Prawdę o Smoleńsku musi usłyszeć Polska i cały świat - rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim

Przez Gazeta Polska … , 14/07/2010 [15:57]
Leszek zadzwonił o 8.20. Myślałem, że już wylądował i dzwoni ze Smoleńska. Bardzo rzadko dzwonił z telefonu satelitarnego z samolotu. Powiedział mi, że z Mamą wszystko w porządku i poradził, bym się przespał. Pamiętam doskonale, że użył określenia: „bo się rozpadniesz”. Tak wyglądała ta bardzo krótka rozmowa. Dosłownie kilka zdań – z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiają Katarzyna Gójska-Hejke i Tomasz Sakiewicz Czy czuł Pan niepokój przed podróżą Brata do Katynia? Dla mnie sprawa zaczęła się wówczas, gdy zakwestionowano prawo wyjazdu prezydenta z rodzinami katyńskimi na coroczne uroczystości upamiętniające zamordowanych polskich oficerów. Podkreślam słowo coroczne, bo to właśnie 10 kwietnia każdego roku, a nie jak premier 7 kwietnia, organizowano wyjazd na cmentarz katyński. Tymczasem po telefonie Władimira Putina do Donalda Tuska członkowie jego gabinetu zaczęli ogłaszać wprost, że do Katynia nikt prezydenta nie zaprasza i jego wyjazd na obchody 70. rocznicy tej zbrodni nie jest koniecznością i powinnością, ale czymś w rodzaju niezrozumiałej zachcianki. Ku mojemu zdumieniu rozpoczęło się podważanie prawa Lecha Kaczyńskiego do udziału w tej uroczystości. Muszę przyznać, że choć atak był kuriozalny, nawet jak na obyczaje gabinetu Tuska i jego medialnych sojuszników, to jednak nie wzbudził we mnie jakiegoś szczególnego zdziwienia, a wiedziałem już, że są zdolni posunąć się bardzo daleko. Niepokoiło, że tym razem wprost grają z Rosjanami. Prezydent wahał się, czy pojechać do Katynia? Absolutnie nie. Przez pewien czas nie było jednak pewne, jak się tam uda i jak ten wyjazd zostanie zorganizowany. Później – nie pamiętam dokładnie kiedy – pojawiła się koncepcja dwóch wyjazdów. Premier oddzielnie i prezydent oddzielnie. Lech Kaczyński miał jechać razem z coroczną delegacją środowisk katyńskich, a Donald Tusk specjalnie do Putina. Chcę mocno podkreślić, że organizatorem tego corocznego wyjazdu środowisk katyńskich był rząd. Prezydent poleciał do Katynia rządowym samolotem. Nie prezydenckim – bo takiego nie było i nie ma. To rząd Donalda Tuska dużo wcześniej odmówił głowie państwa prawa do korzystania z tupolewa. Dopiero po katastrofie ministrowie i sam premier zaczęli nazywać ten samolot prezydenckim. To dość znamienne. Tym bardziej że prezydentowi usiłowano odmówić samolotu niejeden raz. Tak było przed słynnym wyjazdem do Tbilisi, gdy Gruzję zaatakowały wojska rosyjskie. Premier Tusk chciał odmówić Lechowi Kaczyńskiemu prawa do polecenia rządowym samolotem. Uległ po telefonie prezydenta Busha do prezydenta RP. Prezydent USA z całą mocą poparł wtedy plan Lecha Kaczyńskiego. Donald Tusk przestraszył się międzynarodowej kompromitacji i wycofał swoje zastrzeżenia. Pan też miał polecieć do Smoleńska 10 kwietnia? Tak. Nie poleciałem z powodu stanu zdrowia Mamy. Było dla nas oczywiste, że przynajmniej jeden z nas musi przy niej być. Wcześniej nawet nocami razem czuwaliśmy w szpitalu. Z natury rzeczy to ja, a nie mój brat, musiałem zrezygnować z lotu do Smoleńska. Nie miał Pan jakichś przeczuć przed tą podróżą Brata? Nie bał się Pan tym razem o Niego? Wolałem żeby Leszek jechał pociągiem – taki specjalny pociąg wyjechał z Warszawy do Smoleńska. To pamiętam bardzo dobrze. I nawet do pewnego momentu Brat też chciał tak zrobić. Ostatecznie zdecydował się na lot samolotem, bo wcześniej musiał polecieć do Wilna na spotkanie z panią prezydent Litwy. Ale to oznaczało, że nie będzie mógł pojechać pociągiem z rodzinami katyńskimi. Przyznam, iż zmartwiłem się tym. Jednak nie przeczuwałem zbliżającej się katastrofy. Muszę też powiedzieć, że od jakiegoś czasu namawiałem prezydenta, by zrezygnował z latania tupolewami. Mówiłem to także jego współpracownikom. Wszyscy rozkładali ręce i mówili: „to czym latać?”. Mówiąc wprost, to były takie graty, że nikt się nimi nie powinien poruszać. Kiedy po raz ostatni widział Pan Brata? W szpitalu u Mamy. To było późnym wieczorem w piątek. Rozmawiał ze mną, z Mamą i z prezydenckim lekarzem, który następnego dnia także zginął. Ja również rozmawiałem z panem docentem Lubińskim. Pamiętam, że pytałem go nawet, jakim samolotem polecą do Smoleńska. Przez pewien czas byłem przekonany, że będzie to JAK, a nie tupolew. Nawet myślałem, że to może lepiej. Później jednak przypomniałem sobie wszystkie awarie JAK-ów. 10 kwietnia o 6 rano Leszek obudził mnie telefonem. Później zadzwonił o 8.20. Myślałem, że już wylądował i dzwoni ze Smoleńska. Bardzo rzadko dzwonił z telefonu satelitarnego z samolotu. Powiedział mi, że z Mamą wszystko w porządku i poradził, bym się przespał. Pamiętam doskonale, że użył określenia: „bo się rozpadniesz”. Tylko o tym Pan rozmawiał wtedy z Panem Prezydentem? Dokładnie. Tak wyglądała ta bardzo krótka rozmowa. Dosłownie kilka zdań. Zresztą pamiętam, że zerwało połączenie. Nie zdziwiło to Pana? Nie. Bo za każdym razem gdy rozmawiałem z Bratem przez telefon satelitarny podczas lotu – a powtarzam, było zaledwie kilka takich przypadków – połączenie się zrywało. Te rozmowy były bardzo krótkie. Dosłownie kilkuzdaniowe. Jak się Pan dowiedział o katastrofie? Przyznam, że nie posłuchałem rady Leszka. Nie położyłem się spać, tylko ubierałem się i szykowałem do odwiedzenia Mamy. Akurat goliłem się, gdy zadzwonił telefon. Byłem pewien, że to brat telefonuje już ze Smoleńska. Usłyszałem jednak jakiś nieznajomy głos. Chyba był to któryś ze współpracowników ministra Sikorskiego. Później słuchawkę przejął sam minister. Poznałem go. Nie miałem cienia wątpliwości, że stało się coś złego. Dowiedziałem się, że doszło do katastrofy. Rozbił się samolot. Wszyscy zginęli. Powiedziałem mu: „To jest wynik waszej zbrodniczej polityki – nie kupiliście nowych samolotów”. Na tym rozmowa się skończyła. Czy minister Sikorski odpowiedział na te słowa? Nie. Chyba zresztą sam odłożyłem słuchawkę. Po kwadransie był następny telefon. Miałem cień nadziei, że może jednak ktoś przeżył. Znów dzwonił Sikorski i kategorycznie stwierdził, że katastrofa była wynikiem błędu pilota. Pamiętam jego słowa: „to był błąd pilota”. Nie miał wątpliwości co do tego? Już wtedy wiedział, że zawinił pilot? Tak. Oznajmił mi to zdecydowanie i jednoznacznie. Teraz myślę, że zarówno Sikorski, jak i sam Tusk bali się, że publicznie powtórzę to, co powiedziałem Sikorskiemu podczas pierwszej rozmowy telefonicznej. Jednak moje myśli skierowane były wtedy całkowicie na Mamę. W jej stanie nie przeżyłaby tej strasznej informacji. Popędziłem do szpitala i poprosiłem o stworzenie Mamie takich warunków, by uchronić ją przed wiadomością o śmierci Leszka. Nie było to proste – leżała na 8-osobowej sali. W szpitalu lekarze podali mi środki uspokajające. Bardzo mi pomogły. Gdy zabezpieczyłem Mamę, miałem już tylko jeden cel – jak najszybciej pojechać do Smoleńska. Kto zorganizował tę podróż? Przyjaciele. Szczególnie muszę wyróżnić Staszka Kostrzewskiego. Był ze mną też mój cioteczny brat. Bardzo pomógł Paweł Kowal. Początkowo wydawało się, że to nierealne, ale dzięki ich determinacji udało się. Wynajęli samolot. Lotnisko w Smoleńsku zostało zamknięte, polecieliśmy zatem do Witebska na Białorusi. Wcześniej namawiano mnie, bym poleciał z Donaldem Tuskiem. Kto namawiał? Nie pamiętam. Dzwonił ktoś od premiera. Miałem wrażenie, że Donald Tusk zdecydował się polecieć do Smoleńska wtedy, gdy dowiedział się, że ja tam lecę. Być może się mylę, ale tak to zapamiętałem. Nie chciałem jednak lecieć z premierem. Poleciałem z przyjaciółmi. Wylądowaliśmy zresztą w Witebsku przed Tuskiem. Strona białoruska zachowała się bardzo poprawnie. Na lotnisku czekał autokar i samochód osobowy. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę do Smoleńska. Po drodze zorientowaliśmy się, że tempo jazdy jest spowalniane. Dziś wiem, że nasze postoje i powolne tempo jazdy były wymuszone przez ścigającą nas delegację z premierem Tuskiem, który koniecznie chciał dotrzeć do Smoleńska przed nami. W pewnym momencie limuzyna z Donaldem Tuskiem minęła nas i dopiero wtedy pozwolono nam normalnie jechać. To była zresztą jakaś kompletna paranoja. Bo jeśli premier polskiego rządu ścigał się ze mną, kto pierwszy dojedzie do miejsca katastrofy, to widocznie szczególnie zależało mu, by się tam pokazać. Państwo wybaczą, ale nie jestem w stanie nawet zrozumieć takiej mentalności. Ja jechałem do ciał moich najbliższych – do Leszka, Marylki, Przyjaciół. To, co wyrabiał wówczas pan Tusk, po prostu nie mieści mi się w głowie. Ma Pan pewność, że was zatrzymywano celowo Nie mam co do tego wątpliwości. Rozmawialiśmy z kierowcą. Mówił nam „nie lzja”. Ale jak limuzyna z premierem Tuskiem bez zatrzymania nas minęła, rozkaz przestał obowiązywać. Dopiero w Smoleńsku znowu nas spowalniano. W pewnym miejscu zaczęliśmy dosłownie kręcić się w kółko, zanim dotarliśmy do lotniska, które znajduje się przecież niedaleko centrum Smoleńska. Co się stało, gdy wreszcie dotarliście na miejsce katastrofy? Jak traktowali Pana Rosjanie? Zatrzymano nas przed bramą lotniska i kazano czekać. Długo czekaliście? Nie potrafię dokładnie powiedzieć, 20 minut, może 40. W końcu nas wpuszczono. Zaprowadzono mnie najpierw na miejsce samej katastrofy. Było mnóstwo ludzi, rozstawione namioty wojskowe, reflektory. I właśnie wtedy po raz pierwszy zaproponowano mi, bym się zgodził na złożenie mi kondolencji przez premiera Tuska. Odmówiłem. Później pojawił się ambasador Bahr. Radził mi, bym nie oglądał ciał – tam już wtedy były tylko trzy ciała: Leszka, prezydenta Kaczorowskiego oraz Marszałka Putry. Nie uległem tym namowom. Miałbym nie zobaczyć własnego Brata? Poszedłem tam, gdzie znajdowały się zwłoki. Ciało mojego Brata było w bardzo złym stanie, ale oczywiście ja nie miałem problemów z jego identyfikacją. Zrobiłem wtedy to, co normalnie się w takich sytuacjach czyni. Nie chcę o tym opowiadać w szczegółach. Pamiętam jednak to potworne uczucie chłodu ciała Leszka. To było wstrząsające. Przy mnie byli jacyś funkcjonariusze, urzędnicy. Zwróciłem jednemu z nich uwagę, by zdjął z głowy czapkę. Uczynił to, w ogóle zachowywali się poprawnie. O co Pana pytali? Czy poznaję Brata. Powiedziałem, że oczywiście tak. Pytali, po czym rozpoznaję? Odpowiedziałem, że choćby po bliźnie, którą Leszek miał na ramieniu. To była duża blizna po operacji po wypadku samochodowym. Sprawdzili to i chyba uwierzyli. Nie wiedziałem wtedy, że ręka jest oderwana. Nalegano, bym zgodził się na wykonanie badań DNA. Odmówiłem. Rozpoznałem Brata. Dali mi do wypełnienia jakiś formularz. W tym również dotyczący odmowy przeprowadzenia badań DNA. Czy to byli polscy urzędnicy? Nie, rosyjscy. A polskich nie było? Mam wrażenie, że pojawił się w pewnym momencie prokurator Parulski. Ale nie odgrywał czynnej roli. Stał obok. Czy Rosjanie traktowali go jak partnera? Liczyli się z nim? Zapamiętałem, że nie miał dla nich żadnego znaczenia. Co się działo po identyfikacji ciała Pana Prezydenta? Wróciłem wraz z przyjaciółmi do naszego autobusu. Zadzwonił do nas Antoni Macierewicz. Doradzał, byśmy zabrali do Warszawy ciało Prezydenta. My też byliśmy tego zdania. Wtedy też ambasador Bahr zapytał mnie, czy nie zechciałbym przyjąć kondolencji od Putina. Odmówiłem. Dlaczego Pan odmówił? Dla mnie rola premiera Tuska i premiera Putina była w tym wypadku niejasna. W mojej ocenie obaj nie potraktowali wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego z należytym szacunkiem i starannością. Na razie nie będę tego rozwijał. Nigdy? Na razie. Nie będę się uchylał od ocen katastrofy rządowego tupolewa. Już wkrótce będziemy mogli i o tym porozmawiać. Powiedzieliście Rosjanom, że chce Pan zabrać ciało Prezydenta do Polski? Tak. W pewnym momencie okazało się, że samolot, którym przylecieliśmy do Witebska, dostał pozwolenie na wylądowanie w Smoleńsku. I wylądował. Wiedziałem, że jest w stanie zabrać na pokład trumnę z ciałem Leszka. Paweł Kowal przedstawił nasze stanowisko ministrowi Szojgu. Ten się zgodził na zabranie ciała Brata. Jednak po jakimś czasie Kowal został wezwany przez Rosjan. Rozmawiał z nim Władimir Putin. Premier Rosji powiedział, że rozumie moje postępowanie, wie o chorobie mojej Mamy, jednak nie może się zgodzić, bym teraz zabrał Brata do Polski. Tłumaczył, że musi zorganizować pożegnanie. Paweł Kowal zapytał, czy w takim razie możemy wracać naszym samolotem do Warszawy. Putin powiedział, że oczywiście tak. Szybko wsiedliśmy do samolotu. Pilot uruchomił silniki. Czas mijał, a zgody na wylot jednak nie było. W końcu kapitan wyłączył silniki. Pozostawił tylko jeden, by ogrzać samolot w środku. Okazało się bowiem, że musimy czekać na straż graniczną. Czekaliśmy bardzo długo. Gdy się w końcu pojawili, rozpoczęło się drobiazgowe sprawdzanie naszych paszportów, jakby zupełnie nie wiedzieli, kim jesteśmy i po co przyjechaliśmy. Minęło pół godziny, godzina i nadal czytali nasze paszporty. Próbowaliśmy ich pośpieszać, dzwoniliśmy do polskich dyplomatów. Bez skutku. W końcu zauważyliśmy, że w laptopie jednego z nich nazwisko Małgorzaty Gosiewskiej wyświetlało się czerwoną czcionką. Pani Małgorzata Gosiewska z ramienia Kancelarii Prezydenta organizowała pomoc dla Gruzji. Myśli Pan, że dlatego jej nazwisko było napisane na czerwono? Myślę, że tak. Wtedy przestraszyliśmy się, iż Rosjanie nie będą chcieli jej wypuścić. Zostalibyśmy z nią. W końcu po kolejnych telefonach otrzymaliśmy zgodę na wylot. Nad ranem byliśmy w Warszawie. Czy w Smoleńsku Rosjanie podawali wam jakieś przyczyny katastrofy? Tak. Usłyszeliśmy, że samolot cztery razy podchodził do lądowania. Miało to wyglądać tak: podejmował próbę lądowania, nie udawała się, a załoga znowu zawracała i znowu starała się wylądować. Czy pamięta Pan przypadki, gdy samolot z Panem Prezydentem nie mógł wylądować i zawracał? Oczywiście. Pamiętam choćby taki lot do Łodzi. Rozmawiałem o nich z Bratem. Wiem, że było tak, iż gdy warunki uniemożliwiały wylądowanie lub start, to cała delegacja albo rezygnowała, albo jechała samochodami. W pierwszych chwilach po katastrofie media podawały, że Pan także był na pokładzie rządowego tupolewa. Kiedy podjął Pan decyzję, że nie leci do Smoleńska? Nie pamiętam dokładnie. Życie naszej Mamy było bardzo zagrożone. Kilka dni przed 10 kwietnia wiedziałem, że nie polecę. Jednak mogło być i tak, iż oficjalnie ciągle figurowałem na liście pasażerów. Gdy teraz o tym myślę, wydaje mi się, że rzeczywiście tylko ja i Brat wiedzieliśmy, że zostaję w Mamą. Czy możliwe jest zatem, że do ostatniej chwili figurował Pan na liście pasażerów? Nie wykluczyłbym, że właśnie tak było. W kampanii prezydenckiej unikał Pan wypowiedzi o katastrofie smoleńskiej. Czy teraz też tak będzie? Nie chciałem, by śmierć moich najbliższych stała się głównym tematem kampanii wyborczej. Jednak jest sprawą zupełnie oczywistą, że państwo polskie nie może przejść do porządku nad tą niespotykaną wprost tragedią. Uczynię wszystko, by wyjaśnić przyczyny katastrofy samolotu rządowego. To jest dziś dla mnie najważniejsze i osobiście, i politycznie. Będę zabiegał o wyciągnięcie konsekwencji nie tylko prawnych wobec tych, którzy mogli przyczynić się do tego zdarzenia, ale także politycznych i moralnych. Ustalenie osób odpowiedzialnych politycznie za katastrofę smoleńską nie wymaga śledztwa. Ale to trzeba powiedzieć w odpowiednim momencie tak, by usłyszała o tym cała Polska i cały świat.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

Anita - znam i pozdrawiam!
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

tak samo mówili komuniści o tamtym Katyniu, sam miałem lekcje historii za komuny w których gościnnie uczestniczyli sekretarze PZPR. Teraz to samo robią sekretarze palikota. Tak jestem szaleńcem, bo mam inne zdanie niż ty. Kaczyński też jest szaleńcem, bo mówi o "poległych". Przypomina mi się dowcip - jedzie facet autostadą i słyszy w radio: uwaga drogą 22 jakiś wariat jedzie pod prąd. Facet rozgląda się i mówi - cholera ja tutaj widzę pełno takich wariatów. Obawiam się że na tym forum są sami wariaci. Tylko ty jesteś zdrowy.
Domyślny avatar

pawelrudnicki (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

Dodane przez nietoperz (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

"tak samo mówili komuniści o tamtym Katyniu" - też miałem lekcje historii w latach 80-tych, pewnie w podobnym wieku jesteśmy (Ja - mityczny rocznik 1968). Nadużywasz, oj, nadużywasz pamięci ofiar Katynia... "Obawiam się że na tym forum są sami wariaci" - nie nie obawiam się. Myślałem, że na tym forum są ludzie o DIAMETRALNIE od moich odmiennych poglądach. I, że siłą argumentów, przekonam choćby jednego z nich do swoich racji. Lub też, jeżeli ich argumenty będą sensowne, ktoś z nich przekona mnie... Nie czuje się jako 'jedyny zdrowy', jak sugerujesz. Usiłuję zrozumieć, jak to możliwe, że ludzie skądinąd inteligentni są w stanie złapać się na argumentację Prezesa Jarosława...
Czarek Czerwiński

Wysyłać niezbyt doświadczoną, niezgraną załogę, w taką pogodę, na takie lotnisko, taką maszyną, to była lekkomyślność. Nie lecieli jednak sami z misją wojskową. Lecieli z głową państwa. Ale dla ludzi odpowiedzialnych za logistykę i zabezpieczenie tego lotu, czy ich bezpośrednich mocodawców, prezydent był balastem, którego przecież chcieli się jak najszybciej pozbyć. Wszelkimi dostępnymi sposobami. Niedługo przed katastrofą wyśpiewywali mu "Były prezydent". No to wyśpiewali.. Prowadzenie polityki totalnej walki z prezydentem oraz publiczne zohydzanie i poniżanie głowy państwa mogło zaważyć nad tym, że ktoś odpowiedzialny za lot nie dopilnował paru drobiazgów, bo uznał że nie warto, które w efekcie, w skrajnie trudnych warunkach, przesądziły o losie tupolewa. Dlatego politycy Platformy ponoszą co najmniej moralną odpowiedzialność za śmierć wszystkich osób na pokładzie 101-ki.
Domyślny avatar

pawelrudnicki (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

Umiem czytać, Panie Czarku. Kompletnie NIC z nich nie wynika. NIC dla nas - niebędących ekspertami w dziedzinie katastrof lotniczych. Widzę, że merytoryczna dyskusja na tym forum - pojęciem obcym jest - utwierdzamy się w przekonaniu, że to źli Ruscy Dobrego Pana Prezydenta nam zamordowali... - a każdy "obcy" (mający inne poglądy) - do zbanowania się kwalifikuje... Mimo wszystko pozdrawiam Paweł
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

jeszcze nie zbanowałeś? na onecie lub tVN24 jego miejsce!
Domyślny avatar

pawelrudnicki (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

Dodane przez nietoperz (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

odsyłasz Mnie na ONET lub TVN24? Pewnie czujesz się lepszy od innych?
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

od powców i wielbicieli walikonia o wieleset procent.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

i tyle Admini śpią, ale zaraz wstaną
kelner

aż się wygadasz, coraz krócej piszesz kolego. Tak mają krzykacze, także w moim sąsiedztwie, kiedy podaję argumenty dlaczego szanuję Kaczyńskiego, riposty są coraz krótsze ale coraz głośniej wypowiadane, są bez szans. Jak więc mogę Ich przekonać? Wskazuję "blogpress" do poczytania, ale bez komentowania, co także Tobie doradzam.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

po prostu stop głupocie
Domyślny avatar

pawelrudnicki (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

Dodane przez nietoperz (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

a może byś tak merytorycznie ustosunkował się do moich argumentów, człowieku? zamiast głupotę zarzucać?
Czarek Czerwiński

Wcale nie szukasz dyskusji. Przyszedłeś porozrabiać. O czym świadczą tanie chwyty jakich używasz. Szkoda czasu.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

nie jestem człowiekiem - cytując klasyka, ale nie walikona twojego idola - jestem "koloidem na kościach" żegnaj świnko.
kelner

kelner

15 years 3 months temu

dotyczy "pawelrudnicki" ale ktoś słusznie wskazał Mu drzwi.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

wskazanie nic nie dało, trzeba było go tam zaprowadzić pozdrawiam

Polaczek

może gdzieś któryś poleci i sprawa się sama wyjaśni. @kryska nie obrażaj krów. To wspaniałe zwierzęta. One nie jedzą mięsa, czyli nie są mordercami.
Domyślny avatar

zdanieodrebne (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

To, co wygaduje pan prezes, kładzie mnie na łopatki. Niemal wszystkie wypowiedzi są ocenne i sugerujące winę przeciwników politycznych i dla pana prezesa nie ma żadnego problemu, że fakty przeczą jego chorym tezom. I ten język, to jątrzenie, ta nienawiść, która przebija przez każde zdanie... Jak to się ma do "końca wojny polsko-polskiej" i do tej wielkiej przemiany, którą pan Jarek przeszedł na potrzeby kampanii? LUDZIE, PRZEJRZYJCIE NA OCZY! ZACZNIJCIE MYŚLEĆ WŁASNYM MÓZGIEM! Czy nie widzicie, że Kaczyński, Brudziński, Ziobro, Macierewicz, a także fan PiSu ojciec dyrektor Wami manipulują? Wykorzystują Waszą potrzebę posiadania wroga do zdobycia nad wami władzy - na różnych płaszczyznach, politycznej i mentalnej. TO PRZERAŻAJĄCE!
yarrok

Nie przychodź tu... Panie Rudnicki. Zajmnij się swoimi sprawami i komusz na stronach Krytyki Politycznej. Nie masz po co tu pisał swoich epistołów i wynurzeń, nikt nie będzie Cięczytał i z Tobą dyskutował. Ze swoimi rewelacjami udaj się do wielbicieli Tuska czy innego Cimoszewicza, tam Twoje miejsce. Na azie grzecznie i kulturalnie.... Ludzie rozumniponoć potrafią w mig "złapać" gdzie ich nie chcą.
Domyślny avatar

krystyna Żak (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

Dodane przez zdanieodrebne (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Lepiej ,żebyś odrębne swoje zdanie umieścił gdzie indziej,a nie tu,gdzie Prawdziwi Polacy o Prawdziwych sercach,mających serca swe we właściwym miejscu,zastanawiają się jak można być takim draniem! Wyraźnie wszystko jest podane,z faktami włącznie.Brudziński był trzymany przez kolegów w "ukryciu" przed Wyborami,żeby dranie nie powiedzieli że wywołali aferę ,aby wygrać wybory.Ale Brudziński był świadkiem i wreszcie nie wytrzymał,bo ma serce jest prawdziwym Człowiekiem.Czy wątpisz w słowa Brudzińskiego,Kaczyńskiego-Świadków? Przed Wyborami Ludzie nie głosowaliby na nikogo z PO.Ty dla mnie jesteś nie mniej przerażający niż Tusk,Komorowski,Palikot,Niesiołowski całą reszta.Ta Partia okryła się Hańbą we wszystkim co robi.Przecież od pierwszego dnia wszyscy mówili że nie jest to Katastrofa Normalna,a zachowanie naszego Rządu bezpośrednio,aż do teraz SKANDALICZNE.Dlaczego mamy szanować SKANDALISTÓW? Wszyscy są winni,bo wiedzieli dokładnie od początku do końca!!!
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 3 months temu

patrzysz na politykę oczami tego jak robi ją platforma. Rano tych wypowiedzi tutaj nie będzie. Widzę że trudno ci zrozumieć że nie chcemy z tobą rozmawiać.