Projekt „Międzymorze” - strategiczny cel Polski

Przez Gadający Grzyb , 20/05/2015 [18:22]

Międzymorze powinno stanowić stały punkt odniesienia dla wszelkich poczynań Polski i wyznaczać generalny kierunek działania.


I. Długi marsz

Zgodnie z zapowiedzią z tekstu „Długi marsz ku Międzymorzu”(„PN” nr 15 20.04-26.04.2015) powracam do tematyki Międzymorza i propozycji w jaki sposób można urzeczywistnić tę ideę. Na samym wstępie dwa zastrzeżenia. Pierwsze – Międzymorze rozumiane jako konfederacja państw naszego regionu jest dalekosiężnym punktem docelowym. To nie jest plan do zrealizowania przez jedną, czy dwie kadencje, lecz doktryna geopolityczna obliczona na dziesięciolecia – i należy z góry założyć, że po drodze czekają nas liczne meandry. Zawsze jednak ów cel powinien stanowić stały punkt odniesienia dla wszelkich poczynań Polski i wyznaczać generalny kierunek działania. To jak z Mitteleuropą, której koncepcja pojawiła się w Niemczech w 1915 roku, a dopiero teraz, po stu latach, urzeczywistnia się na naszych oczach (i z naszą szkodą). W zdawałoby się zupełnie innych uwarunkowaniach odbywa się bezkrwawa, miękka kolonizacja Europy Środkowej, zaś jedynym punktem zapalnym jest Ukraina, gdzie toczy się walka o zasięg dwóch projektów – niemieckiej Mitteleuropy i rosyjskiej Eurazji.

Zastrzeżenie drugie – z małymi wyjątkami nie będę zajmował się tu problemem reform wewnętrznych Polski, a to z prostego powodu. Wzmocnienie państwa jest warunkiem tak oczywistym, że jak sądzę, nie trzeba go Czytelnikom szerzej uzasadniać. Bez silnej Polski o Międzymorzu próżno marzyć, co więcej – postępy na drodze realizacji naszego celu będą wprost proporcjonalne do wzrostu znaczenia Rzeczypospolitej na różnych polach – gospodarczym, demograficznym, militarnym i kulturowym. Zatem oba kierunki działań – wewnętrzny i zewnętrzny winny być prowadzone równolegle i wzajemnie się stymulować. Efektem strategicznym zaś ma być wbicie klina między Mitteleuropę oraz Eurazję i de facto unieważnienie obu śmiertelnie zagrażających nam inicjatyw. W pojedynkę się tego nie zrobi, stąd konieczność budowy Międzymorza.

II. Regionalna unia energetyczna

Jak z konglomeratu różnych, często skłóconych ze sobą państw uczynić jeden blok? Otóż, do każdego z nich należy wychodzić z osobną, dobrze skalkulowaną ofertą. Oferta ta winna przebijać atrakcyjnością zarówno Moskwę (tanie surowce w zamian za podporządkowanie), jak i Berlin/Brukselę oferujące eurofundusze i korumpujące lokalne elity, by te godziły się na kolonizację swych krajów. Taką ofertą może być na początek współpraca energetyczna krajów regionu. UE niechcący dała nam tu szansę wyrzucając do kosza projekt unii energetycznej – wspólnego negocjowania kupna surowców i reasekuracji w tym żywotnym obszarze. Swoje dołożyły Niemcy realizując projekt Nord Streamu. Powyższe, połączone z obłędem „pakietu klimatycznego” i „dekarbonizacji”, co w bliskiej perspektywie zamorduje gospodarki krajów „nowej Europy”, stało się wielkim dzwonem alarmowym, wołającym „umiesz liczyć, licz na siebie”. Praktyczne konsekwencje wyciągnęła z tego już Litwa budując własny gazoport i zapewniając sobie alternatywne źródła dostaw z perspektywą odsprzedaży innym krajom nadbałtyckim. Tu, zakładając, że uda się w końcu wybudować gazoport w Świnoujściu, powinniśmy wyjść z propozycją „wzajemnego ubezpieczenia” - budowy interkonektorów oraz integracji infrastruktury przesyłowej. To samo tyczy się pozostałych naszych sąsiadów – nawet prorosyjskie Czechy i Słowacja nie powinny pogardzić taką formą dywersyfikacji, zwłaszcza w obliczu rozczarowania cyniczną postawą Brukseli. A ze Słowacji już tylko krok na Węgry – tam również nie będą się wzdragać przed dodatkowym atutem chroniącym przed zbyt głębokim utonięciem w rosyjskich objęciach.

Powyższy schemat warto zastosować także w kwestii energii elektrycznej – projekt mostu energetycznego między Polską a Litwą zarzucony przez rząd PO-PSL powinien wrócić i to w makroskali. Podobne propozycje można złożyć Ukrainie, przekraczając w ten sposób granice UE, co jest niezbędne dla powodzenia operacji „Międzymorze”. Im dłużej Ukraina będzie przetrzymywana w unijnym przedpokoju, a także im bardziej doskwierające stanie się uzależnienie od rosyjskich dostaw, tym bardziej powinna być konstruktywnie nastawiona do naszych propozycji. Polska w tym układzie byłaby z racji swego położenia centrum infrastrukturalnym. To u nas krzyżowałyby się szlaki przesyłowe, powstałyby kluczowe instalacje itd., co dawałoby nam wiodącą pozycję w całym układzie, szczególnie, jeśli zaczęlibyśmy eksploatować wreszcie mityczny już gaz łupkowy. Z czasem, wydarzenia nabrałyby własnej dynamiki a przykład działałby zachęcająco na pozostałe kraje regionu. Docelowo należałoby tworzoną unię energetyczną połączyć z planowanym gazoportem chorwackim na wyspie Krk.

III. Projekt „Exodus”

Jak łatwo zauważyć, scenariusz regionalnej unii energetycznej – swoistego szkieletu Międzymorza, obrastającego z czasem mięsem innych współzależności - byłby realizowany mimo Brukseli i Berlina, a zapewne przy ich cichym sprzeciwie, da nam jednak sporą dozę niezależności wobec tych ośrodków. To podstawa dla ziszczenia jednego z kluczowych etapów na drodze ku naszemu celowi – etapem tym jest opuszczenie Unii Europejskiej. W warunkach unijnego gorsetu będącego narzędziem niemieckiej dominacji Międzymorza nie będziemy w stanie urzeczywistnić. Pisałem już o tym w tekście „EFTA – alternatywa dla Polski?” („PN” nr 12-13 30.03-12.04.2015), więc tu tylko pokrótce. Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu (EFTA), skupiające Szwajcarię, Norwegię, Islandię i Liechtenstein jest tworem niezależnym od UE, lecz współtworzącym z nią Europejski Obszar Gospodarczy (EOG). Projekt „Exodus” jak go nazywam, zakładałby stopniowe wycofywanie się z Unii i przyłączenie się do EFTA – byłoby idealnie, gdybyśmy zdołali to uczynić w większej grupie krajów. W ten sposób pozbylibyśmy się wielu ograniczeń zachowując korzyści płynące z wymiany handlowej z UE. Zwróćmy uwagę, że Islandia ostatecznie zrezygnowała ze starań o członkostwo, Norwegia również do Unii się nie wybiera, kontentując się obecnością w EFTA i EOG. Warto tu przypomnieć, że Polska już jest członkiem EOG – umowę podpisaliśmy w 2003, ratyfikowaliśmy w 2004, weszła w życie w 2005.

Należy sądzić, iż sama emancypacja spod niemieckiej kurateli i wywikłanie się z gospodarczej eksploatacji powinno podziałać zachęcająco na pozostałe kraje – ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy, która w dającej się przewidzieć perspektywie będzie blokowana w europejskim przedsionku, co pogłębi frustrację zarówno polityków, jak i społeczeństwa. Wspólne lobbowanie pod polskim przewodnictwem na rzecz przyjęcia Ukrainy do EFTA związałoby nas razem o wiele mocniej, niż obecne podlizywanie się banderowcom i przymilne chowanie pod sukno historycznych konfliktów. To jak z regionalną unią energetyczną – mając w perspektywie realny interes zamiast czczych gestów i pokrzykiwań, Ukraina stanie się bardziej racjonalna. Nasz „exodus” z unijnego „domu niewoli” łatwo może się przerodzić w efekt domina, takie procesy często nabierają własnego pędu – m.in. dlatego główni gracze starają się za wszelką cenę zatrzymać Grecję w strefie euro.

IV. Blok militarny

W tym momencie docieramy do aspektu militarnego. Ponieważ leżymy między młyńskimi kamieniami, konieczne będzie zacieśnienie współpracy wojskowej, tak by przyszłe Międzymorze stanowiło możliwie zwarty podmiot w ramach NATO. USA i Sojusz to niezbędny parasol ochronny, potrzebny nam w newralgicznym momencie opuszczania Unii. Jeśli coś mamy z tych „atlantyckich więzi” mieć, to właśnie w tego typu momentach. Żeby jednak USA były sprawowaniem takiego parasola zainteresowane, należy wpierw - trochę jak z unią energetyczną – połączyć siły w ramach wzajemnej asekuracji. Oczywiście nie jako proponowane niedawno „europejskie siły zbrojne”, które mają być kolejnym narzędziem niemieckiej supremacji (szerzej pisałem o tym w artykule „Euro-bundeswehra, a niemiecka hegemonia w Europie” - „PN” nr 10 16-22.03.2015), lecz na bazie bilateralnych lub multilateralnych umów między poszczególnymi krajami, tworzących np. międzynarodowe oddziały, a w przyszłości – wspólne dowództwo dysponujące własnymi siłami szybkiego reagowania, uzupełniającymi militarnie armie poszczególnych krajów. Stany Zjednoczone chcąc zachować swą pozycję prędzej czy później będą musiały się zwrócić znów ku naszemu regionowi i dobrze byłoby, gdyby Waszyngton miał tu do kogo zadzwonić. Regionalny blok militarny w ramach NATO funkcjonujący między Rosją (Eurazją) a Niemcami (UE), gwarantowałby nam podmiotową pozycję porównywalną z Izraelem bądź Turcją, nie zaś jak teraz – chłopców na posyłki wykorzystywanych w różnych „misjach stabilizacyjnych”, bądź użyczających swego terytorium na więzienia dla amerykańskiej bezpieki.

Obecnie jest dobry moment, by długi marsz ku Międzymorzu wreszcie rozpocząć. Pojawia się szansa na odsunięcie od władzy zdrajców, Rosja i Niemcy rękoma Ukraińców wodzą się za łby w kwestii ustalenia wschodniej rubieży między Eurazją a Mitteleuropą – musimy to wykorzystać.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://blog-n-roll.pl/pl/d%C5%82ugi-marsz-ku-mi%C4%99dzymorzu#.VUpCffBvAmw

http://blog-n-roll.pl/pl/efta-%E2%80%93-alternatywa-dla-polski#.VUpdLvBvAmw

http://blog-n-roll.pl/pl/euro-bundeswehra-niemiecka-hegemonia-w-europie#.VUpi4PBvAmw

Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------------> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/1631-pod-grzybki-3

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 18 (13-19.05.2015)

PiotrKraczkowski

"Międzymorze rozumiane jako konfederacja państw naszego regionu" 1. Na tym samym obszarze istnieją UE i NATO - wyjątkiem są tylko Białoruś i Ukraina. Wszystkie sprawy jakie państwa UE chcą załatwiać, mogą załatwić w ramach już istniejących struktur UE lub wyjątkowo uregulować coś umową międzypaństwową. ___Tylko po to, by mieć we wspólnej organizacji Białoruś i Ukrainę, kraje UE miałyby ponosić koszty dwóch organizacji? Załatwianie spraw w UE łączy się z innymi sprawami wspólnymi dla UE, np. w Warszawie jest instytucja UE o nazwie "Frontex", bo w Madrycie i innych stolicach są inne instytucje unijne. Dotacje dla polskich województw wschodnich są obliczane uwzględniając zacofanie w Portugalii. Białoruś i Ukraina nie należąc do UE nie są objęte tym wewnątrzunijnym systemem zależności, które obejmują także sojusze wewnątrz UE, np. poparcie Francji nad morzem Sródziemnym wzamian za francuskie wsparcie w głosowaniach nad ochroną przyrody w Bałtyku. I Portugalia, i Belgia, i Polska itd. mamy wspólne, identyczne przepisy prawne jako członkowie UE, a tylko część przepisów każdy kraj ma indywidualnie. Te wspólne przepisy identyczne w całej UE nie będą zmieniane dla Białorusi i Ukrainy. Przecież łatwiej byłoby przyłączyć Białoruś i Ukrainę do UE, a dopóki to nie nastąpi dogadywać się z tymi dwoma krajami w oparciu od umowy dwu lub trójstronne, niż wprowadzać w kilku krajach dwa systemy prawne: jeden Międzymorza, drugi UE. ___Aby Międzymorze miało sens, musi być komuś potrzebne, musiałoby załatwiać sprawy, których nie załatwia przynależność do UE lub NATO. Takich spraw nie ma, a jeśli pojawiłby się wyjątek, to byłby to za mało, aby ponosić koszty konfederacji - łatwiej załatwić ten wyjątek umową międzypaństwową. 2. Polska nie ma 1% pieniędzy nawet na próby tworzenia Międzymorza. Polacy musieliby by już zupełnie upaść na głowę, by zamiast wydać na uzbrojenie, na pomoc dla rodzin niepełnosprawnych, na budownictwo mieszkaniowe, na odrabianie zacofania cywilizacyjnego itd. trwonić pieniądze na wygłupy z Międzymorzem. 3. Polska jest od 20 lat najbardziej zacofanym i najmniej innowacyjnym krajem UE. Także najbiedniejszym. Kraje wschodniej UE musiałyby upaść na głowę i zupełnie stracić rozum, aby tracić czas i pieniądze na kontakty z Polską, skoro mogą zyskać 1000 razy więcej inwestując ten sam czas i pieniądze w kontakty z wysokorozwiniętymi krajami zachodniej UE. W odróżnieniu od Polski w krajach tych głupota nie jest otoczona kultem. Bycie głupim jest w tych krajach wadą, a w Polsce zaletą - wyraża się to np. tym, że te kraje mają na mieszkańca wyższe nakłady na naukę niż Polska. Pomimo, że Polska jest większa i ma większy PKB oraz więcej uniwersytetów, to najlepszy polski uniwersytet jest zawsze znacznie gorszy w rankingu uniwersytetów świata od uniwersytetów Czech, Węgier, Litwy, Estonii itd. Taka głupota jak Międzymorze istnieje z tych wszystkich państw tylko w Polsce, a w pozostałych krajach co najwyżej jako okazja, by się wspólnie pośmiać z Polaków i ich głupich pomysłów - takie polish jokes. 4. Dla krajów UE, które miałyby być w Międzymorzu, ważniejszym od bredni o Międzymorzu jest to, że gdy dyskusje w UE schodzą na temat spraw euro, to Polska musi wyjść z sali obrad, a te kraje zostają. 5. "To jak z Mitteleuropą, której koncepcja pojawiła się w Niemczech w 1915 roku, a dopiero teraz, po stu latach, urzeczywistnia się na naszych oczach (i z naszą szkodą). W zdawałoby się zupełnie innych uwarunkowaniach odbywa się bezkrwawa, miękka kolonizacja Europy Środkowej, zaś jedynym punktem zapalnym jest Ukraina, gdzie toczy się walka o zasięg dwóch projektów – niemieckiej Mitteleuropy i rosyjskiej Eurazji." ____Tak jest tylko i wyłącznie głowach autora tego cytatu i jemu podobnych, natomiast niczego takiego nie ma w realnym świecie poza tymi głowami. 6. "Moskwę (tanie surowce w zamian za podporządkowanie)" - Estonia itd. należą do UE, NATO i mają euro. Ich naukowcy i studenci ciągnie tylko do uniwersytetów zach. UE, a nie do rosyjskich. Ich prawo jest w znacznej części prawem unijnym, a nie ustalanym w rosyjskiej Dumie. Otrzymują pomoc z kasy UE i uczestniczą w różnych dotowanych przez UE programach. Na codzień politycy tych krajów spotykają się i współpracują w tysiącach spraw z politykami krajów UE i NATO, a prawie nigdy Rosji. Wydatki na import surowców z Rosji stanowią w łącznym imporcie tych krajów ułamek rzędu 10%. Wzrost cen surowców z Rosji umożliwia innym eksporterom surowców wypchnięcie Rosji z rynku Estonii i innych krajów UE. Autorowi tego cytatu wydaje się, że UE płaci Estonii i innym krajom pomoc z kasy UE by opłacać podporządkowanie tych krajów Rosji? Na czym miałoby to podporządkowanie polegać, co miałoby obejmować? Dla "poporządkowania", o którym roji autor tego cytatu nie ma miejsca w realnym świecie istniejącym poza jego głową. To Rosja jest uzależniona od możliwości sprzedaży swych surowców krajom UE, a nie one od importu z Rosji. To kraje UE robią łaskę Rosji, że kupują jej surowce, a nie na odwrót. 7. W UE są tysiące spraw i od czasu do czasu ktoś jest niezadowolony ze wspólnych decyzji - wówczas albo składa Veto, albo musi zaakceptować wolę większości. Ochrona przyrody jest ważna, a węgiel jest dla Polaków ważniejszy jako surowiec dla przemysłu chemicznego i farmaceutycznego, niż prymitywne spalanie. W naszym interesie leży jak najszybsze odchodzenie od energetyki opartej na węglu - także w interesie naszej przyrody i zdrowia. Gdybyśmy obniżyli efektywność zużycia energii na poziom efektywności w zach. UE, to problem by zniknął. Aby konkurować z krajami zach. UE Polska musi zwiększyć swą efektywność energetyczną. Tylko dlatego, że w okresie przejściowym mamy na tym tle spory z UE mielibyśmy zakładać Międzymorze? Inne kraje mogą mieć także problemy energetyczne, ale żaden z tych krajów nie będzie zakładał jakiejś równoległej do UE konfederacji Międzymorza, aby te problemy przezwyciężyć, bo byłoby to skrajną głupotą. 8. "scenariusz regionalnej unii energetycznej – swoistego szkieletu Międzymorza, obrastającego z czasem mięsem innych współzależności - byłby realizowany mimo Brukseli i Berlina" Zainteresowane wspólnym działaniem kraje albo rozwiążą swój problem w ramach UE, albo zawrą umowę międzypaństwową dla tego jednego problemu, ale nie konfederację. "Obrastanie z czasem mięsem innych współzależności" jest możliwe tylko w główce autora, ale nie w realnym świecie poza nią. 9. "opuszczenie Unii Europejskiej. W warunkach unijnego gorsetu będącego narzędziem niemieckiej dominacji Międzymorza nie będziemy w stanie urzeczywistnić." Tak dalekie oderwanie się od rzeczywistości jest nawet w hołdującej głupocie Polsce dość rzadkie. PKB i ludność RFN to mniej niż 20% całej UE z tendencją malejącą w miarę wzrostu zamożności krajów po byłym ZSRR jak Polska, Czechy itd. RFN ma w UE niewielki procent głosów, nawet mniej, niż wynika z proporcji ludnościowej. RFN miałaby z dominacji w UE tylko odpowiedzialność i koszty, RFN nie chce żadnego przywództwa w UE. Gdyby RFN chciała się wzmocnić kosztem innych państw UE, to zjednoczyłaby przeciw sobie pozostałe kraje UE. To, że RFN, tak jak i inne kraje, eksportuje także do UE, nie oznacza dominacji. RFN eksportuje do 180 państw świata i nie zmusza nikogo do kupowania jej wyrobów. Przepisy UE chronią kraje UE przed monopolami itp. Nie było ani jednego statku, który nie mógł wpłynąć do polskiego portu przez tą "rurę". "Niemiecka dominacja" istnieje tylko głowie autora cytatu, a nie w realnym świecie poza tą głową. Nawoływanie do wystąpienia z UE jest jedną z przyczyn przegrywania przez PiS wyborów, co uniemożliwia odsunięcie od władzy PO - dlatego jest nie tylko skrajną głupotą, ale i szkodzi Polsce realnie, a nie pozostaje w świecie zjawisk psychologicznych jak samo rojenie o "niemieckiej dominacji i gospodarczej eksploatacji". Nie ma żadnej "niemieckiej gospodarczej eksploatacji", jest tylko skrajna głupota w Polsce polegająca na niszczeniu Polski narzucaniem wolnorynkowych bredni: http://blogpress.pl/node/2101… oraz oszczędzaniu na nakładach na naukę i otaczaniu głupoty kultem. 10. "konieczne będzie zacieśnienie współpracy wojskowej, tak by przyszłe Międzymorze stanowiło możliwie zwarty podmiot w ramach NATO" Polska jest w NATO, a NATO nie będzie tolerowało zakładania w NATO drugiego NATO-Międzymorza. Także żaden kraj NATO nie będzie chciał wydawać pieniędzy na równoległą do NATO organizację obronną zamiast na wymianę złomu po ZSRR na nowoczesną broń, na ćwiczenia wojskowe itp. To głupota już nie w kondensacie płynnym lub gazowym, lecz zagęszczona do postaci proszku. Zresztą przypuszczam, że NATO ma swych przepisach zakaz przynależności do dwóch organizacji wojskowych. Jak przynależność do wojskowego Międzymorza miałaby spowodować, że należące do niego kraje NATO miałyby zapobiec, by Polska napraszała się o rolę **chłopców na posyłki wykorzystywanych w różnych „misjach stabilizacyjnych”, bądź użyczających swego terytorium na więzienia dla amerykańskiej bezpieki** pozostaje zagadką, na którą szkoda czasu. Warto jednak zwrócić uwagę, że "podmiotowość" uzyskuje się w XXI wieku nakładami na naukę oraz wiedzą o świecie, sprawną polityką gospodarczą i unikaniem wolnorynkowych bredni, a nie rojeniami typu Międzymorza.
Domyślny avatar

Uff... Chyba nie przeczytał Pan mojego tekstu - albo wyczytał Pan w nim to, czego nie ma. 1) Przecież ja postuluję OPUSZCZENIE UE. Pozostawanie w Uę oznacza kolonizację Polski - głównie przez Niemcy. 2) Postuluję RÓWNOLEGŁE wzmacnianie Polski na różnych obszarach symultaniczne z tworzeniem Międzymorza. Podkreślam, że to projekt na dziesięciolecia. 3)Jak wyżej. 4) Zobaczymy, jak im to euro dopiecze. 5)To Pańskie zdanie, z którym się nie zgadzam. 6)Tia... i pewnie dlatego pribałtika stara się za wszelką cenę urwać z rosyjskiej smyczy surowcowej... 7) To co Pan proponuje to ekonomiczne samobójstwo i uzależnienie od niemieckiej technologii i tamtejszych koncernów. 8) Za to w główce komentatora nie istnieje nic poza UE - jeśli już musimy rozmawiac tym językiem. 9)Uhm... proszę poczytać o "grupie frankfurckiej" na przykład, lub to: http://blog-n-roll.pl/pl/euro… 10) Aha... a czy NATO protestuje przeciw projektom armii europejskiej? Jakoś nie słyszę.
PiotrKraczkowski

Ad 1) Wg pańskich wyobrażeń miałyby istnieć dwie organizacje: - Międzymorze, które skupiałoby państwa, które kiedyś należały do obozu ZSRR, to państwa biedne i zacofane - UE, która skupiałaby Zachodnią Europę, czyli państwa kilka razy zamożniejsze i wysoko rozwinięte. Wg pańskich wyobrażeń, Estonia, Łotwa, Litwa, Węgry, Czechy itd. miałyby chcieć należeć do organizacji państw biednych i zacofanych, zamiast do organizacji państw bogatych i wysoko rozwiniętych. Takie rojenia przeczą wyrażonemu powszechnie przez mieszkańców tych krajów życzeniu, by należeć do organizacji, która udzieli im pomocy finansowej i innej, i która umożliwi im szybszy rozwój przez kontakt i współpracę z najlepszymi, zwolnienie z wiz itp. Pańskich rojeń nie ratuje przyjęcie, że najpierw te kraje przy pomocy UE, w tym RFN, rozwinęłyby się na poziom zachodniej UE, a dopiero potem wystąpiłyby z UE i założyły Międzymorze. Niby dlaczego Czechy itd. miałyby chcieć wystąpić z UE, dzięki której dogoniły w rozwoju zach. UE, i zamiast nadal rozwijać się we współpracy z Francją, RFN, Holandią itd. wydając pieniądze i czas np. na projekty kosmiczne ESA, wydawać gigantyczne sumy oraz poświęcać czas na tworzenie konfederacji Międzymorza? Skąd miałyby Czechy itd. brać pewność, że konfederacja Międzymorza nie okaże się błędem, że ich rozwój po wystąpieniu z UE nie ulegnie przyhamowaniu, że po np. 20 latach w Międzymorzu średnia wysokość PKB krajów Międzymorza nie będzie poniżej średniej PKB w UE z tendencją ku pogorszeniu się? ___Kraje Międzymorza powiedziałyby sobie wtedy: gdybyśmy nie dali się nabrać na nieodpowiedzialne rojenia o Międzymorzu i pozostali w UE, to nasze PKB byłyby znacznie wyższe. Po co więc Czechy itd. miałyby ryzykować swą porażkę w Międzymorzu, skoro członkowstwo w UE było aż takim sukcesem, że umożliwiło im dogonienie poziomu rozwoju zachodniej UE? Te kraje są w UE bo ich dystans do wysokorozwiniętych krajów zach. UE topnieje w oczach. Te kraje nie myślą o wystąpieniu z UE, ponieważ nie uważają się za "eksploatowane gospodarczo przez RFN". Także Polska zyskała setki miliardów zł. dzięki współpracy z sąsiednią RFN, a wzrost PKB byłby dwa razy większy, gdyby Polska: - wydawała na naukę na mieszkańca choćby tyle samo co Czechy, Węgry itd., czyli gdyby durni Polacy nie oszczędzali na wydatkach na naukę ciesząc się z dobrych wyników w zbieraniu jabłek, - nie odbierała dotacji podatnika państwowym uniwersytetom aby dawać je "biznesmenom" bogacącym się na prywatnych szkołach wyższych, które są na tak niskim poziomie, że nie dają się nawet ująć w rankingu uniwersytetów świata, nie prowadzą poważnych badań naukowych i tylko szkolą studentów. Polacy uwierzyli w bajeczki, że z tych biznesów powstanie im Cambridge itp., podczas gdy właściwie zreformowane uniwersystety państwowe jak najbardziej mogą konkurować z najlepszymi prywatnymi szkołami jak Cambridge, bo wyniki naukowe nie dają się spieniężać na rynku, ale państwo może promować i bardziej wspierać naukowców, którzy mają wysokie pozycje mierzone publikacjami i cytowaniem przez innych naukowców w świecie itp. - nie dała się nabrać na wolnorynkowe brednie i hasło swego ministra gospodarki, że "najlepszą polityką przemysłową jest brak polityki przemysłowej", w tym, gdyby nie dała się wepchnąć w przekręt OFE, gdyby nie dopuściła do autostrad droższych niż w RFN, do dławiącego innowacyjność systemu kolesiów, do bogacenia się pod pozorem obronności, np. zbrojeniówka bogaciła się przez 10 lat bezskutecznie usiłując zbudować podwozie dla haubicy Krab itp. itd. Grafen uciekł z Polski do GB. Polska chce marnować dziesiątki miliardów zł. na próby konstrukcji polskiego bojowego wozu piechoty, choć nie potrafimy i nie chcemy skonstruować np. agregatów prądotwórczych do wiatraków, co pozwoliłoby zrezygnować z importu wartego ok. 10 mld. euro - chodzi tylko o to, by zarobili kolesie w zbrojeniówce, bo mają lepsze dojścia niż konstruktorzy agregatów prądotwórczych. Tak samo podatnik nie dotuje wystarczająco dronów/robotów zamiast bezskutecznych wygłupów państwowej zbrojeniówki rodem z PRL-u marnującej miliardy zł. ___Słaby rozwój Polski byłby jeszcze gorszy, gdyby nie było dopływu pieniądza z zewnątrz: oficjalna pomoc UE, prywatny napływ pieniędzy pracujących w UE oraz wzrost zadłużenia. Słabe wyniki Polski wynikają z polskiej niekompetencji, głupoty i rojeń w rodzaju Międzymorza, a nie z "eksploatacji przez RFN". "Grupa Frankfurcka" - pan nie pojmuje, że UE to gospodarka o PKB większym niż PKB USA, ponad 500 mln. mieszkańców. To naturalne, że najróżniejsze osoby, instytucje i przedsiębiorstwa tworzą jakieś tam porozumienia - ich sprawa, mają prawo, po to jest wolność w UE. Dla krajów UE liczy się wspólne prawo UE, które chroni przed nielegalną działalnością najróżniejszych grup. Czechy mogłyby np. powiedzieć, że nie podoba im się, że Polska knuje w UE z Francją i RFN w ramach Trójkąta Weimarskiego. Polska przegrywa, nie przez "grupę frankfurcką", lecz przez zastępowanie nauki zbieraniem jabłek, czyli na własne życzenie, przez swoją głupotę, przez zastępowanie poważnej demokratycznej dyskusji bzdurnymi rojeniami w rodzaju polityki jagielońskiej i Międzymorza.
Slavus

Slavus

10 years 5 months temu

Siedzi pan sobie od lat, wielu lat w Niemczech. Poucza Polaków, promuje chrześcijański socjalizm lub nawet moczaryzm i broni Rosji. Nie odnoszę się do meritum sporu Panów, ale jak nie lubię teorii spiskowych, to akurat co do Pana mam pewną teorię spiskowa. Proszę odebrać ten wpis jak najbardziej personalnie i niegrzecznie. Panu się nic nie podoba, cokolwiek mogłoby zaszkodzić serdecznemu porozumieniu Moskwy z Berlinem. Za dużo Pan też nadużywa wyrazu "głupota" wobec polskich patriotów...
Slavus

Slavus

10 years 5 months temu

Pan Kraczkowski już jest, że tak powiem, namierzony od dwóch lat... i to nie pierwszy wybryk tu p. Kraczkowskiego, oczywiście to strona p. Kraczkowskiego. Proszę nie dać się zwodzić gęstymi cytatami p. Kraczkowskiego z Jana Pawła II :) Tylko wyjątkowej tolerancji moderatorów blogpress.pl p. Kraczkowski zawdzięcza tu swoją bytność i DDR-owską narrację :)
PiotrKraczkowski

Panie Pomorski, napisał pan, że: "Nadto wystarczy nawet zdawkowo zapoznać się ze strukturą Kościoła Katolickiego, aby stwierdzić monarchiczny charakter Kościoła, Papieża i... Chrystusa. Królestwo Boże, a nie Demokracja Boża! Chyba, że chcesz Pan Boga przegłosowywać" - http://blogpress.pl/node/2027… Podobnie jak pan dr. Przybył: http://blogpress.pl/node/20693 nie dostrzega pan zatem, że Bóg, że Chrystus nie jest politykiem, a "Królestwo Boże" nie jest w ujęciu religijnym tworem politycznym tak jak monarchia, lecz tylko i wyłącznie symbolicznym, to religijna poetyka. Nie dostrzega pan, że słowo "królestwo" używane jest w kontekście religijnym, w odniesieniu do życia pozagrobowego, jako symbol, jako przenośnia, tak samo, jak w odniesieniu do przyrody mówimy o "królestwie zwierząt", a o lwie, jako o "królu zwierząt". Czy też chce pan na serio dowodzić, że lew jest politykiem? ___Dlatego proponuję, aby pan nie pouczał mnie o "cytatach z Jana Pawła II". Co do "koncepcji" Międzymorza i polityki jagielońskiej, to zwracam uwagę, że rzeczy, rzeczowniki, są określane przez przymiotniki. Mówimy, że temperatura na Saharze jest wysoka, że lód jest zimny, że książka jest ciekawa, że jakaś teoria jest mądra, a jakaś koncepcja jest głupia. Nie twierdzę, że jakaś osoba jest głupia, lecz koncepcja. Gdyby pozbawić język polski możliwości określania rzeczowników przy pomocy przymiotników, to ludzie utraciliby zupełnie zdolność porozumiewania się. ___Jeśli zaś będziemy mówić, że słońce jest zimne, a lód jest ciepły, to tylko zamienimy znaczenia dwóch słów, co można uczynić, ale po co wprowadzać takie językowe zamieszanie? Nie inaczej jest z koncepcjami - są koncepcje mądre i głupie, oraz koncepcje tak głupie, że słowo "koncepcja" trzeba w ich przypadku ujmować w cudzysłów, aby nie naruszać reguł języka polskiego. Zamiana znaczeń słów "głupie" i "mądre" także do niczego nie prowadzi poza językowym chaosem i jego konsekwencjami dla publicznej debaty. ___Mam nadzieję, że pański patriotyzm nie oznacza wrogości wobec języka polskiego, jego gramatyki i znaczenia słów. Państwa porozumiewają się. Moskwa ma porozumienie z Warszawą, z Pekinem, z Waszyngtonem, z Watykanem - dlaczego wg pana nie miałaby mieć porozumienia z Berlinem? Nie jest natomiast prawdą, że porozumienie Moskwy z Berlinem miałoby mieć jakiś zły charakter, czego dowodzi rzut oka na statystyki handlu zagranicznego, wysokości PKB oraz gigantyczne rozmiary amerykańskich inwestycji w Rosji. Chce pan powiedzieć, że USA wolno inwestować w Rosji, a RFN nie?