Jak walczono o Polskę, Stryj Jan.

Przez jjr , 30/06/2017 [19:29]
Dziadka Stryj, najstarszy z jego stryjów. Od niego wszystko się zaczęło. Milioner, wielki patriota finansował studia swojemu bratu Antoniemu na uniwersytecie w Petersburgu z zaleceniem, aby organizował kolegów Polaków. Młodszy Antoni po jakiejś konspiracyjnej wpadce w Polsce uciekł do brata w Rosji mając nadzieję że najciemniej jest pod latarnią i tam nie będą go szukać. Niestety znaleźli przywieźli do Polski. Sąd, wyrok 12 lat katorgi. Nie zesłania lecz katorgi. Zesłanie, to można powiedzieć wczasy były, taki zesłaniec dostawał pensję, kawał ziemi, który zwykle miejscowym wydzierżawiał i aby się nie nudzić, (wolnego czasu miał nadmiar), dalej knuł przeciw Carowi. Katorżnik chodził cały czas w założonych na ręce i nogi kajdanach i wykonywał katorżnicze prace w kopalni, lub innym strasznym miejscu. Od czasu do czasu dostawał knutem po plecach. Między katorgą, a zesłaniem była taka różnica jak miedzy Ciechocinkiem, a Quantanamo. Gdy przywieźli go na śledztwo i sąd do Polski siedział w więzieniu w Siedlcach. Dziadek mi opowiadał, że razem z ojcem jeździli do tych Siedlec. Ojciec prowadził go za rękę pod więzienie przekazywali paczki z jedzeniem, a potem w tłumie innych ludzi usiłowali dojrzeć go w oknie i porozumieć się krzykiem. Nikt z nich nie liczył, że zobaczy go kiedy jeszcze żywego. Odsiedział 10 lat, nastąpiła rewolucja i wrócił schorowany do Polski. Znalazłem go na stronie wybitnych absolwentów uniwersytetu w Petersburgu. Absolwenci usytuowani są na tej liście rocznikami, dużo niżej, (studiował później) figuruje na tej liście też Włodzimierz Putin. Wracając do Jana ( stryjów tych było sześciu, czy siedmiu). Los rozrzucił ich od Syberii po Brazylię. Byli wśród nich poseł, pierwszy komisarz miasta stołecznego Warszawy, misjonarz, (ten w Brazylii), no i najstarszy, mój bohater prezes banku Jan. Wydaje mi się, że Jan miał najwięcej pieniędzy i najszersze horyzonty. Miał swój plan, ni mniej, ni więcej tylko odebrać Niemcom Prusy wschodnie. Realizował go konsekwentnie z powodzeniem. Po kawałku. Kupował lasy, wycinał je, (ekolodzy wybaczcie), drewno sprzedawał, a na ziemi osadzał polskich kolonistów. Następnie kupował następny kawałek i da capo ad fine , ślady jego działalności istnieją do dziś, nazwa osady od jego nazwiska. Nie mogła być to taka mała osada, bo sam widziałem drogowskaz z jej nazwą przy trasie z Warszawy do Gdańska. Widać trochę tych lasów powycinał. Działalność swoją szeroko propagował wydając na ten temat broszury, zachęcające innych do naśladownictwa. Będąc na studiach znalazłem je w bibliotece na Koszykowej, czytałem z wypiekami na twarzy. Nie ma nic piękniejszego, pozbawić Niemców ziemi i jeszcze na tym zarobić. Kuzyn jedynemu synowi dał na imię Jan