V jak Vendetta

Przez Kirker , 04/10/2009 [20:53]

Nie jest trudno zauważyć, że prawica przegrała walkę o kulturę. Triumfy teraz tam święcą osoby związane ze środowiskami lewicowymi. Weźmy jako przykład Wilhelma Sasnala. To w sumie odtwórczy malarz; podobne dzieła do jego obrazów powstawały wcześniej. Liczy się jednak w środowisku, ponieważ ma solidne wsparcie w postaci Krytyki politycznej. Taka Nieznalska ukrzyżowała swego czasu genitalia. Był to zwykły prymitywny, pornograficzny obrazek, który wywołał jednak wielkie poruszenie. Również w innych gałęziach sztuki można mnożyć tego typu przykłady. Obecnie nie można dostać nagrody Nobla w dziedzinie literatury, jeżeli nie ma się lewicowych (lub wręcz lewackich) poglądów. A film? Tam negatywnymi bohaterami stają się ludzie traktowani przez nich jako prawica - na przykład wszelcy fabrykanci i arystokraci. Powstaje również szereg przekłamań, że faszyzm to prawicowy radykalizm. Doskonałym przykładem jest tutaj Suma wszystkich strachów. Jeden z pobocznych motywów wykorzystałem zresztą w swoim tekście pod tym samym tytułem. Ciężko jednak znaleźć film będący w większym stopniu przejawem wszystkich lewicowych projekcji niż V jak Vendetta. Obraz ten jest z gruntu przekłamany, antychrześcijański oraz proislamski. Korzysta się tutaj ze starych klisz w postaci straszeniu faszyzmem oraz zrównywaniu z tym nurtem lewicowej ideologii całej prawicy. Nawet w lewicowo-liberalnym Wproście krytyk stwierdził, że to obraz bardzo jednostronny. Moim zdaniem można to uznać za formę swoistego zabezpieczenia. Ponieważ lewica ma swoje na sumieniu w zeszłym stuleciu, trzeba stworzyć kukłę do bicia w postaci sił skrajnie prawicowych, a następnie na nie wszystko zganiać. Sztucznie również trzeba nagłaśniać ludzi o poglądach prawicowych, mówiąc, że są to "faszyści" - tutaj jeszcze wymienić szereg innych określeń. Przykładem była choćby wypowiedź Artura Górskiego dotycząca wyboru Baracka Hussejna Obamy na prezydenta USA. Napompowano tutaj balon do nieprawdopodobnych wręcz rozmiarów. Inny przypadek to wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego o szkołach integracyjnych, po której zarzucono mu wspieranie izolacji społecznej. Najzabawniejsze jest, że lewicy wszystko uchodzi płazem... Mówi ona, że gdy prawica z prawdziwego zdarzenia (nazywana przezeń skrajną) dojdzie do władzy, to będą dziać się straszne rzeczy. Tutaj należy postawić kilka pytań. A kto odpowiada za biurokratyczne państwo, w którym prawo jest tak skomplikowane, że nawet prawnicy nie mogą się w nim połapać? Na pewno nie jest to prawica. Przerośnięta biurokracja oraz rozbudowany sektor państwowy to jest wybitnie lewicowa specjalność. W efekcie biec trzeba do odpowiedniego urzędu po zgodę na wkopanie szamba, zrobienie wjazdu na działkę, ścięcie drzewa czy montaż lub demontaż płotu. W dodatku trzeba biegać jeszcze do geodety, żeby porobić wszystkie pomiary. Koszta rosną niemiłosiernie, a kto za to wszystko odpowiada... lewicowy ustawodawca. Najdziwniejsze, że pies z kulawą nogą tego nie dostrzega. A te administracyjne trudności z każdym lewicowym, socjalistycznym gabinetem co raz bardziej narastają. Tak samo traktowane jest jako rzecz normalna przymusowe i państwowe szkolnictwo. Popatrzmy jednak, że w praktycznie wszystkich krajach na świecie prowadzi ono do intelektualnej lobotomii. A czy rodzice nie powinni ustalać, czego ma się uczyć ich dziecko? Dlaczego tutaj arbitralnych decyzji mają dokonywać urzędnicy? Mało kto w obecnych czasach stawia takie pytania, a jeżeli już, to traktowany jest jako oszołom. Przecież sam obowiązek posyłania dzieci do szkoły jest totalitarny i bolszewicki. Mógłbym się tutaj długo znęcać nad tym ewidentnie lewicowym, oświeceniowym wymyśle. Został on już zawarty w Manifeście komunistycznym z 1849 roku. Ciekawy przypadek stanowią ubezpieczenia społeczne. Samo to, że istnieją implikuje szereg działań. Przecież na tym, co wpłacali ludzie przez całe życie można zarabiać, stąd też pojawiają się pomysły eutanazji. Ponieważ państwo chce kalkulować jakoś wydatki, może wręcz dążyć do społeczeństwa eugenicznego. Przykładem tego jest na przykład protokół z Groeningen, według którego legalne staje się uśmiercenie niepełnosprawnego dziecka. Jeszcze nie tak dawno temu nad tego typu pomysłami unosiłaby się aureola brunatnego smrodku. Teraz dyskutują o nich poważne gremia naukowe jak na przykład Royal Society. Możemy zatem dożyć czasów, kiedy to rzeczą normalną będzie decydowanie przez urzędników, kto ma mieć dzieci... W imię troski o Błękitną Planetę walczy się z globalnym ociepleniem. Ustala się zatem limity emisji dwutlenku węgla. Tutaj pojawiają się też pomysły skrajniejsze. A może by tak ograniczać przyrost naturalny? Dyskutuje się zatem o polityce jednego dziecka rodem z Chin. Najśmieszniejsze, że to wszystko uchodzi lewicy płazem. Nikt nie raczy na to podnieść głosu - uciszony zostałby zresztą przez prawo Godwina, gdyby porównał to do faszyzmu. Przecież to wytwór myśli prawicowej, my natomiast jako jaśnie oświeceni jesteśmy z zupełnie innej bajki. A zakładanie własnego interesu? Tylko po to trzeba objeździć kilka urzędów. Później należy się użerać z Sanepidem, PIP i Bóg jeden raczy wiedzieć, czym jeszcze. No i komu to wszystko zawdzięczamy, jak nie lewicowym rządom? Przecież prosta czynność jak sprzedaż malin na targu przez to staje się strasznie skomplikowana. Na dodatek całość fiskalizmu wynosi ponad 80%. Gdyby wyrzucić te wszystkie ZUS, NFZ, państwowe przedsiębiorstwa, takową szkółkę, służbę zdrowia, opiekę społeczną et cetera, do tego znaczną część urzędników, wystarczyłoby tylko kilka prostych podatków. A my musimy płacić dochodowy, akcyzowy, VAT, Belki, żeby wymienić tylko te najważniejsze. Lewica bardzo lubi zarzucać prawicy skłonności totalistyczne. Jednak spójrzmy na obecne państwo zarządzane przez jaśnie oświeconą siłę polityczną z przymusem szkolnym, szczepień, ubezpieczeń, państwową opieką zdrowotną, miriadami urzędów i zatrudnionych w nim urzędników. No i co nam wszystkim to przypomina, gdyby trzeźwo to wszystko przemyśleć. Okazuje się, że to socjalizm dąży stopniowo do totalitaryzmu poprzez rozrost instytucji państwa i wiążącym się z nimi drobiazgowym prawem. A nas w tym czasie raczy się obrazami typu V jak Vendetta!

Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

16 years temu

Przychodzi mi na myśl w jaki sposób np. PO robi na tym kapitał polityczny - spójrzmy na zakładanie firmy - nie zapowiedziano redukcji formalizmu prawnego, ale uproszczenie polegające na możliwości załatwienia wszystkich formalności w jednym okienku...:) Ten wpis, będący świetną analiza, prowadzi do prostego (i znanego każdemu) wniosku - lewica musi się z czegoś utrzymać, przecież to życiowi nieudacznicy, więc tworzą prawo dające możliwości samoutrzymania (biurokracja, prawo umożliwiające "załatwianie" różnych spraw, itd..). Czytając go dokładnie wnioski o "prawicowości" PO nasuwają się automatycznie i są jednoznaczne. Pozdrawiam
Domyślny avatar

lewica to ma tak, że powoduje rozrost państwa do nieprawdopodobnych wręcz rozmiarów. Przy tej okazji prawica wyznająca zasadę silnego państwa minimum kreowana jest przez lewicowców na potwora o skłonnościach totalitarnych. A PO? Oni sobie trochę pogadają o redukcji formalizmu prawnego, a tak naprawdę to wszystko nic nie warte. Pakiet Kluski był bardziej liberalny niż Szejnfelda. Poza tym to PiS obniżał podatki, mimo że jest partią tzw. społecznie wrażliwą. Natomiast PO na pewno podniesie VAT-y i akcyzy. pozdrawiam
Bernard

PO potencjalnie mogła upraszczać te mechanizmy drobnymi krokami (nieszczęsna komisja "przyjazne państwo", czy lansowanie podatku liniowego). Jak widać była to tylko ściema, albo skrajna nieudolność. albo jedno i drugie :)
Domyślny avatar

ciężko o bardziej tendencyjny obraz niż V jak Vendetta... Nieudolność PO ma czasem swoje zalety. Nie ruszył nas na przykład mocno kryzys, bo geniusz Rostowski nie wprowadził nas do ERM2. pozdrawiam