Wakacyjna indoktrynacja

Przez Godziemba , 24/08/2009 [09:53]

Przez ostatnie dwa tygodnie podróżowałem z żoną po Hiszpanii. Zarzuciliśmy pierwotny zamiar podróży samochodem i wykupiliśmy wycieczkę w jednym z renomowanych polskich biur podróży. Wycieczka była dobrze zorganizowana, program bardzo efektowny, hotele dobrej klasy. Najważniejszym mankamentem była jakość pracy przewodników, polskich i hiszpańskich, a zwłaszcza indoktrynacja polityczno-historyczna, której zostaliśmy poddani. Już podczas zwiedzania wspaniałej katedry w Sewilli polska przewodniczka uraczyła nas długą opowieścią o krwawych rządach hiszpańskiej inkwizycji, w trakcie której zamordowano kilkaset tysięcy niewinnych ludzi, a na placach jednorazowo palono kilkaset osób. Równocześnie inkwizycja - zdaniem przewodniczki - inicjowała pogromy antyżydowskie, w wyniku których część Żydów zmuszono do przejścia na katolicyzm, reszta zaś została zmuszona do ucieczki z Hiszpanii. Spowodowało to - jej zdaniem - całkowity upadek gospodarki hiszpańskiej. Na nieśmiałe pytanie autora niniejszego bloga, czy nie wie, iż w rzeczywistości liczba osób skazanych na stos nie przekroczyła kilkuset (po powrocie sprawdziłem u Lloriente – liczba straconych w czasie trzech wieków trwania Inkwizycji w Hiszpanii obejmuje 216 nazwisk !), a większość skazywana była na pokuty kościelne, przewodniczka autorytarnie odparła, iż takie są "ustalenia nauki" i zanim podejmę polemikę powinienem przeczytać tyle książek co ona. Wobec głośnych protestów kilku uczestników wycieczki, że przeszkadzam w pracy przewodniczki, zamilkłem nie widząc sensu w kontynuowaniu dyskusji z osobą, która wszystko wie najlepiej. Dopiero potem, kilka osób podeszło do mnie, z prośbą, abym przedstawił im swój punkt widzenia. Przewodniczka zauważyła te moje "prywatne korepetycje" i odtąd stałem się jej osobistym wrogiem. Po Madrycie oprowadzał nas hiszpański przewodnik, świetnie posługujący się polszczyzną, której nauczył się w trakcie studiów w Polsce. Z jego opowieści oraz wyglądu można było wywnioskować, iż studiował w Polsce we wczesnych latach 70. To już mnie bardzo zastanowiło - komunistyczne władze PRL nie zezwalały zazwyczaj na studia osób o antykomunistycznych poglądach, wspierały natomiast wszelkich przeciwników gen. Franco. I Joaquin - bo tak się on nazywał - nie zawiódł byłych władców PRL - w czasie dwóch dni uraczył nas taką dawką politgramoty, że miałem wrażenie powrotu do czasów tow. Gierka. Poza wspomnianą już wcześniej "kanoniczną" wersją oceny inkwizycji oraz ostrą krytyką Kościoła, Joaquin odnosząc się do czasów gen. Franco, zawsze przypisywał mu etykietę faszysty, zwolennika Hitlera oraz mordercy niewinnych zwolenników demokracji (sic!). Na każdym kroku podkreślał, że dopiero po jego śmierci doszło do rozwoju gospodarczego Hiszpanii, która wcześniej była pogrążona była w nieustannym kryzysie i chaosie. Ponieważ, w odróżnieniu od swojej polskiej koleżanki, był bardzo otwarty na dyskusję, zapytałem się dlaczego neguje wielkie reformy gospodarcze przeprowadzone - notabene przez członków Opus Dei - w Hiszpanii w latach 60. Uznał, iż służyły one jedynie interesom imperialistów amerykańskich oraz hiszpańskich kapitalistów, związanych z reżimem Franco. Na moją tezę, iż gen. Franco uratował Hiszpanię od komunizmu i powinien być traktowany przez wszystkich Hiszpanów jako wielki bohater, odparł, że wolałby żyć w komunizmie niż w faszystowskiej Hiszpanii Franco, w której "miliony osób musiało przebywać na emigracji". Z wielkim entuzjazmem opowiadał o walecznych żołnierzach brygad międzynarodowych walczących w czasie wojny domowej w obronie "demokracji" w Hiszpanii. Na moje pytanie o rolę sowieckich funkcjonariuszy służb specjalnych wpływających na wszelkie najważniejsze decyzje rządu ludowego, odpowiedział, że są to kłamstwa wymyślone przez faszystowskich pseudohistoryków. Podobnie zareagował na pytanie o los złota hiszpańskiego, wysłanego przez rząd ludowy do Moskwy w 1937 roku (sumie ponad 500 ton złota o szacunkowej obecnej wartości 12 mld dolarów). Uznał, iż w ten sposób rząd ludowy zapłacił za dostawy broni. Na moje stwierdzenie, iż wartość złota wielokrotnie przewyższała cenę dostarczonej broni, uznał, iż dobrze się stało, że złoto to nie dostało się w ręce Franco, a posłużyło "budowie pokoju na świecie". Joaquin wychwalał "mądrą" politykę Zapatero, który zakończył spór o ocenę wojny domowej. Gdy pokreśliłem, iż raczej ponownie go wznowił, likwidując m.in. pozostałe pomniki Franco, wypłacając odszkodowania ofiarom rzekomych prześladowań Generalissimusa, odpowiedział, że tak należało postąpić "w imię ugruntowania demokracji w Hiszpanii". W polemice z Joaquin’em pozostałem osamotniony, reszta grupy bądź nie była zainteresowana jakąkolwiek dyskusją, bądź podzielała opinie Joaquina. Jedynie nieliczne osoby, w prywatnych rozmowach wyraziły ze mną ideową solidarność. Tylko jedna teza Joaquina wywołała większy rezonans. Omawiając krwawe rządy Napoleona w Hiszpanii na początku XIX w., powiedział, że Francuzi spalili wiele hiszpańskich miast, analogicznie jak postąpili z Moskwą w 1812 roku. Mój sprzeciw, iż w rzeczywistości to sami Rosjanie spalili Moskwę, aby uniemożliwić wojskom napoleońskim odpoczynek w dawnej stolicy Rosji, zyskał wsparcie kilku innych uczestników wycieczki. Widząc to Joaquin, wycofał się, uznając, ze nieważne kto podpalił Moskwę, ale faktycznym winowajcom był Napoleon. I tak oto minęły dni objazdu Hiszpanii, w trakcie którego usłyszeliśmy jedynie słuszną, lewicowa wersję historii, w której czarnymi charakterami są antykomuniści, katolicy, a dobrymi są zawsze lewicowcy oraz przeciwnicy Kościoła. Na szczęście olbrzymia liczba bardzo szczegółowych danych dotyczących historii oraz historii sztuki sprawiała, iż duża część uczestników wycieczki z wyraźnym znużeniem słuchała kolejnych wykładów, zapominając szybko o podawanych informacjach. Mimo wszystko, nie spodziewałem się, że również uczestnicy wycieczek są poddawani takiej ostrej lewicowej indoktrynacji.

Czarek Czerwiński

Witaj po urlopie. Moje wyjazdy (w Polskę) też zawsze kończą się polityczno-ideologicznymi starciami, nierzadko awanturami w bliskiej nawet rodzinie. Normalka, bo to okazja do spotkania w realu ludzi, którzy na ogół przesiąknięci są medialną propagandą, I to tak, że aż nią niemal "parują". Przewodnicy to jak widać kolejny ośrodek propagandy, z którego istnienia nie zdawałem sobie do tej pory sprawy, bo na zorganizowane wycieczki nie jeżdżę.
Godziemba

Dotychczas moje kontakty z przewodnikami były raczej sympatyczne, także w trakcie zagranicznych wyjazdów. Zazwyczaj dochodziło do polemik z innymi uczestnikami wycieczek (jeżdżę na takowe z uwagi na stan zdrowia żony), ale dopiero w tym roku zetknąłem się z taką dawką indoktrynacji. No cóż, Ministerstwo Prawdy musi obejmować wszystkie sfery wiedzy. Monopol musi być szczelny. Pozdrawiam
GRA-FIK

... że wiedza historyczna to poważny problem, bo większość uważających się, że coś na ten temat wie to KOMPLETNI IDIOCI i MITOMANI. Pani przewodniczka to pewnie przeczytała "TYLE KSIĄŻEK", że pewnie nawet tytułów nie pamięta... :)
Godziemba

Zapytałem się jej o autorów owych dzieł, nie potrafiła wymienić żadnego. Najprawdopodobniej przeczytała jakąś lewicową historię Hiszpanii i stąd pochodziła cała jej "wiedza". "Zasypywała" wszystkich mnóstwem faktów (szczególnie z historii sztuki) oraz szczegółów. Główna "wymowa" była zawsze ta sama - chrześcijaństwo przyczyniło się do upadku cywilizacyjnego Hiszpanii, a wszelkie dobro przynieśli jej Maurowie i Żydzi. Pozdrawiam
GRA-FIK

... Czytają, a nie pamiętają co! To jak zapamiętali treść skoro mają problemy z tytułami... Geniuszy nie trzeba daleko szukać. Zawsze znajdzie się cała masa dyżurnych i gotowych wygłaszać nawet największe bzdury...
Godziemba

Najgorsze jest to, iż uczestnicy wycieczek traktują przewodnika niemal jak Pana Boga, a ich największe głupoty jak prawdę objawioną. Ponadto, nawet jeśli ktoś ma inne zdanie, obawia się podjąć dyskusję. Rozzuchwaleni przewodnicy zachowują się jak dyktatorzy, ucinając wszelkie przejawy oporu, większość uczestników wręcz przytakuje ich poczynaniom. Pozdrawiam
yarrok

yarrok

16 years 1 month temu

Tao jest fakt. Gość, który prowadzi wycieczki może opowiadać różne historie. Słuchający, na ogół wierzą we wszystko. Aż strach pomyśleć, co tacy "ideologiczni przewodnicy" opowiadają różnym zagranicznym grupom w Polsce. A jak się jeszcze trafi taki miłośnik "GW" i Michnika, albo wielbiciel "Trybuny"... :) Pozdrawiam.
Godziemba

W Polsce przewodnicy muszą zdawać specjalny egzamin, a w składzie komisji są sami postkomunistyczni wyjadacze. Tak więc na "polskim odcinku" salon ma pełny monopol na "prawdę". Pozdrawiam
GRA-FIK

... Przewodnik takie bzdury opowiadał, że nie wytrzymałem i zacząłem go pytać, skąd on bierze te informacje... Po 15 minutach wymiany zdań mało co nie doszło do rękoczynu (cholera, czy ja na prawdę działam tak na ludzi chcąc tylko by trzymali się faktów?) ze strony "przewodnika" a wycieczka podzieliła się na dwie grupy. Większość, w brew mnie, wybrała mnie bym dalej ich oprowadzał... Tak przypadkowo w tym momencie zostałem przewodnikiem przez półtorej godziny, a facet poszedł wściekły do autokaru. Nie mam pojęcia kogo dziś robią przewodnikami. Kiedyś (jeszcze w latach 80, wraz z moją klasą maturalną) pojechaliśmy na wycieczkę do Krakowa. Oczywiście był też wypad do Oświęcimia. Dla mnie to była poważna wyprawa. Konsternacja przewodniczki nastąpiła w komorze gazowej/prysznicu. Kobieta zaczęła opowiadać jak do tej komory wchodziło po 400-500 osób, rozbierali się i zależnie od "potrzeb" byli zagazowywani lub z pryszniców ciekła woda... Tak stałem, stałem i nie wytrzymałem: Proszę Pani jak tu mogło wejść 400-500 osób jak w tej chwili wlazły 2 wycieczki po 30 parę osób i jest tak ciasno. Pamiętam błagalny wzrok tej kobiety jak się rozejrzała dookoła. Być może wtedy zauważyło to o czym mówi. :) Obok nas stała wycieczka z Niemiec lub z Austrii i ich przewodnik przetłumaczył moje pytanie dla nich. Wzrok ponad 60 ludzi, niemal palił naszą przewodniczkę, która tylko potrafiła powiedzieć, że tak było i idziemy dalej. Mam nadzieję, że gdzieś po kryjomu nie robili mi zdjęć na tablicę: Tych klientów nie obsługujemy... Mam talent do robienia z ludzi durnia, choć czynię to mimowolnie po prostu trzymając się zasad i faktów...
yarrok

yarrok

16 years 1 month temu

Może do dziś w Girrłoży, w jakiejś gablocie wisi pożółkłe Twoje zdjęcie z odpowiednią adnotacją.. :) Pozdrawiam
GRA-FIK

to tylko 1,5 godziny drogi ode mnie... Grossowi też podpadłem... głupim pytaniem jak w skrzynce 8x6x6 metrów zmieścić 1600 ludzi... Ten to mnie zapamiętał z Białegostoku w 2001 roku :) Jak już pisałem: mam talent do wkurzania ludzi :) TO DAR!
Domyślny avatar

Winston (niezweryfikowany)

16 years 1 month temu

Zdjęcie i odpowiedni podpis znajdują się w instytucie Yad-Vashem ;-) To samo dotyczy pewnie Godziemby. Powinien był od razu zauważyć i rozpoznać po wtrętach nt. 'pogromów' i 'strat', jakie to wszystko Hiszpanii przyniosło. I jeszcze słówko nt. samej Hiszpanii. Proszę zauważyć, że od lat 30-ch XX. wieku naród ten był bez przerwy poddany wysiłkom wychowawczym wysłanników Ojczyzny Światowego Proletariatu. Nie ustały one nigdy, także dziś. Tubylcza kadra - jak widać w przytoczonych przez Godziembę przykładach - ma już odpowiednią świadomość polityczną. Hiszpania - zwłaszcza po klęsce niesienia jutrzenki POstępu w roku 1920 - traktowana była jako ważny przyczółek, z którego nigdy nie zrezygnowano. Z drugiej strony, czapki z głów przed tymi, którzy w tym środowisku zachowali ducha i rozum.
Godziemba

Nawet jeśli dane w wikipedii są poprawne (nie sprzeczam się liczbę 216 zaczerpnąłem z klasycznej XIXwiecznej książki Lloriente (notabene byłego księdza, bardzo krytycznego wobec Kościoła)). Nawet jeśli liczba ofiar siegnęła tysiąca to nie jest to kilkaset tysięcy, o których piszą "postępowi" historycy i dziennikarze oraz "opowiadają" przewodnicy w Hiszpanii. Pozdrawiam
Domyślny avatar

Winston (niezweryfikowany)

16 years 1 month temu

Jeśli dobrze liczę, to wskaźnik skazań na stos w procesach Inkwizycji wynosił 2,33%. Na mordercze instynkty to nie wskazuje! (liczę wg danych z podanego linku do wikipedii)
filozof grecki

Amatorzy historii popełniają często jeden zasadniczy błąd polegający na ocenianiu przeszłych wydarzeń dzisiejszą miarą. Tak jakby czasach inkwizycji istniały dzisiejsze poprawne politycznie wymogi z całkowitą ucieczką od kary śmierci. Suche podanie liczby wykonanych wyroków przez hiszpańską inkwizycję nie stanowi żadnej istotnej informacji. Tak samo nie jest żadną istotną informacją stwierdzenie, że F-16 psuje się co 8 h lotu bez podania standardów serwisowania dla tego typu i tej klasy maszyn. Dzisiaj zapewne nie pochwalalibyśmy wielu aspektów życia w XVI czy XVII w. Nie dajmy się jednak zwodzić takim oskarżycielskim stwierdzeniom odnośnie tysięcy ofiar śmiertelnych inkwizycji, bo bez dogłębnej orientacji w miejscu i epoce historycznej, w świadomości poszczególnych warstw - chłopstwa, mieszczan, arystokracji, duchowieństwa itd. - a także bez wiedzy o całej historii Kościoła na tle innych wyznań, to albo uprawiamy historyczne hochsztaplerstwo, albo też historycznym hochsztaplerom dajemy się zwodzić.
Godziemba

Można dokonać jednak porównania sądów cywilnych oraz inkwizycji np. XV-XII wieku - liczba wydanych wyroków smierci przez trybunały inkwizycyjne jest ok. 10 razy mniejsza niż wydawanych przez sądy cywilne. Jest to ważna przesłanka podważająca lewicowy mit o krwawych rządach hiszpańskiej inkwizycji. Pozdrawiam
GRA-FIK

lewicującej inteligencji. Najlepiej znać obraz Inkwizycji z "Imię Róży" Umberto Eco i już jest się znawcą... Najzabawniejsze, że Inkwizycji cały lewacki światek przypisuje "Młot na Czarownice". Podczas gdy właśnie ŚI umieściło tę książkę na liście zakazanych... po prostu głupich. Za to światły świat zachodniego protestantyzmu zrobił z niej "biblię" do walki z czarami i diabłami. Nawet nikt się nie przejmuje, że słynne stosy to głównie kraje mądrości i wolności zachodniego liberalizmu i wyższości protestantów nad ciemnymi katolikami.
Domyślny avatar

W podobny sposób kończą się rozmowy na tematy polityczne u mojego męża.Obojętnitnie czy to jest wśród znajomych,czy w najbliższej rodzinie.Byłam wściekła na niego gdy w lutym ,po miesiącu poszukiwań pracy w Norwegii[wyjechał w ciemno jak kamikadze}po przyjeżdzie przyznał mi się,że u swoich znajomych pod Oslo miała miejsce taka rozmowa. W telewizji mąż spostrzegł Andrzeja Gwiazdę i zaczął wychwalać słynną legendę solidarności,jak si okazało na miejscu nie wszystkim znaną.Spór poszedł oczywiście o Lecha Wałęse.Rozmowa skończyła się ,podobnie jak w waszym przypadku.Po powrocie do kraju mąż oznajmił mi ,że rozmowa ta prawdopodobnie przyczyniła się między innymi do porażki swoich starań o pracę. Na zjeździe klubów GP w Kościerzynie osobiście "sierotka" opowiedział to zdarzenie Panu Andrzejowi.
Czarek Czerwiński

Mam nadzieję, że K. znalazł pracę. Wiem jak jest, bo sam ledwie miesiąc temu nie miałem. Mam podobne odczucia - przynajmniej poczucia wyższości tych, którzy uważają się za sympatyków obecnego rządu. Ja mam to gdzieś, ale niestety taka agresywna większość to już jest szowinizm..