Kto realnie rządzi w Polsce?

Przez Blogpress , 19/05/2012 [19:03]
W panelu dyskusyjnym pod tym tytułem na Kongresie Polska – Wielki Projekt wzięli udział Joanna Potocka, prof. Andrzej Nowak, prof. Andrzej Zybertowicz oraz prof. Ryszard Legutko. Dyskusję prowadził Marek Magierowski. Mówiono m.in. o tym, jak przywrócić polskość tym, którym jest ona obojętna, jak wyjść z pułapki społecznej bylejakości III RP i odbudować wspólnotę oraz jak mamy stać się suwerennym narodem politycznym. IMG_9417m Rozpoczął prof. Andrzej Nowak, mówiąc, że pierwszym zobowiązaniem przy rządzeniu Polską jest pojęcie ojczyzny. Nawiązał do tytułu kongresu, zauważając, że ojczyzna nie jest projektem, lecz dziedzictwem. Sednem tego dziedzictwa – mówił prof. Nowak – jest ziemia, terytorium, na którym możemy się czuć bardziej u siebie niż gdzie indziej, ale też historia, która nas ukształtowała i kultura, która dała nam przede wszystkim język. – Ojczyzna to jest przede wszystkim dziedziczeniE po naszych ojcach, dziadach i pradziadach oraz niepisane zobowiązanie by tego dziedzictwa nie zmarnować. Nie zmarnować dziedzictwa terytorium, domu i jego wyposażenia, nie zmarnować dziedzictwa kultury, języka i historii, w której odnajdujemy sens wspólnej opowieści o nas w czasie – zaakcentował. Historyk mówił, że przetrwaniu wspólnego dziedzictwa służyło spisywanie historii. Pierwszym zrobił to Gal Anonim, który choć nie należał do spadkobierców pierwszych Polan, to ten spadek opisał dla tych, którzy to dziedzictwo podejmowali. Ojczyzna już wtedy to nie była tylko historia, ale i program na przyszłość. Gal Anonim zafascynowany był tym, że po tak wielu najazdach kraj, o którym pisał, nie dał się ujarzmić. Podobna nuta pobrzmiewa w kronice tworzącego 80 lat później mistrza Wincentego, od XV w. przezywanego Kadłubkiem. Mistrz Wincenty pisał kronikę nie dla dynastii, lecz dla wolnego i niezwyciężonego ludu Lechitów, których wspólnotę nazwał Rzeczpospolitą. Niestety – zauważył prof. Nowak – Polska nie jest projektem, ale są realizowane projekty jej likwidacji przez imperia, którym ona przeszkadza oraz przez tych, którym wydaje się ona niezwyciężona. Jego zdaniem, setki tysięcy młodych ludzi jest obojętnych na dziedzictwo, które tworzy Ojczyznę: – Wybili się na niepodległość od krzyża, od Smoleńska, od Polski. Andrzej Nowak zastanawiał się, czy można się z takimi ludźmi porozumieć. Uznał, że kompromis byłby zdradą tych, którzy za Polskę ginęli, ale czy mamy dać się zamknąć w rezerwacie, gdzie będziemy mogli kultywować nasze dziedzictwo? Zdaniem profesora, musimy wybrać drogę uporczywej pracy nad przywracaniem polskości tym, którzy stali się na powrót "tutejszymi" albo turystami. To może być projekt naszej świadomej, systematycznej działalności, żeby Polaków było więcej i żeby odnowić ciągłość naszej wspólnej historii. – To jest praca organiczna, która trwa nieprzerwanie od czterdziestu pokoleń i która się nie skończy, dopóki z niej nie zrezygnujemy – zakończył swoje wystąpienie prof. Nowak. IMG_9555m Prof. Andrzej Zybertowicz zaczął od tego, że dla obozu patriotycznego najważniejsza jest wiedza o tym, dlaczego Polską rządzi ten, kto rządzi. Zwrócił uwagę na błąd myślowy, który jego zdaniem polega na nieustannym diagnozowaniu sytuacji przy braku umiejętności programowania działań. Socjolog zauważył w obozie IV RP niedosyt myślenia strategicznego, objawiający się tym, że nie ze wszystkimi beneficjentami systemu III RP należy prowadzić wojnę. Jego zdaniem część należy zneutralizować, a z częścią wchodzić w sojusze. Za ważne uznał rozpoznawanie i wykorzystywanie pól napięć między głównymi beneficjentami III RP. Polska, zdaniem profesora Zybertowicza, znalazła się w tzw. pułapce społecznej, czyli sytuacji, gdy większość ocenia panującą sytuację jako złą i dolegliwą, ale ma racjonalne motywy, żeby taki stan rzeczy podtrzymywać. Posłużył się przykładem Kenii, gdzie badani przez socjologów wieśniacy i intelektualiści twierdzili, że nie chcą uczestniczyć w korupcji, ale ponieważ wszyscy wokół w niej uczestniczą, to nieracjonalne byłoby zrezygnowanie z takich działań jako metody zabezpieczania swoich interesów. – Ta pułapka powoduje, że dostępne naszemu społeczeństwu zasoby są wykorzystywane w mniejszym stopniu niż to jest możliwe – mówił prof. Zybertowicz. Zwrócił uwagę, że większość obywateli zachowywałaby się wobec państwa uczciwie i płaciła podatki, gdyby była przekonana, że państwo tych pieniędzy nie zmarnuje oraz gdyby była przekonana, że tak wypada i inni też tak zrobią. Natomiast w sytuacji, w której jest się przekonanym, że wszyscy naokoło oszukują, bez korumpowania człowiek staje się dziwolągiem, który niczego nie jest w stanie załatwić. Socjolog wskazał, że od Platformy Obywatelskiej idzie przekaz, że partia ta nie traktuje ani rządzenia, ani wspólnoty poważnie i przymyka oko na negatywne zjawiska w administracji, szkolnictwie czy styku przedsiębiorczości ze sferą publiczną. Zdaniem Zybertowicza, tkanka kulturowa przyzwoleń na takie zjawiska została odziedziczona po PRL-u, ale za rządów obecnej koalicji została doprowadzona do typu idealnego. W opinii socjologa jest to zasadniczy element elektoratu III RP: – Ten elektorat funkcjonuje w obszarze racjonalnego strachu, bo to są np. ci biznesmeni, którzy dają łapówki przy zamówieniach publicznych i działając na styku prywatno-publicznym zbudowali swoje fortuny. Mają więc racjonalne obawy, że gdy wprowadzone zostaną rządy prawa, oni będą w tarapatach. Oni potrafili wciągnąć do "obozu lęku" innych, podobnie jak zrobili to zdegenerowani ludzie służb specjalnych PRL z tymi, którzy nigdy nie byli donosicielami. Wielcy złodzieje, którzy mają racjonalne podstawy do tego, żeby się bać państwa prawa, potrafili zapisać do "obozu przestraszonych" tysiące pracowników administracji i małych biznesmenów, którzy nie tworzą chorych struktur lecz się do nich dopasowują. Ten nieracjonalny lęk może być siłą polityczną – przestrzegał Zybertowicz. Określając elementy programu praktycznego, socjolog za fundamentalne uznał "obniżenie poziomu strachu i lęku przez zmianę języka i wypromowanie nowych twarzy a także przez selektywną amnestię, która pewnej części biznesu da szanse zalegalizowania majątku, którego i tak nigdy im nie odbierzemy, a ich strach co do tego wpycha ich w ręce przeciwników Polski". Dodał do tego również zakończenie lustracji w sensie prawnym, którą uznał za "niewydolną i wytwarzającą więcej kosztów politycznych niż korzyści". W opisie głębszego poziomu lęku u tych, którzy nie mają interesu w popieraniu patologicznego systemu III RP Zybertowicz posłużył się pojęciem markera somatycznego wprowadzonego przez neurologa Antonio Damasio. Marker somatyczny jest niczym innym, jak tym co odczuwamy czasem "w trzewiach", wyobrażając sobie negatywne bądź pozytywne skutki podjęcia jakiejś decyzji, jeszcze zanim dokonamy racjonalnej analizy. Zdaniem profesora, system polityczny III RP bez względu na to, czy to było zaprogramowane czy nie, wbudował takie markery somatyczne milionom ludzi, z intelektualistami włącznie. Dzieje się to już na poziomie manipulacyjnych zbitek językowych, jak np. nie mające nic wspólnego z rzeczywistością "państwo policyjne PiS". – W Polsce markery somatyczne ma wdrukowany obóz osób "ciężko przestraszonych przez Jarosława Kaczyńskiego". Jeśli nie znajdziemy sposobu na zneutralizowanie tych mechanizmów, to żadne racjonalne argumenty do ludzi nie trafią. Aby dotrzeć do tego obozu, należy poznać sposób myślenia tych ludzi i zastosować odpowiednie techniki "terapeutyczne" – radził Zybertowicz. Przede wszystkim trzeba mieć ofertę dla ludzi wykluczanych z systemu, np. masowo zwalnianych z pracy jego wcześniejszych beneficjentów. Socjolog zauważył, że "z bagna bylejakości III RP wynurzają się wyspy, które są oazami polskości". Jest to cały archipelag patriotyczny, którego motorem działania jest słuszny wstyd za państwo. Ten archipelag pomoże odbudować wspólnotę, składa się jednak z setek projektów, których twórcy wykorzystali już swoje zdolności przywódcze i nie są w stanie wejść na wyższy poziom samoorganizacji. Zdaniem Andrzeja Zybertowicza każdy, kto chce przynależeć do archipelagu musi zaakceptować minimum patriotyczne, wyznaczające "kontury polskości". Najważniejsze punkty tego minimum patriotycznego to to, że Polska jest nam do naszych działań potrzebna oraz uznanie roli Kościoła katolickiego. – Można być dobrym Polakiem nie będąc katolikiem, można być dobrym Polakiem nie będąc osobą wierzącą, można być dobrym Polakiem mając poglądy lewicowe, prawicowe, albo nie posiadając jasności w tej materii, ale nie można być dobrym Polakiem nie rozumiejąc kulturowej i organizacyjnej roli Kościoła katolickiego w dziejach Polski – zakończył swój wykład prof. Andrzej Zybertowicz. IMG_9563m Kolejna prelegentka Joanna Potocka mówiła o swobodach obywatelskich i polskiej myśli politycznej na przestrzeni wieków. Zaakcentowała, aby nie ulegać negatywnemu stereotypowi złotej wolności, rzekomej anarchii liberum veto, co przez wiele lat było celowym zabiegiem manipulacyjnym mającym zohydzić pańską Polskę. Zwróciła uwagę, że wolność sarmacka kształtowała się na dwóch poziomach: wolności od ingerencji władzy w sferę spraw prywatnych, ponad którą istniała jednak wolność starsza i ważniejsza, republikańska – wolność współuczestniczenia w życiu politycznym, współdecydowania o sprawach państwowych. Dla wolności szlacheckiej kluczową kwestią była także wolność słowa, panował wręcz nakaz dyskutowania o sprawach ważnych dla ogółu – mówiła Potocka. I Rzeczpospolita przyciągała, bo była wyjątkową koncepcją poprzez powiązanie ustroju politycznego z architekturą, kulturą, sztuką i obyczajami. – Ani unicestwienie ziemiaństwa, ani wymordowanie polskich oficerów i polskich elit nie unieważnia polskiej idei wolności, a wręcz przeciwnie – wzmacnia ją i rozszerza zarówno w czasie jak i przestrzeni – zauważyła Potocka. Ostrzegła, że w ostatnich latach tracimy wolności obywatelskie gwarantowane przez Konstytucję. Jej zdaniem ignorowane są przez władzę ustawowe inicjatywy obywatelskie i wnioski o referenda: – Odbiera nam się możliwość jakiegokolwiek wpływu na stanowione prawo. Z drugiej strony monitorowany jest nasz każdy krok w przestrzeni publicznej kamerami, których liczba lawinowo rośnie, z błahych powodów mogą być podsłuchiwane nasze rozmowy telefoniczne, zbierane są o nas drażliwe dane w systemach oświatowym, finansowym i w ZUS. Prelegentka zadawała pytanie, kto kontroluje kontrolującego. Potocka mówiła też o państwie jako korporacji: – Państwo nie jest korporacją, nie jest instytucją powołaną wyłącznie do prowadzenia interesów. Ale jeśli ktoś potrzebuje takiej Polski, to niech będzie to samodzielna wielka korporacja, a nie oddział zagranicznej firmy. Prelegentka zauważyła, że demokracja w tej chwili nie bazuje na wiedzy i kreowaniu postaw obywatelskich, ale polega na tym, że poprzez emocje i pewne iluzje przekazujemy zaufanie innym, a procesem tym można świetnie manipulować. – Polska tak jak USA ma 200 lat historii republikanizmu. Kiedy czyta się współczesne teorie amerykańskiego republikanizmu, to przypominają one myśli dawnych Polaków. Los wolnego państwa leży w rękach obywateli. Stańmy się znowu narodem politycznym – wezwała na zakończenie swojej prelekcji Joanna Potocka. IMG_9418m Prof. Ryszard Legutko mówił o polskich elitach w kontekście rządzenia, bo jak zauważył "elity charakteryzują się tym, że rządzą". – Władza elit III RP nie jest umocowana prawnie czy konstytucyjnie, ale jest ogromna, o czym mogło się przekonać Prawo i Sprawiedliwość w latach 2005-2007, kiedy elity zmobilizowały się na ogromną skalę i wypowiedziały wojnę tej partii – mówił Legutko. Dodał, że to była mobilizacja o charakterze wręcz histerycznym, bo żadna partia u władzy nie spotkała się z taką reakcją. Jednym z wyznaczników tej elity jest czytanie w poczuciu głębszej identyfikacji "Gazety Wyborczej" oraz "Polityki". Legutko podzielił się kilkoma spostrzeżeniami dotyczącymi tej elity. Zauważył, że tak jak każda elita, również i ta jest grupą wąską, ale za to mającą ogromną rzeszę tych, którzy ją wspierają. Armię supporterów Legutko określił mianem "lumpeninteligencji". – Rzecz nie w tym, że istnieje ogromna rzesza tej lumpenelity, ale że coraz trudniej odróżnić szpicę od reszty, ponieważ oni używają tego samego języka, występują razem, mieszają się. Dopieszczane są osoby, które brutalizują dyskurs, co powoduje degradację elity – zauważył prelegent. Mówił, że ta elita wywodzi się z PRL-u. – PRL mógł powstać, bo zniszczono elity w sensie dosłownym. Wszystkie środowiska mogące stanowić alternatywę zostały zlikwidowane lub uciszone, natomiast grupa funkcjonariuszy ustroju miała monopol – mówił Legutko. Ponieważ władza przyciąga, grupa ta się odtwarzała. Miała nie tylko dzieci i wnuków, bo rodzinne powiązania w tamtym systemie odgrywały znaczącą rolę, ale także uczniów. Podobnie jest dziś. – Każdy, kto chce zrobić karierę będzie się pchał, przymilał i umizgiwał do elity władzy, której monopol się dzięki temu odtwarza – zauważył Legutko. Wpływy monopolistyczne tej grupy są ogromne a dodatkowo zwalcza ona opozycję wszelkimi metodami. – Tylko głos głównej siły jest znaczący, a ci którzy się odzywają inaczej są deprecjonowani lub wyśmiewani. To jest bardzo wyraźny syndrom monopolu – skonstatował były minister edukacji. Zwrócił uwagę, że grupa ta, choć na pewnym etapie walczyła z PRL, to nie rozstała się z jego dziedzictwem, nie dopuszcza też krytyki dawnego reżimu na innych zasadach niż te, jakie sama określiła. Podobnie jest z III RP. Choć niektórzy przedstawiciele elity władzy zdają sobie sprawę ze słabości obecnego państwa, to jednak III RP jest "jest ich ukochanym dzieckiem" i będą walczyć z tymi, którzy to państwo chcą szeroko reformować, jak to robił PiS pod hasłem IV Rzeczpospolitej. – Przy wszystkich zasługach tej grupy, zwłaszcza w pewnym pokoleniu, nie stawiała ona nigdy suwerenności państwa i narodu jako hasła podstawowego. W PRL nie było to hasło racjonalne i być może jest to poza wrażliwością polityczną tych osób – mówił prof. Legutko. Dzisiejsze elity III RP suwerenności wręcz się obawiają i straszą jej rzekomymi demonami. W opinii prof. Legutko, świetnie wpisuje się w te ramy polityka smoleńska Tuska. – Ten sposób myślenia sprawia, że ta grupa poprzez wpływ i na polityków, i na język, i na społeczeństwo, doprowadza do tego, że polityka suwerenna jest już na samym początku skażona, uznana za podejrzaną. Stąd jest też ta histeryczna niechęć do Prawa i Sprawiedliwości, głoszącego hasła samodzielności i stanowczości. Ta grupa przez swój wpływ, przez sankcjonowanie różnych działań politycznych będzie długo jeszcze odgrywać złą i szkodliwą rolę paraliżującą myślenie. Bardzo trudno będzie polskiej polityce wyzwolić się z tego syndromu i uzyskać szerokie przyzwolenie społeczne na samodzielność i to nie tylko w polityce międzynarodowej ale również w sprawach wewnętrznych. Stosunek elit III RP i dużej części polskich polityków do rozwiązywania problemów wewnętrznych jest tak samo nie suwerenny jak w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej – skonstatował prof. Ryszard Legutko. Żeby nie kończyć pesymistycznie, za napawające nadzieją Legutko uznał to, że w Polsce są na szczęście także inne elity o coraz większej sile, których kilkanaście lat temu nie było. Pełne wystąpienia w relacji wideo:
IMG_9436m IMG_9410m IMG_9435m IMG_9422m IMG_9737m IMG_9379m IMG_9399m IMG_9446m IMG_9516m IMG_9412m IMG_9493m IMG_9537m Relacja: Margotte, Bernard, Czarek
Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years 4 months temu

W Polsce,z małymi przerwami,rządzi dyktatura ciemniaków,czasami nazywana różnie,ale nie zmienia to faktu,że ci ludzie,wymienieni wyżej,są zaangażowani w naukę patriotyzmu,nie wiele mogą efektywnie coś zrobić! Rządzi na dzisiaj: Prostactwo,hołota,cinkciarze i karierowicze,spijający z ust,słowa WODZÓW! To jest mentalność postkolonialego ludu,ktory za Świecidełka,odda honor kraju,rodziny,swój,i sąsiada Parę ogryzków,z życia politycznego,ku przestrodze:)
Domyślny avatar

Morph

13 years 4 months temu

Bugaj jest w porządku. Tylko on się niestety teraz politycznie nie liczy.
Domyślny avatar

[...]Masoneria ta znalazła się w WSI wraz z peerelowskim kontrwywiadem wojskowym, ponieważ od powstania armii Berlinga opanowała znaczną cześć jego struktur i wykorzystywała go w swoich celach. To ona stała za wieloma działaniami Informacji Wojskowej i Wojskowej Służby Wewnętrznej mając znaczny wpływ na wiele wydarzeń, które miały miejsce w Polsce w latach 1945-1989. Masoneria ta od samego początku współpracowała z masonerią rosyjską rytu francuskiego, która kryła się w strukturach rosyjskich wojskowych służb specjalnych – GRU. Po rozwiązaniu WSI polska masoneria rytu francuskiego utworzyła specjalną lożę P3, która na wzór włoskiej loży P2 przyjęła cel nielegalnego przejęcia władzy w Polsce i przyspieszonej realizacji celów wspólnych dla masonerii polskiej rytu francuskiego i masonerii rosyjskiej. Loża P3 doprowadziła do upadku rządu Jarosława Kaczyńskiego i stała za nagonką medialną na ten rząd, a następnie na PiS.[...] [...]Obecnie loża P3 umacnia się w strukturach władzy i szykuje do całkowitego jej przejęcia oraz realizacji podstawowych, wymienionych w książce, celów masonerii polskiej i rosyjskiej.[...] http://wobroniekrzyza.wordpre…
Domyślny avatar

fotomontage (niezweryfikowany)

13 years 4 months temu

Może wiecej szczególów,bo link poprostu indeksuje treśc ksiązki,lub wydawnictwa,czyli poprostu reklama... Mnie chodzi o treśc..
Tubylczy

między profesorami Nowakiem i Zybertowiczem, opisaliście w sposób delikatny. W moim odczuciu, już od dawna nie doszło do tak wyraźnego zgrzytu między stonowanymi na co dzień ludźmi. W szczególności Andrzej Zybertowicz był w jakimś wyjątkowo kiepskim nastroju, cały czas narzekał na prezentację, wbił też przysłowiową szpilkę w prezesa Kaczyńskiego.

Wracając zaś do istoty sporu, sprawa jest faktycznie kluczowa. Nie sprowadza się, jak można by pochopnie ocenić, tylko do jałowej akademickiej dyskusji. Ja rozumiem tę różnicę w taki sposób. Obydwaj panowie zgadzają się co do tego, że stan naszej wspólnoty jest katastrofalny. Profesor Nowak uważa jednak, że gotową receptą na wyjście z tego impasu jest odwołanie się do całego kulturowego dziedzictwa Polaków. Profesor Zybertowicz akcentuje zaś potrzebę zdefiniowania "projektu Polska" od nowa. Postuluje przy tym daleko idące "kompromisy", których wielu przedstawicieli obozu niepodległościowego na pewno łatwo nie zaakceptuje.

Te stanowiska są praktycznie nie do pogodzenia. Albo, albo.

Margotte

Taka jest moja opinia. To by oznaczało powrót do tego samego co było. Ta pierwsza gruba kreska spowodowała same nieszczęścia, degenerację elit i społeczeństwa. Amnestia dla nielegalnych interesów, nielegalnych majątków. Jaki z tego płynie przekaz? Bądź nieuczciwy, kradnij, korumpuj, nic ci nie będzie. Im więcej w ten sposób osiągniesz, tym łatwiej obejmie cię amnestia, bo będziesz coś znaczył w biznesie, będziesz miał wpływy polityczne i nic ci nie zrobią. A przyzwoici ludzie? Są frajerami, sami sobie winni, że nic nie mają. Byli uczciwi, ich strata. Prof. Zybertowicz, którego cenię, proponuje drugą grubą kreskę dla dobra sprawy, tym razem z nim się nie zgadzam. Od pełnego rozliczenia winnych powinno się zacząć budować fundamenty nowej Polski. Bez tego wszystko będzie po staremu. I będziemy mieli III RP-bis.
Czarek Czerwiński

Amnestię, o której mówił Zybertowicz ja rozumiem symbolicznie. Nie chodzi przecież o to, żeby zakazać wymiarowi sprawiedliwości ścigania niektórych przestępców. Warto pozostawić te sprawy właśnie prokuraturze i innym służbom, a nie krzyczeć "łapaj złodzieja" z czego nic nie wynika poza tym, że obóz przestraszonych przez PiS się powiększa. Zybertowicz wyraźnie mówił, że chodzi o te majątki, których i tak już nigdy się nie odzyska. Zaostrzanie retoryki wobec oligarchów powoduje tylko to, że mniej lub bardziej używają oni swoich środków do walki z całym obozem patriotycznym, podczas gdy mogliby go nawet wspierać, gdyby nie musieli obawiać się jakichś ekstraordynaryjnych działań przeciwko sobie. Co i tak pewnie nigdy w praktyce nie nastąpi.
Czarek Czerwiński

Rację ma i Nowak i Zybertowicz. Przecież jeden i drugi mówi o odbudowywaniu i poszerzaniu wspólnoty "Polan". W dużym skrócie Nowak mówi, że ta nasza wspólnota, polskie dziedzictwo, jest cenne, atrakcyjne i nie wolno go zmarnować. Zybertowicz pokazuje, że jeśli po przeciwnej stronie obozu patriotycznego będzie się znajdował bardzo silny i liczny "obóz przestraszonych" to Polski nie da się uzdrowić. Dlatego trzeba obniżać poziom strachu u tych, którym został on manipulacyjnie wdrukowany a z częścią "wrogów" wchodzić nawet w sojusze, ale tylko po to, żebyśmy nie stracili tego co najcenniejsze, czyli Polski. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że wszelkie silne podziały w społeczeństwie są najbardziej na rękę władzy, a nie opozycji i jej supporterom. Ci powinni przede wszystkim budować szeroki front, który umożliwi odsunięcie nieudaczników i manipulantów od władzy.
tumry

tumry

13 years 4 months temu

Na prawdę zawodowiec od przeinaczania wszystkiego, co żywe, ożywione i mineralne, niedoszły magister wszechrzeczy aktualniej, przeszłej i przyszłej, chodzący po ulicach Warszawy z bez przerwy okręcajacą się na wszystkie strony głową, niczym fachowiec od załatwienia sprawy księdza Jerzego, niejaki gen. Władysław Ciastoń - zabredził do wszystkich przemawiając w Sejmie o grubej lini (wcześniej osobnik ten dosunął ci zdrowia, że ho, ho bp. Czesławowi Kaczmarkowi). Oczywiście wspaniali dziennikarze zrobili z grubej linii grubą kreskę, a ja twierdzę, że czeka nas jeszcze gruby odcinek, względnie gruba nić, choć nikt nawet wcześniej nie będzie miał okazji tego tak nazwać.
Polaczek

Eksterminacja Polaków na masową skalę rozpoczęła się w dniu 17.09.1939 roku. Trwa to do dnia dzisiejszego i końca nie widać, patrząc na ustawę emerytalną, którą przygotował zespół judeosowieckich doradców Tuska. Ustawa ta powstała nie dlatego, że coś jest przewidywane, to jest wykonywane planowo. Ukrywana rzeź polskich patriotów po 1945 roku oraz masowy eksodus po stanie wojennym, po 90', po 2004, zmniejszają cały czas populację rodowitych Polaków na rzecz zwiększania powierzchni życiowej przybyłej tu po 1945 judeosowieckiej zarazy. Zaraza ta, w oczekiwaniu na Zbawiciela, doprowadza sama siebie także do zagłady, bo będąc pasoży[dt]em niszczy swoją ofiarę. Nie ma możliwości wytłumaczenia pasożytowi aby zmienił nagle menu. Jedynie fizyczne zniszczenie pasożyta może przynieść poprawę. Stosowanie półśrodków tylko wzmacnia ten negatywny kierunek, wpływa na szybszą mutację tej beznarodowej zarazy.
moherowy beret

ta bezideowa zaraza odnosi sukcesy na terenie Polski.Skoro w Jałcie Trójca zbirów oddała Polskę pod kuratelę Sowietom,to nie mówiono wtedy o dalszych planach.Po wojnie judeosowiecka zaraza w ogromnych ilościach ruszyła do powstającego państwa Izrael.Transporty jechały przez Polskę,ale nie dojechały do Izraela.Znaczna część transportu została w Polsce.Nawet był następny transport,ale przesiedleńcom spodobało się w Polsce.Przecież wtedy u władzy byli w głównej mierze Żydzi na Czele z Bermanem,Różańskim,Fejginem,Bristigerowąitp.Tylko w Polsce jest tak dobrze.W jakim kraju ludzie modlą się za swoich nieprzyjaciół?