Dziennikarze Naszego Dziennika zostali zatrzymani dwukrotnie w Rosji - po raz pierwszy w sobotę i po raz drugi - dziś na lotnisku w Moskwie, gdy mieli już wylecieć do Warszawy. Kazano im zniszczyć wszystkie zdjęcia, które wykonali w czasie pobytu w Rosji. Prokurator rosyjski powiedział do nich w czasie pierwszego zatrzymania: straciliście prezydenta, bo nie potrafiliście go "uchronić". Obecnie dziennikarze są przetrzymywani w Moskwie. Oficerowie FSB chcą im zabrać cały sprzęt, żeby poddać go kilkunastodniowej ekspertyzie.
1. Zatrzymanie pierwsze
"Z Piotrem Falkowskim, zatrzymanym w Rosji dziennikarzem „Naszego Dziennika”, rozmawia Marta Ziarnik
W jakich okolicznościach zostali Panowie zatrzymani?
- Zostaliśmy zatrzymani w sobotę po popołudniu, gdy znajdowaliśmy się na terenie podmoskiewskiego osiedla Siewiernyj. Zbieraliśmy materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej i rosyjskiego śledztwa prowadzonego w tej sprawie. Trudno było się spodziewać, że teren ten jest zamknięty dla osób z zewnątrz, żadnej tego typu informacji nigdzie nie było. Zbieraliśmy informacje o działaniach podejmowanych w obiektach Rosyjskich Sił Powietrznych, których pracownicy kontaktowali się z płk. Nikołajem Krasnokutskim, płk. Pawłem Plusninem i mjr. Wiktorem Ryżenką podczas tragicznego 10 kwietnia. W szczególności interesowało nas miejsce, w którym znajduje się tajny ośrodek rosyjski o kryptonimie „Logika”, zajmujący się koordynacją działań lotnictwa transportowego Sił Powietrznych Federacji Rosyjskiej. Zamierzaliśmy także przyjrzeć się „Konwektorowi”, z którym też kontaktował się smoleński „Korsarz”. Ale po zdecydowanych ostrzeżeniach rosyjskich funkcjonariuszy musieliśmy zrezygnować.
Aresztowano Panów?
- Teren, na którym się znajdowaliśmy, był dawniej – za czasów Związku Sowieckiego – tzw. miastem zamkniętym. Miasta zamknięte to sławna rzecz, gdyż w ZSRS było wiele podobnych, rozrzuconych po całym terytorium miejscowości, których nie było na mapie i które były otoczone murami, za którymi mieszkali nieliczni obywatele. Życie w tych miasteczkach toczyło się w miarę normalnie, z tym tylko, że ich mieszkańcom nie można było tych murów opuszczać. W pobliżu znajdowały się m.in. różnego rodzaju zakłady przemysłu wojskowego, bazy wojskowe, nuklearne i kosmiczne itp., o których wiedza nie mogła być przekazywana. Obecnie miast takich podobno już nie ma, choć pozostały ich mury. Nie są one już pilnowane, ale nadal obowiązują w nich dość absurdalne przepisy o ograniczeniu poruszania się wokół obcokrajowców, i stanowią tzw. strefy reglamentowane. I ta reglamentacja polega podobno na tym, że obcokrajowiec musi mieć zgodę tamtejszej milicji bądź innych organów na to, żeby móc się tam znajdować. Powszechnie jest wiadomo, że przepisy te nie są już tak przestrzegane i mieszkańcy oraz osoby spoza swobodnie tam się poruszają. Kiedy dotarliśmy do miasteczka, weszliśmy najpierw do lokalnego sklepiku na małe zakupy. Kiedy rozmawialiśmy z miejscowymi, nikt nam nie zwrócił uwagi, że nie wolno nam tutaj przebywać. Później zapytałem nawet o drogę przechodzącego nieopodal oficera i również on nie zwrócił mi żadnej uwagi. Uznaliśmy, że nie powinno być problemu.
Jaki był bezpośredni powód zatrzymania?
- Przy jednym z obiektów (pałacyków) wojsk obrony powietrzno-kosmicznej, do których podeszliśmy, znajdował się wojskowy w stopniu generała porucznika, który nagle zainteresował się nami. Zabrał mojemu koledze aparat fotograficzny, po czym wezwał oficerów Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Po chwili podjechała do nas terenówka, z której wyszedł ubrany po cywilnemu mężczyzna. Jak się później okazało, był to prokurator. Zanim przyjechali miejscowi milicjanci i funkcjonariusze FSB, którzy zabrali nas na przesłuchanie, chwilę porozmawialiśmy z tym prokuratorem. W pewnym momencie rosyjski prokurator zażartował, że u nas, tzn. w Polsce, jest źle, że straciliśmy naszego prezydenta. Zapamiętałem też jego słowa: „nie uchroniliście go”. Próbowałem z nim o tym porozmawiać, ale bardzo szybko zmienił temat. Po chwili przyszli ludzie z ochrony, którzy zabrali nas do pobliskiego budynku. Tam umieszczono nas w pomieszczeniu oficera dyżurnego, gdzie różne osoby zaczęły nas wypytywać o różnego rodzaju kwestie. Była to jednak raczej taka swobodna rozmowa.
Co ich głównie interesowało?
- Pytali nas zwłaszcza o sprawy związane z naszą obecnością w Rosji; jaki jest powód naszej wizyty itp. Pytano nas o to, gdzie pracujemy i jakimi tematami się zajmujemy. Sprawdzali nasze dokumenty, aparat i zdjęcia. Jak im już wytłumaczyliśmy wszystkie interesujące ich kwestie, przyjechali po nas inni funkcjonariusze, którzy zabrali nas na komisariat. Tam znów spędziliśmy około pięciu godzin, podczas których powtórzyła się ta sama procedura, którą kilkadziesiąt minut wcześniej już przechodziliśmy. Tylko tam pytano nas już dokładniej o to, z kim się spotkaliśmy w Rosji i z kim jeszcze mamy zamiar rozmawiać, pytali, jakich znamy ekspertów itp. Na niektóre pytania udało mi się nie odpowiedzieć, gdyż stwierdziłem, że jest to objęte tajemnicą naszego zawodu. Interesowało ich także, po co robimy tutaj zdjęcia, do jakiego artykułu, oraz jakie zdjęcia robiliśmy w Moskwie. Przez cały ten czas funkcjonariusze co chwilę gdzieś wychodzili i kontaktowali się z kimś z góry. Bardzo długo oglądali i kopiowali nasze paszporty i wizy. Gdzieś je wysyłali. Nie wiem, dokąd. Trwało to tak długo również dlatego, że co rusz mylili się i np. zamiast skserować główną stronę paszportu, kserowali moją wizę amerykańską itp. W końcu po blisko pięciu godzinach spisali protokół, który dali nam do podpisu, po czym nas wypuszczono. Wcześniej jednak zebrali różnego rodzaju informacje na nasz temat, w tym m.in. nasze adresy i adres hotelu, w którym się zatrzymaliśmy.
Grożono Panom jakimiś sankcjami w związku z tym incydentem?
- Nic takiego nie padło i mam nadzieję, że w związku z tym nie będziemy mieć już żadnych nieprzyjemności.
Oddali Panom wcześniej zarekwirowany sprzęt?
- Na szczęście tak. Jednak wcześniej kazali nam zniszczyć wszystkie zdjęcia, które zrobiliśmy. Zrobili też zdjęcia aparatu i obiektywów należących do fotoreportera „Naszego Dziennika” Marka Borawskiego. Zwłaszcza obiektyw bardzo ich interesował. Prawdopodobnie głównie ze względu na pokaźne rozmiary. Dlatego zaczęli go rozkładać i testować. Na koniec wzięli jeszcze aparat i wykonali nim kilka zdjęć".
Marta Ziarnik • NASZ DZIENNIK - poniedziałek 7.02.2011
----------------------------------------------------------
2. Zatrzymanie drugie
Piotr Falkowski i Marek Borawski, dziennikarze "Naszego Dziennika", zostali we wtorek ponownie zatrzymani w Rosji. Tym razem w trakcie odprawy na lotnisku Moskwa Szeremietiewo. Poddano ich niestandardowej, niezwykle drobiazgowej kontroli. Uciążliwa procedura uniemożliwiła im terminowy wylot do Warszawy. Wśród funkcjonariuszy rosyjskich służb, którzy przeszukiwali polskich dziennikarzy, byli oficerowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa, którzy w sobotę zatrzymali ich pod Moskwą w okolicach Dowództwa Wojsk Obrony Powietrzno-Kosmicznej o kryptonimie "Logika". Mężczyznom zabroniono nawet opuszczenia strefy kontrolnej, gdy chcieli przebukować bilety na inny rejs.
[..]
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości domagają się interwencji rządu w sprawie zatrzymania i przesłuchania dziennikarzy "Naszego Dziennika" przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, co miało miejsce w ostatni weekend w okolicach Moskwy.
- Czy polski rząd wyjaśni ze stroną rosyjską powody zatrzymania i wielogodzinnego przesłuchania dziennikarza i fotoreportera "Naszego Dziennika", co uniemożliwiło wykonywanie przez nich obowiązków służbowych? - pyta w interpelacji poselskiej skierowanej do premiera Donalda Tuska poseł Artur Górski (PiS).
Poseł podkreśla, że do "zdarzenia doszło w trakcie wykonywania przez nich obowiązków służbowych na podmoskiewskim osiedlu Siewiernyj, na terenie którego znajduje się Dowództwo Wojsk Obrony Powietrzno-Kosmicznej". Zaznacza, że z relacji dziennikarza Piotra Falkowskiego i fotoreportera Marka Borawskiego wynika, iż trudno było spodziewać się, że teren ten jest zamknięty dla osób z zewnątrz. Żadna tego typu informacja nie była tam umieszczona.
Górski wskazuje, że po zatrzymaniu fotoreporterowi zabrano aparat fotograficzny. Następnie obaj dziennikarze byli przez blisko pięć godzin przesłuchiwani.
- W trakcie przesłuchania rozpytywano przesłuchiwanych o ich pobyt w Rosji, w tym o to, z kim się spotkali i z kim zamierzają rozmawiać. Ponadto skopiowano paszporty i wizy pracowników "Naszego Dziennika", a następnie kopie dokumentów "gdzieś wysłano". Spisano nie tylko polskie adresy zamieszkania Falkowskiego i Borawskiego, ale także adres hotelu w Moskwie, w którym się zatrzymali. Przed oddaniem aparatu fotoreporterowi funkcjonariusze FSB kazali mu zniszczyć wszystkie zdjęcia - stwierdza Górski w interpelacji. W jego ocenie, działania FSB "miały znamiona szykan i mogły zmierzać do zastraszenia obydwu Polaków w celu zniechęcenia ich do dalszego wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej na terytorium Rosji". Dlatego pyta premiera, czy jego zdaniem były powody do takiej reakcji.
Posła interesuje także, czy w związku z tym zdarzeniem "rząd podejmie działania dyplomatyczne, dzięki którym polscy dziennikarze i fotoreporterzy będą mogli swobodnie wykonywać obowiązki służbowe na terenie Federacji Rosyjskiej, w tym prowadzić 'śledztwo dziennikarskie' w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej i przebiegu rosyjskiego śledztwa w tej sprawie".
Z kolei poseł Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego, oczekuje interwencji w tej sprawie ze strony polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Wyrażam zdumienie, że w dniach 5-8 lutego Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie uznało za stosowne zająć się tą sprawą - podkreśla w piśmie do resortu.
Poseł zauważa, że "Nasz Dziennik" jest jednym z nielicznych tytułów prasowych prowadzących systematyczne dziennikarskie śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej.
- Warto zwrócić uwagę, że polscy prokuratorzy będą przysłuchiwali się przesłuchaniom smoleńskich kontrolerów lotu, ale nie mają w planie przesłuchania ich zwierzchników z centrum "Logika". To pokazuje, że zatrzymanie dziennikarzy ma głębszy sens i ma zniechęcić Polskę do bardziej wnikliwego badania przyczyn smoleńskiej tragedii - stwierdza. Dlatego w "tym kontekście zatrzymanie i represje, jakie spadły na polskich dziennikarzy, wymagają szczególnej i natychmiastowej reakcji".
Macierewicz wyraża również ubolewanie, że także "ani słowa" nie poświęcili "brutalnemu zatrzymaniu i rewizji, jakie spadły na polskich dziennikarzy", przedstawiciele organizacji wolności prasy, jak Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Zenon Baranowski
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110208…
Nasz Dziennik - 8.02.2011
----------------------------------------
I jeszcze informacja z Radia Maryja (audio!):
Rosyjskie służby zatrzymały dziennikarzy Naszego Dziennika
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=110081
"Polski konsul w Moskwie, który obiecał wszelką pomoc dziennikarzom do godz. 19 nie dotarł na lotnisko. Pracownik ambasady odmówił redakcji Radia Maryja szczegółów dotyczących interwencji konsula w tej sprawie".
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1455 widoków
Coach trzyma drużynę mocno w karbach
Macierewicz w Superstacji
To jest przerażające
@co za dziadostwo!
Margotte
>Margotte
Też nie sądziłam, że wystąpi w Superstacji
Polski punkt widzenia - z zatrzymanymi w Rosji dziennikarzami
21:30 TVN24
No nieźle
Gosiu, obejrzałam
bezczelny
@Ewikron
Gosiu,
Dziennikarze juz w Polsce
Czy zniszczyli im zdjęcia?
A co tam WSI24 znowu wymyśłiło?
I jeszcze - kto rozmawiał z Macierewiczem?
Ja