Wiwat król!

Przez tatarstan1 , 04/05/2011 [18:44]
Wczorajszy Marsz Patriotyczny we Wrocławiu nieuchronnie skłonił mnie do smutnej refleksji. Pal diabli śnieg i wiatr. Oprócz sensownych ludzi i kibiców Śląska oczywiście pojawił się NOP. Widok młodych, łysych osobników krzyczących coś o Śląsku Opolskim był po prosty niewesoły. Co ma Śląsk Opolski i Platforma Obywatelska do Konstytucji 3 Maja – dalibóg nie wiem. Wiem za to, że poziom świadomości historycznej w Polsce jest koszmarny. Jak mamy rozmawiać o historii, skoro większość Polaków nie wie, kiedy wybuchła II Wojna Światowa? Jak mamy rozmawiać o historii, skoro to właśnie u nas Stanisław August Poniatowski ma tak czarną legendę, że w dziejach Europy gorzej ma tylko Maria Antonina? Maria Antonina nigdy nie powiedziała, by lud zamiast chleba jadł ciastka; to zdanie napisał Rousseau na ładnych parę lat przed jej przybyciem do Francji. Marii Antoninie nie pamięta się zakładania porządnie urządzonych sierocińców i szkół dla dziewcząt. Wytyka jej się za to wybudowanie Petit Trianon, drogie suknie i homoseksualizm, z czego prawdziwe jest tylko to, że miała w młodości pociąg do ekstrawaganckiej mody. To samo ze Stanisławem Augustem. Owszem, pamięta mu się „wspieranie kultury” i obiady czwartkowe. Ewentualnie Szkołę Rycerską. Poza tym: bawidamek, stado kochanek, francuska moda i, rzecz oczywista, zdrajca, łachudra, kochanek carycy, targowiczanin i sprzedawczyk pobierający rosyjską pensję. Ze wszystkich tych zarzutów prawdziwe są dwa: przystąpił do Konfederacji Targowickiej i… miał kochanki. Aczkolwiek bywali w tej epoce w Rzplitej biskupi, którzy na procesje chadzali z kochankami. Tego, że np. prymas Gabriel Podoski obnosił się na procesjach z kochanką i że to właśnie on wezwał do kraju wojska rosyjskie w czasie konfederacji barskiej nie pamięta absolutnie nikt, podobnie jak tego, że Podoski miał szanse z woli Imperatorowej zostać… papieżem. Ot, sympatyczna historia polityczna Europy. Zdrajca, kochanek carycy. Konfederaci barscy (i nie tylko oni) twierdzili, że król był wnukiem „jakiejś Żydówki”. Przyjaciel króla z czasów jego młodości Charles Williams powiedział podobno, że Poniatowski miał jedną zasadniczą wadę: nie pił. To prawda, że Stanisław August został królem z woli Katarzyny. Wiedział o tym i to (jak wynika zarówno z korespondencji, jak i z pamiętnika królewskiego) bardzo go to bolało. Inne dokumenty mówią, że przyjął koronę tylko dlatego, że wierzył w swoje umiejętności na tyle, by wierzyć, iż może zmienić kraj. Drugim kandydatem miał być książę Adam Czartoryski: człowiek światły i inteligentny, ale bogaty, dbający przede wszystkim o interes rodzinny, łatwy do sterowania. Zresztą trudno czynić Stanisławowi zarzut z tego, że był narzucony przez Rosję. August III też nie wziął się z Marsa. To prawda, że gardził sarmatyzmem. Czy można się dziwić? Kto z nas czytając dziś pamiętniki Paska czy historyjki o Radziwille „Panie Kochanku” nie wzdryga się z obrzydzeniem? (A śliczna Sophie była w czasie romansu ze Stanisławem wielką księżną i chyba nie myślała jeszcze o tronie. Przynajmniej nie wynika to z jej pamiętnika) Kto pamięta dzisiaj o komisjach Boni Ordinis? Niewielu. A przecież bez nich wiele miast koronnych nie podniosłoby się z upadku po wojnie północnej. Bez nich nie byłoby ścigania korupcji, ujednolicania podatków, ustrojów wewnętrznych miast (przykładem jest Warszawa, gdzie dopiero ta komisja zdołała połączyć Nowe i Stare Miasto w jeden organizm miejski w sensie prawnym). Kiedyś się śmiałam, że Boni Ordinis było czymś w rodzaju CBA skrzyżowanego z komisją sejmową w kontuszach; porównanie kiepskie, bo komisje nie mają dziś odpowiedników, a szkoda. Kto pamięta, że to Poniatowskiemu Rzeczpospolita zawdzięczała rewolucyjną reformę monetarną? Mam przypomnieć, że przez całą epokę saską nie działała w kraju ani jedna mennica? Kto pamięta, że to z inicjatywy królewskiej powstała pierwsza w Europie poczta z prawdziwego zdarzenia, podziwiana przez obcokrajowców jako najsprawniej działająca na kontynencie? Było tego znacznie więcej. Dość, że gorączka reformatorska musiała się źle skończyć. Słabe państwo powoli podnoszące się z upadku musiało zostać spacyfikowane: wspomniany zdrajca prymas Podoski zasłużył się tutaj aż nadto. Wojna domowa wywołana przez konfederatów barskich musiała się skończyć rozbiorem. Pozostaje dla mnie zagadką, jak ludzie z ustami pełnymi frazesów o Rzeczypospolitej mogli tak dramatycznie osłabić państwo. Za to wielu dziś pamięta bohatera narodowego Hugo Kołłątaja, chwalonego przez historiografów na prawo i lewo, ale bez refleksji nad tym, do czego Kołłątaj dążył.Nie dziwię się, że historycy epoki PRL zachwycali się Kuźnicą. Wyobraźmy sobie jednak, że udałoby się przeforsować zrównanie w prawach mieszczaństwa ze szlachta i znieść pańszczyznę. W końcu XVIII wieku, w środku Europy! Widmo wojny domowej i konfederacji barskiej bis jest równie przerażające, co nadchodząca katastrofa rozbiorów. Kołłątajowi nie chce się pamiętać (a spryciarz skutecznie zatarł ten fakt swojej biografii wydanym w czasie insurekcji kościuszkowskiej pamfletem), że to on przekonał króla do przystąpienia do Targowicy. Stanisław August wiedział, że reformy proponowane przez stronnictwo patriotyczne i Kuźnicę będą dla szlachty absolutnie nie do przyjęcia. Trudno przyjąć, że król był zachwycony zapisem o karze śmierci za wystąpienie z Kościoła Katolickiego. A jednak tonował, jednak ostrzegał przez zbyt rewolucyjnymi pomysłami. To nie strach. To przewidywanie. Gdy myślimy o epoce stanisławowskiej zbyt często brakuje nam wyobraźni. Pobawmy się więc: nie mamy wojska, kraj w ruinie, szlachta ciemna (choć gardłuje o wolności), skarb pusty. Cud, jeśli uda się zrobić cokolwiek. W co inwestować: w rusznikarnie czy w edukację? W jedno i drugie, ale jak mamy przekonać społeczeństwo do obrony kraju, jeśli będzie ciemne? (Nota bene rusznikarnie powstały, i to z inicjatywy króla i częściowo za królewskie pieniądze) Co zrobić, jeśli grozi krajowi katastrofa? Walczyć bez sensu, bo nie ma czym, czy usiłowac pertraktacji z potęznym sąsiadem? Stanisław August, jak sądzę, trafił na fatalny okres historyczny w trudnym do rządzenia kraju. Wiele razy w różnych dyskusjach powtarzałam, że w ówczesnej sytuacji nie poradziłby sobie nikt, a rozbiory były przesądzone 80 lat wcześniej. Osobiście patrząc na tragiczny los króla czuję, że tak naprawdę winny jest jednej rzeczy: nie zrozumiał, że zmienił społeczeństwo naprawdę. To on wychował Kościuszkę i w konsekwencji pokolenie, które chwyciło za broń w straceńczej wojnie. Nie ostatniej przecież. Wiedział, że Insurekcja nie ma najmniejszych szans, był jej przeciwny, ale ją wsparł, bo rozumiał, że taki jest jego obowiązek. Nie rozumiał, że Oświecenie właśnie urodziło Romantyzm. Gdy zaglądam do podziemi warszawskiej Archikatedry i pochylam się nad grobem królewskim, gdy przypomnę sobie koszmarny los pośmiertny Stanisława Augusta i jak II RP potraktowała szczątki tego człowieka, myślę, że naprawdę nie ma w historii Europy tak skrzywdzonego władcy. Winniśmy mu, jako obywatele Rzeczypospolitej, choć odrobinę szacunku.
Tubylczy

koszmarny.

Pełna zgoda.

Jednakże pozwolę sobie postawić odważną tezę.

Chyba dobrze, że ten poziom jest jaki jest, bo przynajmniej ludzie nie wyciągają tak karkołomnych wniosków jak Pani.

Pisze Pani m.in. "Wiedział, że Insurekcja nie ma najmniejszych szans, był jej przeciwny, ale ją wsparł, bo rozumiał, że taki jest jego obowiązek".

I to ma być dowód na mądrość króla ?!

Owszem, jako król Polski, powinien być zawsze przeciwny takim "naśladowcom rewolucji francuskiej" jak Kościuszko.

Dlaczego więc wsparł tę niebezpieczną insurekcję ?!

Raz, okazał się niekonsekwentny.

Dwa, wspierając Kościuszkę dał Rosji pretekst do ostateczej likwidacji naszego państwa.

Czy tak postępuje władca godny szacunku ?!

 

Ostatni król Polski był beznadziejnym władcą, który miotał się od Targowicy po Konstytucję III Maja.

Brak konsekwencji w działaniu to jego największy błąd, błąd który Polska okupiła 123 letnim okresem niewoli.

Domyślny avatar

takich to mamy historyków na stanowiskach: niby prezydent - któremu pracę magisterską pisał teść ubowiec być może mający krew na rękach polskich patriotów - powstańców warszawskich, premierem mamy absolwenta zaocznej historii, a kto pamięta tamte czasy, to wie, że tylko totalny cep nie mógł ukończyć dziennej historii, o marszałku Schetynie, to z litości nie wspomnę, gość nie potrafi sklecić jednego logicznego zdania z podmiotem i orzeczeniem
Leopold Tynenhauz

Kompletnie nie zgadzam się z tą hagiografią "Ciołka". Zarzuty o zdradę Polski są jak najbardziej na miejscu. Poza tym wypada tylko dodać, że prof. Jerzy Łojek obliczył przed laty, że król Staś więcej wydał na kochanki niż na ten cały mecenat kulturalny, zaś jego quasi reformy były tylko "flakonem drogich perfum, którym próbował gasić pożar Rzplitej".
Domyślny avatar

Julka

14 years 5 months temu

go w tym popierał. Nie rozumiem natomiast tej haniebnej obrony tego pierwszego , że niby kraj się sypał to trzeba było go zaprzedać obcemu ? I jeszcze ma za to otrzymać ode mnie " trochę szacunku"? Niektórym to się już całkiem w głowie przewraca. Co najlepsze- to Ci najgłośniej krzyczą: " przecz z Tuskiem-zdrajcą!" Napisałabym coś, ale rozbolała mnie głowa...
andruch2001

Tekst rzeczywiście ..karkołomny . Jak napisał pewien zacny warszawianin , zbierający datki na renowację "Powązek" ..Upadek Rzeczpospolitej tak naprawdę rozpoczął się z chwilą śmierci w końcu XVII w. króla Jana III Sobieskiego. Krótkie rządy S.Leszczyńskiego po nich zaś koszmar epoki Saskiej dopełniły reszty.
malyy5

malyy5

14 years 5 months temu

Mimo ,że się nie zgadzam z Twoimi przemyśleniami to dziękuję za podjęcie tematu:).Stanisław najzwyczajniej miał inne zdolności, niż te w które został "obuty",podobnie jak dzisiejszy Tusk i Komorowski którzy również mają inne zdolności np przydatne przy otwieraniu drzwi w ekskluzywnych hotelach;).
Leopold Tynenhauz

Również nasunęło mi się takie skojarzenie, że Ciołek uchodził w swoich czasach za światowca prawie tak jak obecnie Tusk. Oby tylko finał nie był ten sam, gdyż warto pamiętać, że w czasach gdy Leszek Miller chciał wypuścić obligacje 25-letnie, to jakoś brakowało chętnych do ich zakupu, czyli zdaniem finansowej międzynarodówki zostało nam mniej niż kilkanaście lat quasi-niepodległego bytu.