Wielki Czwartek 2016 roku, stacja metra centrum, moją uwagę zwraca trzech drobnej budowy Hindusów, a może Pakistańczyków o bardzo ciemnej karnacji z małymi plecaczkami, oraz stojący parę kroków dalej potężny Afrykanin wyglądający na szefa tego „komanda”.
Nadjechał pociąg egzotyczni pasażerowie wsiedli, a ja dalej czekam, zastanawiam się wsiąść, czy nie wsiąść, od wtorku po świętach przechodzę na emeryturę, te czekające na mnie rozkosze, szampan na pożegnanie w pracy, podróże, nie wspominając o podwarszawskim ogródku, pomyślałem szkoda tej emerytury. Przed samym odjazdem z wagonu do którego wsiedli będący przyczyną mojego niepokoju egzotyczni pasażerowie wysiadł będący w wieku mojego syna około czterdziestoletni mężczyzna, stanął obok mnie na peronie, razem poczekaliśmy na następny pociąg.