Krzysztof Stanisław Luft mianowany do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przez pełniącego w tym czasie tymczasowo obowiązki prezydenta "Jezus" Maria Karol Bronisława - wydalił w tym 5 osobowym wychodku słowa na temat Telewizji Trwam. Lufa dubeltówki miłośnika polowań na głuszce w Ruso-Sowietach, zastosowała metodę opartą o wielkopomne osiągnięcia tego kraju jeszcze z fazy wczesno leninowskiej, w postaci tzw. kreującego kłamstwa. Polega to na pleceniu dubów smalonych w celu dojścia do nowej "światłej" i planowo zaprogramowanej rzeczywistości. Kiedy takowa nadejdzie owe duby stają się "prawdą", a coś co prawdą pierwotnie było "fałszem". Jakie to proste - prawda, że prawda? W znakomitym PRL takie postępowanie było normą i należało do obowiązków ludzi światłych, za których uważali się krzewiciele idei komunistycznych i je wspierający. Nie zważając na to, że czasy takie miały się już rzekomo skończyć, a może wiedząc, że bynajmniej się w Polsce nie skończyły, Krzysztof Stanisław oświadczył m.in. że Telewizja Trwam nie gwarantuje powodzenia finansowego przedsięwzięcia i przez to miejsca na platformie cyfrowej nie otrzyma. Dodał też, że KRRiT nie mogło w tej sprawie podjąć ryzyka, bez 100% pewności wywiązania się tej stacji z przyjętych na się obowiązków. Okazało się zatem, że założyciel Telewizji Trwam ojciec dr Tadeusz Rydzyk, który wcześniej miał robić rzekome "kokosy" kosztem szarych ludzi i państwa polskiego - z czego podobno powstało Radio Maryja, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej i inne dzieła - nie jest teraz w stanie udźwignąć ciężaru finansowego przedsięwzięcia. To nietrzymające się kupy oświadczenie mogło powstać jedynie w takim wychodku jakim jest (K)anał (R)ehabilitacji (R)ezydentów i (T)owarzyszy. Co więcej wygłosił go człowiek, którego reputacja została poważnie nadwyrężona wcześniejszymi osiągnięciami. Udało mu się np. onegdaj w 2,5 roku, kiedy był rzecznikiem Jerzego Karol Buzka, przysłużyć się owemu rządowi taktyką głoszenia "prawdy" do tego stopnia, że ugrupowanie, które go utworzyło zjechało z 33,83 do 5,6% głosów w kolejnych wyborach i zostało z parlamentu wylane. Jednakże Krzysztof Stanisław pochodzi z tak zacnego rodu, że został szybko zresetowany przez "Jezus" Maria Karol Bronisława, jako lufa jego dubeltówki. Stało się to za kadencji lewego hrabiego w charakterze marszałka Sejmu. Lufa musiała działać znakomicie, skoro w tym samym czasie, kiedy z powodu prezydenckich wyborów strzelanie do zwierząt nie wchodziło w grę, została zainstalowana w KRRiT. Z kolei druga lufa, wszak dubeltówka ma je dwie, czyli rodzony brat Krzysztofa Stanisława Bogumił - również w tym samym czasie, wylądował z mianowania hrabiego w charakterze ambasadora w Mołdawii. Jak widać według tercetu cyngla i dwóch luf w luftach prawda rzeczywiście wyzwala, ale w wersji marksowskiej czyli uświadomionej konieczności choćby, jako konieczność realizowania wzajemnych świadczeń na cudzy koszt.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1096 widoków