze Dajan nosił w miejscu oka opaskę i nie widział tak dobrze, jak inni. Poza tym zdaje się, że moszna redaktora nie jest w najlepszym stanie. Kto wie czy nie chodzi tu o chorobę zawodową - "guz kominarzy". Zadymiał ci Tadeusz Andrzej atmosferę, zadymiał, i to latami, aż się cholera doczekał.
Domyślny avatar

Tak po prawdzie, to Mosz mnie ani ziębi, ani grzeje. On występuje w moim tekście jako reprezentant środowiska wyznawców ideologii feministyczno-gejowskiej, którzy próbują narzucić Polakom chore idee. Takich Moszów jest w mainstreamowych mediach całe mrowie, choćby koleś o nazwisku Kowalski, który prowadzi w I programie Polskiego program "Sterniczki". W swoim czasie też się nimi zajmę :).
tumry

tumry

12 years 8 months temu

Jasne, ale według filozofii Moszów człowiek jest "produktem stosunków społecznych", zatem wszystko się wytwarza i to po uważaniu. Oni zatem to robią, usiłując przerobić ludzi podług swojej pokręconej modły. Niewierni muszą zostać wyeliminowani lub nie istnieją. To wymusza wytworzenie ich monopolu na informację. W starcjach racji, "prawdy" Moszów bledną, stając się absurdalnymi, zatem wszystko to, co wytwarzają musi być poparte nie siłą argumentu a argumentem siły, w którym główną rolę odgrywa strach. Jeżeli to zawiedzie w grę wchodzi eliminacja fizyczna, choćby nawet w formie jakże wymownego samobójstwa. Pozdrawiam