Koniec świata "między Michnikiem a Rydzykiem"

Przez molasy , 27/08/2012 [17:48]
Brukselskie wystąpienie Rafała Ziemkiewicza w obronie Telewizji Trwam, które miało miejsce 5 czerwca, jest według mnie symbolicznym końcem pewnego eksperymentu podjętego przez część polskiej inteligencji, próbującej zachować równy dystans wobec środowisk „Gazety Wyborczej” oraz Radia Maryja, dwóch najwyrazistszych i najsilniejszych ośrodków medialno-ideologicznych w Polsce. Pisarz i publicysta piszący przez kilka lat bloga, któremu nie bez przyczyny nadał tytuł „Między Michnikiem a Rydzykiem”, zdecydowanie opowiedział się w Brukseli za tym drugim. Zrobił to, chociaż przez wiele lat zwalczał bardzo ostro poglądy zarówno redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”, jak i dyrektora Radia Maryja. Miejsce dla świata „między Michnikiem a Rydzykiem” pojawiło się w Polsce po aferze Rywina. „Gazeta Wyborcza” wyszła z niej skompromitowana i znaczna część inteligencji zaczęła się rozglądać za alternatywą dla niej. Właśnie ta część polskiego społeczeństwa poparła POPiS, którego ówcześni liderzy podkreślali swój dystans zarówno wobec red. Adama Michnika, jak i o. Tadeusza Rydzyka (szczególnie wyraziście odcinali się od nich Jan Maria Rokita oraz Lech Kaczyński). Na rynku prasowym zaistniały dwie silne gazety codzienne, „Dziennik” Roberta Krasowskiego oraz „Rzeczpospolita” Pawła Lisickiego, w których pracę znaleźli dziennikarze popierający POPiS. Nieco później założył w internecie portal Salon24 Igor Janke, zaprzysięgły zwolennik trzymania równego dystansu do „Gazety Wyborczej” i Radia Maryja. Tytuł bloga Ziemkiewicza „Między Michnikiem a Rydzykiem” idealnie opisywał cele przyświecające założycielowi tej platformy blogowej. Gdy po wyborach w 2005 r. okazało się, że koalicja PiS z PO jest niemożliwa, bo liderzy tej drugiej partii nie chcieli się pogodzić z rolą słabszego koalicjanta, zaczęła szybko zanikać przestrzeń polityczno-medialna „między Michnikiem a Rydzykiem”. W PO szybko słabła pozycja Rokity i partia Donalda Tuska zaczęła robić to, czego życzyła sobie „Gazeta Wyborcza”. Natomiast lider PiS Jarosław Kaczyński stał się częstym gościem w Radiu Maryja. Świat „między Michnikiem a Rydzykiem” zaczął szybko znikać po katastrofie smoleńskiej. Wobec tego, co się zdarzyło 10 kwietnia 2010 r., nikt nie mógł pozostać obojętny. Nikt nie mógł powiedzieć, że racje tych, którzy modlili się pod stojącym przed Pałacem Prezydenckim krzyżem i tych, którzy ich lżyli i opluwali, są podzielone, bo prawda leży pośrodku. Każdy musiał się wyraźnie opowiedzieć po czyjej jest stronie. Ziemkiewicz dał wyraz swojemu wyborowi, zmieniając 23 października 2010 tytuł swego bloga na „Les bleus sont lá”, co wyjaśnił następująco: „Tym z Państwa, którzy od pewnego czasu sarkali na nadtytuł „Między Michnikiem a Rydzykiem”, przyznaję rację. Stracił on aktualność. Od dziś wybieram inny, najbardziej, obawiam się, stosowny do obecnego etapu historycznej ewolucji rządów miłości. Wszyscy oczywiście wiedzą, że „Les Bleus sont Lá” (w wolnym przekładzie: „oprawcy nadchodzą”, Jacek Kowalski śpiewa „oni już idą”) to pierwsze słowa sławnej pieśni powstańców wandejskich − więc nie muszę wyjaśniać, co mam na myśli.” Ziemkiewicz, zgodnie z etosem polskiej inteligencji, opowiedział się zdecydowanie po stronie słabszej, tej która jest przez rządzących lżona i prześladowana, a nawet – nie bójmy się tego słowa – eksterminowana, tak jak walczący w imię króla i Boga wandejscy powstańcy, którzy zostali wyrżnięci w l. 90. XVIII w. przez nihilistycznych rewolucjonistów francuskich. Drogą Ziemkiewicza, a więc w kierunku o. Rydzyka, podążyła większość dziennikarzy działu politycznego „Rzeczpospolitej”, którzy teraz stanowią trzon tygodnika „Uważam Rze”. W odwrotną stronę, do obozu Michnika, poszli natomiast czołowi publicyści „Dziennika”. Jednym z ostatnich Mohikanów, wierzących w to, że można nadal stać neutralnie na polu walki „między Michnikiem a Rydzykiem”, jest Igor Janke. Jego postawę przewidział chyba Ziemkiewicz, który po zmianie nazwy swego bloga zaprzestał publikowania go na Salonie24. Podobne decyzje podjęło później wielu innych znanych blogerów, a szczególnie duży ich odpływ nastąpił w czerwcu tego roku. Salon24 znalazł się w poważnym kryzysie, który trwa do tej pory. Nie tylko trudna sytuacja portalu Jankego potwierdza, że jest coraz mniej miejsca „między Michnikiem a Rydzykiem”. Całkowitą klapą okazała się próba stworzenia przez Jana Pińskiego nowego tygodnika „Wręcz Przeciwnie”, bo na okładce pierwszego numeru zaatakował on bezceremonialnie i Tuska, i Kaczyńskiego (obaj ci politycy ubrani byli w szaty kościelne i udzielali sobie komunii). Polscy czytelnicy takich gazet kupować nie chcą. Całkowitym fiaskiem zakończyła się próba wejścia między PO a PiS nowej partii PJN, która chciała przyciągnąć do siebie sieroty po POPiS-ie. Klęskę w ubiegłorocznych wyborach do senatu poniósł Artur Balazs, chociaż wydawał się kandydatem idealnym, bo popierali go: Joachim Brudziński (PiS), Jerzy Buzek (PO), Mirosław Sawicki (PSL) oraz Aleksander Kwaśniewski. Polscy wyborcy, rzekomo marzący o wielkiej zgodzie narodowej, nie głosują na tych, którzy chcą siedzieć okrakiem na barykadzie, rozdzielającej walczące ze sobą PO i PiS. Zdecydowane przyspieszenie erozji świata „między Michnikiem a Rydzykiem” nastąpiło po odmowie przyznania Telewizji Trwam koncesji na nadawanie na multipleksie cyfrowym przez złożoną wyłącznie z przedstawicieli rządzącego obozu Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Znowu, tak jak po tragedii smoleńskiej, nikt w tej sprawie nie mógł pozostać obojętny. Wielkie demonstracje organizowane przez zwolenników o. Rydzyka powodują, że gwałtownie maleje liczba osób próbujących zachować neutralność w najważniejszym sporze ideologicznym w naszym kraju. Świat „między Michnikiem a Rydzykiem” ginie, a ci, którzy próbują siedzieć okrakiem na barykadzie obrywają coraz mocniej z obu stron. Wcale mi ich nie żal, bo po tragedii smoleńskiej nie ma już dla nich w Polsce miejsca. Muszą się wyraźnie opowiedzieć kogo popierają: Czy tych, którzy krzyczą „Polacy nic się nie stało”, czy tych, którzy mają wprost przeciwne zdanie. Teraz w Polsce można być albo lemingiem, albo moherem. Tertium non datur.
Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years 1 month temu

Ja już kiedyś, do kogoś pisałem tutaj,nie cierpię słowa moher,bo jakiś kutas sobie takie coś wymyślił,dla wyśmiania kogoś, kto stawia sprawe uczciwie.To nie do Pana,bo to nie Pan wymyślił,ale niech Pan nie wchodzi w te posrane kwalifikacje.Są ludzie mądrzy i głupcy,i na taką kwalifikację się godzę,inne to zwykła dziecinada blogerska. Tu czas gra rolę,chałupa się pali,a w koło tylko lemingi i mohery,no i oczywiscie,jakieś służby,wie ktoś co robia,dla kogo są? A ja sie zapytam prosto z mostu,pomijając experymenty inteligencji,z usadawianiem się na stołkach,lub barykadach,gdzie jest to całe społeczeństwo,procentowo mogące przykryc czapkami,wyznawcow zaprzaństwa,i siermiężnego kapitalizmu?(vide Amber Gold,a w kolejce nastepni,moze znow katarscy inwestorzy incognito?? Skoro dają się wodzić za nos,prawie 38 milionów,to jest totalna paranoja!! Granie meczu przy pustych trybunach,to kupa śmiechu,ale taka jest prawda,przecietny Józio,goni od kredytu,do kredytu,jest na smyczy finansowych cwaniaków,bo ma rodzine,i chce żyć jak czlowiek,no ale jak w koło tylko lemingi i mohery,to zaczyna być paranoja! Ja mam ten luxus, ze widze z daleka,a widać smród i służalczośc,posłuże sie tylko nazwiskami z wpisu Janko Walski:Libicki,o zgrozo senator!!,oraz: "jeśli już, to znacznie łatwiej robić kasę razem z Tuskiem, Komorowskim, Pawlakiem, Solorzem, Wejhertem, Walterem, Gudzowatym, Sawicką, Schetyną, Drzewieckim, Michnikiem, Urbanem, Paradowską, Chlebowskim, przyjaciółmi Blidy, Gradem, Grasiem, Kopacz, Kaliszem, Kwaśniewskim, Millerem (itd., itd.) niż przeciwko nim). Taka zacieśniająca się spirala prowadząca do samozagłady".
Domyślny avatar

molasy

13 years 1 month temu

Dodane przez fotomontage (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Wiem, że słowo moher zostało użyte po raz pierwszy przez Tuska w pogardliwym znaczeniu, ale język jest plastyczny i wielokrotnie już w języku polskim wyraz o znaczeniu negatywnym zmieniał się na neutralny albo pozytywny (tak było np. ze słowem "kobieta"; w staropolszczyźnie na przedstawicielkę płci pięknej mówiło się "białogłowa", a "kobieta" miało znaczenie pejoratywne). Od czasu pierwszego użycia terminu "moher" słowo to zmieniło swoje znaczenie. Wielu internautów przybrało z dumą ten nick (również na Blogpressie jest komentatorka o nicku Moherowy Beret). Są oni dumni z tego, że są moherami. I ja nie mam nic przeciwko temu, żeby mnie tak nazywać. Wydaje mi się natomiast, że słowo "leming" w dalszym ciągu ma charakter zdecydowanie negatywny (ja go używam np. jako synonim słowa "troll", a mnie nikt jeszcze z spośród lemingów i trolli "moherem" nie nazwał). Lemingi obrażają się, że się ich tak nazywa. Prawicowa blogosfera wygrywa walkę o znaczenie słów w internecie i należy to zwycięstwo utwalić! Wszyscy normalni, myślący ludzie, czyli nielemingi, to mohery! Moher to brzmi dumnie! Pozdrawiam
moherowy beret

Ja właśnie jestem "moherowym beretem".Jestem dumna z tego i nigdy(Broń Boże) nie chciałabym zrównać w dół z"młodymi wykształconymi z dużych miast".Oni mi nie dorównują nawet do pięt,bo nie są w stanie.Jestem po studiach ekonomicznych,znam języki(rosyjski,serbski,angielski,litewski),czytam literaturę rocznie do 5.000 stron(w oryginałach),uprawiam sport(regularnie pływam 2 razy w tygodniu po 1.000m już 9-y rok).W okresie zimowym narty zjazdowe(niestety z uwagi na koszty już mało).Malowanie na szkle(miniatury i butelki). Jeżeli ktoś znajdzie leminga lub "młodego wykształconego z dużego miasta",to proszę mnie zawiadomić,będę musiała podnieść barierkę i zacząć skakać ze spadochronem.
Domyślny avatar

Żaden leming Pani nie podskoczy!:) Tak jak napisałem: Moher to brzmi dumnie! Nie wiem kto to wymyślił, ale rozpowszechnia się ostatnio nazywanie lemingów jakimiś "młodymi zdolnymi z dużych miast". To kompletna bzdura! Cechą charakterystyczną leminga jest to, że nie potrafi myśleć logicznie i samodzielnie. To są przygłupy, a nie jacyś "zdolni"! A wiek i miejsce pochodzenia nie mają tu w ogóle nic do rzeczy. Lemingi są wszędzie i w każdym wieku. Jest ich w Polsce ok. 30-40 proc., bo tyle Polaków wierzy w cuda Tuska i głosuje na PO. Serdecznie pozdrawiam